Niewidoczni. Jacek Piekiełko
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niewidoczni - Jacek Piekiełko страница 10
Szelest papieru.
– To konieczne?
– Takie są procedury. Ale możemy to zrobić później. Jednak będę potrzebować danych i odpowiedzi na ten krótki wywiad.
– Dlaczego?
– Skonfrontuję to z naszą rozmową. Taką mam pracę i takich używam metod.
– Nie zrobi pani dla mnie wyjątku?
– W jakim sensie?
– Bo ja jestem wyjątkowy.
Chwila ciszy.
– Z czym pan do mnie przychodzi? O jakim problemie porozmawiamy?
– Czy tylko mi się wydaje, czy jest pani spięta?
Śmiech.
– Hmm… to pan mi płaci za sesję czy ja będę zmuszona zapłacić panu?
– Po prostu stwierdzam fakt. Wydaje mi się, że od początku nie jest pani do mnie pozytywnie nastawiona.
– Skądże. To mylne wrażenie. Po prostu może zbyt oficjalnie zaczęłam tę rozmowę.
– Możemy być do siebie nastawieni przyjaźnie lub wręcz odwrotnie, możemy sobie zaufać bądź nie, skrócić dystans lub postawić tamę, a nasza relacja może przyjąć formę asymetryczną. Wybór należy do pani, bo to pani tutaj ustala zasady.
– Musi mi pan powiedzieć o sobie coś więcej… Obstawiam, że studiował pan psychologię, prawda?
– Ja? Nie… Po prostu dużo czytam.
– Podręczników do psychologii?
– Zdarza się.
– Gratuluję więc możliwości czasowych. Mam z tym problem. Chroniczny brak czasu, zwłaszcza na lekturę.
– Każdy ma jakieś problemy.
– Opowie mi pan o swoim?
Tykanie wskazówek zegara.
– Bardzo często się denerwuję.
– W jaki sposób objawia się to zdenerwowanie? Czy powoduje złość?
– Tak.
– Złość na kogoś?
– Na siebie.
– Kiedy występuje zdenerwowanie? W jakich okolicznościach?
– Nie wiem, różnie.
– Jak się objawia?
– Boli mnie w kręgosłupie, na dole. Jakby mi ktoś wbijał szpilki. I mam rumieńce. Gdy uświadomię sobie, że mam rumieńce na twarzy, że ktoś widzi moje zdenerwowanie, rumienię się jeszcze mocniej. Cały płonę. Ludzie nieraz mają mnie za pijaka. Tak wyglądam.
– Czy temu stanowi towarzyszą jeszcze jakieś objawy fizyczne?
– Czasami trudno mi się oddycha.
– W sytuacjach stresowych?
– Tak.
– Jakie to są sytuacje?
– Różne.
Cisza. Dźwięk przesuwania dłoni po skórzanym obiciu fotela.
– Musi pan wiedzieć, że obowiązuje mnie zachowanie tajemnicy zawodowej.
– Dobrze, to dla mnie ważne, ale dzisiaj może lepiej skupię się na uzupełnieniu karty?
– Wszystko stopniowo. Natomiast nie wygląda pan na zestresowanego naszym spotkaniem.
– Zdecydowanie nie. Traktuję je jako czystą rozrywkę. Chcę dowiedzieć się więcej o sobie. W końcu. Bo zawsze jakąkolwiek wiwisekcję próbowałem odeprzeć. Broniłem się przed takimi myślami. Bałem się ich.
– Mam nadzieję, że uda mi się pomóc. Razem pozbędziemy się problemów. Dzisiaj nie chce pan powiedzieć nic więcej?
– Zajmę się dokumentami. Nie mam jakoś ochoty teraz się w to zagłębiać.
– Będzie pan musiał stawić temu czoła. Najlepiej nazwać po imieniu to, co nas trapi.
– Zrobię to z przyjemnością…
6
– Powiesz mi coś więcej na temat dziennika? – mówi Marcela, wyjmując z paczki papierosa typu slim.
– Podwieź mnie do domu, to ci go po prostu przekażę.
Arek zapala davidoffa. Czuje, jak dym wypełnia mu płuca; nikotyna działa na niego zbawiennie.
Marcelina rusza w stronę samochodu. Nagle się odwraca.
– Co robisz?
– Palę – odpowiada Lubosz.
– No chodź. Nie mam dla ciebie całego dnia.
– Jak palę, to nie idę.
– Boże…
– Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. – Arek wypowiada kwestię z sitcomu, naśladując aktora.
– To akurat pamiętam.
– No to uszanuj zwyczaje.
Lubosz pali wolno, rozkoszując się papierosem, Marcelina z kolei zaciąga się w sposób urywany, szybko wypuszczając dym z płuc.
– Myślisz, że Krótkowski może być odpowiedzialny za zniknięcie Sylwii? – Marcela podnosi oczy na Lubosza.
– Wątpię. Grubas jest cwany, ale tutaj musi chodzić o coś innego.
– To wykluczałoby wersję osobistej zemsty. Chyba że Oprak jest z nim w kontakcie.
– Myślę, że znalazłoby się więcej skurwysynów, którzy chcieliby mi dojebać.
– Trudno się nie zgodzić. Dowiedziałam się, że z wieloma osobami nie było ci po drodze.
– Od kogo?
– Od kogoś życzliwego.
– Od twojej lolitki?
Marcela płonie rumieńcem.
– Powiedz jej, że musi uważniej grzebać w aktach.
– Skąd