Zaginiona kronika. Jacek Ostrowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaginiona kronika - Jacek Ostrowski страница 16
– Jestem dziennikarzem, nazywam się Krawczyk… – zaczął Jacek.
Twarz gospodarza się zasępiła, ale tylko na chwilę.
– Ten Krawczyk? Pan ma na imię Jacek? No tak, pan jest tym polskim Jonesem. Nie poznałem przez tę maseczkę. Wielokrotnie widziałem pana w telewizji. Pasjonuję się pańskimi artykułami. Niesamowite, nigdy nie myślałem, że pana osobiście poznam, a tu pan siedzi u mnie domu, na moim krześle. Cieszę się bardzo. Co pana sprowadza do Płocka? Jakieś nowe śledztwo? Aż mnie ściska z ciekawości.
– Szukam mnicha Bernarda.
– Kogo? – Patrzył na Jacka z niedowierzaniem. – Pierwszy raz słyszę o takim zakonniku. Chyba że szuka pan nieboszczyka, to tu Bernardów mamy kilku. Dwóch leży w farze pod posadzką i jeden w katedrze. Co do innych, to nie pamiętam. Jednak są bardzo wiekowi i proszę nie liczyć na jakiś wywiad z nimi, co najwyżej jakiś artykulik o nich. – Zarechotał z własnego dowcipu.
– Czyli pan mi nie pomoże?
– Chcę, to dla mnie spora frajda panu pomóc, ale proszę podać więcej szczegółów, a nie tylko imię. Historia Płocka liczy ponad dziesięć wieków, a przez te lata mnóstwo się tu działo.
Jacek nie zamierzał zdradzać mu wszystkiego.
– Gdzieś w starych dokumentach przewija się to imię. Być może jest kluczem do odnalezienia pewnych kronik – wyjaśnił mętnie.
Seputa z wrażenia dostał wypieków na twarzy.
– Cholera, to pewnie chodzi o Galla Anonima? Odszukanie jego kronik to byłoby coś. Zaciekawił mnie pan, proszę opowiedzieć więcej, proboszcz poczeka. Wstawię wodę na herbatę, wyłączę tę cholerną klimatyzację i trochę tu przewietrzę.
Podniósł się od stołu, ale zaraz wrócił.
– No nie da się okna otworzyć. Hałas z ulicy nie pozwala mi racjonalnie myśleć. Znów wybierają Płocczanina Roku. A co konkretnie było w tych dokumentach na temat tego zakonnika?
– Nie za wiele. Nie wykluczam, że się dobrze znali, być może Gall Anonim zatrzymywał się u niego na nocleg, a może Bernard pomagał mu w pisaniu. Teraz to są tylko zwykłe dywagacje, nic więcej.
Seputa uśmiechnął się zagadkowo.
– W katedrze jest nagrobek jakiegoś zakonnika o imieniu Bernard. Co ciekawe, akurat jest z tamtego okresu. Może warto do niego zajrzeć?
Jackowi serce mocniej zabiło, ale nic nie dał po sobie poznać. Wiedział, że zakonników nieraz chowano z różnymi przedmiotami. Często był to modlitewnik, innym razem różaniec, a czasem coś niemającego nic wspólnego z religią.
– Mam się włamać do grobu? Czy to nie szalone, a do tego świętokradztwo? Po tylu latach pewnie tam są same kości – rzekł jakby od niechcenia.
– O przepraszam, ja nic panu nie sugeruję, ale o ile wiem, pan już do niejednego grobowca zaglądał i nie zawsze legalnie.
Seputa patrzył wyczekująco na gościa. Delikatny drwiący uśmieszek pojawił mu się w kącikach ust.
– Gdzie dokładnie jest ten grobowiec? Pójdę go obejrzeć, tylko obejrzeć. – Ostatnie słowo zabrzmiało dość dwuznacznie.
WATYKAN
Kardynał Toscanii wracał z wieczornej modlitwy, kiedy podszedł do niego ksiądz Dec. Jakiś czas temu zlecił mu przeszukanie archiwum i znalezienie wszystkich dokumentów dotyczących papieża Kaliksta II oraz jego kontaktów z niejakim Gracjanem.
– Co tam masz, Dec? Jest coś ciekawego?
– Niestety, nie miałem dostępu do niektórych dokumentów.
– Jak to? – zdziwił się hierarcha. – Przecież dałem ci odpowiednie pełnomocnictwa.
– Ubiegł mnie biskup Baloro. Zabrał część pergaminów.
– Niemożliwe. Nie wolno wynosić dokumentów z archiwum, takie jest zarządzenie Ojca Świętego. Muszę porozmawiać z Balorem. Ciekawe, czemu go to interesuje? Dowiedziałeś się czegoś o tym szubrawcu Gracjanie?
– Tak, miałem to szczęście. On był wcześniej zakonnikiem i zszedł na złą drogę. Jego duszę opętał szatan. Wyrzucono go ze stanu duchownego, a papież nałożył na niego ekskomunikę.
– Kalikst Drugi.
– Właśnie, że nie. Ekskomunikował go Grzegorz Ósmy, obecnie zwany antypapieżem. Wtedy Gracjan wstąpił do tajnego stowarzyszenia wrogów Kościoła zwanego Anskarydami, założonego przez Wilhelma Wielkiego, hrabiego Burgundii, notabene ojca Kaliksta Drugiego.
– Czy chcesz powiedzieć, że Kalikst Drugi był wrogiem Kościoła? Chyba żartujesz?
– To były dziwne czasy. Wszystko było możliwe.
– No dobra, ale czego więcej się dowiedziałeś o Gracjanie? To mnie obecnie najbardziej interesuje.
– Był prawą ręką Kaliksta. Wysyłał go na różne szemrane misje. Z ostatniej nie wrócił.
– Gdzie go wysłał?
– Na pogranicze chrześcijaństwa, do Poloniorum regio. Miał zabić niejakiego Anonima i odebrać mu ważne dokumenty.
– Czy sprecyzowano, o jakie dokumenty chodziło?
– Te materiały zabrał biskup Baloro.
– I znów ten Baloro. W końcu muszę z nim pogadać.
PŁOCK
Jacek siedział przy stole i delektował się zimnym piwem. Jego myśli krążyły wokół ojca Bernarda. Jak włamać się do grobowca średniowiecznego mnicha i zrobić to dyskretnie? Teraz zaczynał żałować, że skłonił Monikę do wyjazdu. Mogłaby chociaż stanąć na czatach. Może trzeba zabrać Seputę? To też jakieś rozwiązanie. Na pewno nie odmówi.
Trzasnęły drzwi wejściowe. Jacek tak raptownie odstawił szklankę, że piwo się z niej ulało. Nikt poza Moniką nie miał kluczy. Chwycił za sztylet i zerwał się z krzesła.
W progu stała Monika. W ręku trzymała torbę podróżną, tę samą, z którą wyjechała. Uśmiechała się do niego ciut przepraszająco.
– Wróciłam. Sam nie dasz rady, muszę ci pomóc – oznajmiła, stawiając bagaż na podłodze.
– Nie powinnaś była tego robić.
– Może nie powinnam, ale zrobiłam i basta.
Zadzwonił telefon. To Seputa, Jacek od razu poznał go po głosie.
– Właśnie się dowiedziałem, że jest pan szczęściarzem. Chciałem poinformować, że przez najbliższe dwa dni katedra