Świat Zofii. Jostein Gaarder
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Świat Zofii - Jostein Gaarder страница 21
Zaczął właśnie iść wzdłuż dłuższego boku świątyni, kamera ruszyła za nim. Przystanął na krawędzi urwiska i wskazał dłonią na pejzaż. Kamera wykonała zbliżenie starego teatru położonego poniżej wzgórz Akropolu.
– Tu widzisz stary teatr Dionizosa – podjął mężczyzna w berecie. – To prawdopodobnie najstarszy teatr w Europie. Za życia Sokratesa wystawiano tu sztuki wielkich tragików: AJSCHYLOSA, SOFOKLESA i EURYPIDESA. Wspominałem już tragedię o nieszczęsnym królu Edypie. Po raz pierwszy sztukę tę wystawiono właśnie tutaj. Ale grano także komedie. Najbardziej znanym twórcą tego gatunku był ARYSTOFANES, który między innymi napisał złośliwą komedię o miejskim dziwaku Sokratesie. Na samym końcu widzisz ścianę z kamienia, na której tle występowali aktorzy. Nazywano ją skene, stąd nasze słowo „scena”. Wyraz teatr pochodzi od dawnego greckiego słowa „widzenie, widok”. Zaraz jednak wrócimy do filozofów, Zosiu. Obejdziemy Partenon i zejdziemy przez bramę wejściową…
Nieduży mężczyzna okrążył wielką świątynię, po jego prawej ręce pojawiło się kilka mniejszych. Kiedy znalazł się u stóp Akropolu, wspiął się na niewielkie wzgórze i ręką zatoczył krąg na Ateny.
– Wzgórze, na którym stoimy, to AREOPAG. Tutaj najwyższy sąd Aten rozstrzygał sprawy o morderstwa. Kilkaset lat później z tego właśnie miejsca apostoł Paweł nauczał Ateńczyków o Jezusie i chrześcijaństwie. Do tej przemowy wrócimy później. W dole, z lewej strony widzisz ruiny starego rynku w Atenach. Oprócz wielkiej świątyni Hefajstosa, kowala bogów i boga kowali, pozostały tu jedynie marmurowe bloki. Zejdźmy niżej…
W następnej chwili pojawił się wśród ruin. Wysoko pod niebem – na samej górze ekranu telewizora – na szczycie Akropolu wznosiła się wielka świątynia Ateny. Nauczyciel filozofii przysiadł na odłamku marmuru i patrząc prosto w kamerę, mówił:
– Znajdujemy się na skraju dawnego rynku w Atenach. Przykry widok, prawda? Kiedyś wznosiły się tu dumne świątynie, gmachy sądu i inne budynki użyteczności publicznej, sklepy, sala koncertowa, a nawet gimnazjon – ośrodek ćwiczeń gimnastycznych. Wszystkie budowle otaczały rynek, duży czworoboczny plac… Na tym niewielkim obszarze stworzono podstawy całej cywilizacji europejskiej. Takie słowa jak „polityka” i „demokracja”, „ekonomia” i „historia”, „biologia” i „fizyka”, „matematyka” i „logika”, „teologia” i „filozofia”, „etyka” i „psychologia”, „teoria” i „metoda”, „idea” i „system” oraz wiele, wiele innych – pochodzą od niewielkiego narodu, który wiódł swe codzienne życie wokół tego placu. Tu przechadzał się Sokrates, rozmawiając z napotkanymi ludźmi. Być może w tym miejscu zaczepił niewolnika niosącego amforę z oliwą, by zadawać nieborakowi filozoficzne pytania? Sokrates był bowiem przekonany, że nawet niewolnik posiada rozum równy osobie wysokiego urodzenia. Może wdał się tu w utarczkę słowną z jednym z obywateli miasta lub półgłosem prowadził rozmowę ze swym młodym uczniem Platonem. Dziwnie jest o tym myśleć. Nadal mówimy o filozofii sokratycznej czy platońskiej, ale to zupełnie co innego niż być Platonem czy Sokratesem.
Tak, Zofia zgadzała się, że dziwnie jest o tym myśleć. Uważała jednak, że co najmniej równie dziwny jest sposób, w jaki filozof nagle przemówił do niej z kasety wideo, przyniesionej do jej supertajnej kryjówki przez tajemniczego psa.
Filozof wstał z marmurowego bloku, na którym przysiadł. Teraz zaczął mówić dość cicho:
– Właściwie na tym miałem zamiar poprzestać, Zosiu. Chciałem pokazać ci Akropol i ruiny dawnego rynku w Atenach. Ale nadal nie jestem przekonany, czy zrozumiałaś, jak wspaniałe było to miasto w dawnych czasach i dlatego uległem pokusie, by posunąć się jeszcze dalej… To naturalnie jest zupełnie poza regulaminem… ale mam do ciebie zaufanie i wierzę, że to pozostanie między nami. No, w każdym razie musi wystarczyć tylko krótki błysk…
Urwał – i nic więcej nie powiedział, przez długą chwilę wpatrywał się tylko w milczeniu w kamerę. W następnym momencie na ekranie pojawił się nowy obraz. W miejscu ruin stały teraz wysokie budynki. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stare ruiny zamieniły się w dostojne budowle. Nad horyzontem nadal górował Akropol, ale był teraz, jak i pozostałe budynki, całkiem nowy, pokryty złoceniami, pomalowany na jaskrawe kolory. Po wielkim czworokątnym placu przechadzali się ludzie ubrani w barwne chitony. Niektórzy mieli przypasane miecze, inni nieśli na głowie dzbany, a jeden trzymał pod pachą zwój papirusu.
Dopiero w tym momencie Zofia poznała nauczyciela filozofii. Na głowie nadal miał beret, ale ubrany był, jak inni ludzie na ekranie, w żółty chiton. Zbliżył się do Zofii, spojrzał w kamerę i rzekł:
– A więc tak to wygląda. Znajdujemy się w starożytnych Atenach, Zosiu. Pragnąłem, byś sama je zobaczyła. Jest 402 r. p.n.e., zaledwie trzy lata przed śmiercią Sokratesa. Mam nadzieję, że docenisz tę nadzwyczajną wizytę, bo widzisz, bardzo trudno było wypożyczyć kamerę wideo…
Zofia poczuła, że kręci jej się w głowie. Jak to możliwe, by ów tajemniczy człowiek znalazł się nagle w Atenach sprzed 2400 lat? Jak to możliwe, że ona ogląda film nakręcony w innej epoce? Zofia wiedziała oczywiście, że w starożytności nie istniało wideo. Czyżby film kostiumowy? Ale przecież wszystkie marmurowe budynki wyglądają na prawdziwe. Gdyby dla potrzeb jednego tylko filmu odbudowano z ruin cały rynek w Atenach i w dodatku cały Akropol, ileż musiałaby kosztować scenografia? W każdym razie byłaby to bardzo wygórowana cena za to, by Zofia mogła poznać Ateny.
Mężczyzna w berecie znów podniósł na nią wzrok.
– Zosiu, czy widzisz tych dwóch mężczyzn tam, pod kolumnadą? Dziewczynka zauważyła starszego człowieka w nieco postrzępionym chitonie, z długą rozczochraną brodą, o płaskim nosie, wyłupiastych niebieskich oczach i pucołowatych policzkach. Obok niego stał młody przystojny mężczyzna.
– To Sokrates i jego młody uczeń Platon. Rozumiesz to, Zosiu? Zaraz poznasz ich osobiście.
Powiedziawszy to, nauczyciel filozofii ruszył w stronę dwóch mężczyzn stojących pod wysokim sklepieniem. Kiedy był tuż przy nich, uniósł beret i rzekł coś, czego Zofia nie zrozumiała. Pewnie mówił po grecku. Po chwili popatrzył w kamerę i oznajmił:
– Powiedziałem, że jesteś dziewczynką z Norwegii, która chce ich poznać. Platon zada ci kilka pytań, nad którymi możesz się zastanowić. Ale musimy się spieszyć, by nie dostrzegły nas straże.
Zofia poczuła, jak krew pulsuje jej w skroniach, bo młodzieniec postąpił o krok naprzód i spojrzał w kamerę.
– Witaj w Atenach, Zosiu! – odezwał się miłym, łagodnym głosem. Mówił z wyraźnym obcym akcentem. – Nazywam się Platon i zadam ci cztery zadania. Najpierw zastanów się, w jaki sposób piekarzowi udaje się upiec pięćdziesiąt całkiem identycznych ciastek. Potem możesz zadać sobie pytanie, dlaczego wszystkie konie są jednakowe. Następnie pomyśl, czy człowiek ma nieśmiertelną duszę. Na koniec odpowiedz na pytanie, czy kobiety i mężczyźni są równi rozumem. Powodzenia!
W jednej chwili obraz na ekranie telewizora zniknął. Zofia przewijała taśmę do przodu i do tyłu, ale na kasecie nic więcej nie było.
Zofia próbowała pozbierać myśli, ale gdy tylko zaczynała zastanawiać się nad jakąś myślą, inna myśl wchodziła