Legion Nieśmiertelnych. Tom 3. Świat Postępu. B.V. Larson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Legion Nieśmiertelnych. Tom 3. Świat Postępu - B.V. Larson страница 6

Legion Nieśmiertelnych. Tom 3. Świat Postępu - B.V. Larson

Скачать книгу

align="center">

      – 3 –

      W tym miejscu wypada wspomnieć o kilku ciekawostkach dotyczących maszyn wskrzeszających. Pomoże wam to zrozumieć, co zaszło później w tamten upalny piątek w Georgii. Kopie zapasowe naszych ciał są tworzone co jakiś czas, począwszy od dnia zwerbowania. Gdy ktoś wraca do życia, to zazwyczaj w takim stanie, w jakim był tego dnia, gdy skopiowano jego komórki. Przynajmniej pod względem fizycznym.

      Są jednak pewne wyjątki od tej reguły. Jeżeli ktoś potrzebował operacji plastycznej lub poprawił kondycję poprzez ćwiczenia i trening, może potem uaktualnić skany komórkowe ciała, aby mieć pewność, że powróci do życia w jak najlepszej formie.

      Umysł legionisty kopiowany jest oddzielnie. Dokonuje się tego poprzez przyrostowe aktualizacje, transkrybujące wyłącznie zmiany w naszych sieciach neuronowych. Proces ten jest przeprowadzany dużo częściej, abyśmy mogli pamiętać wszystko, czego nauczyliśmy się na szkoleniach i co przeżyliśmy. Transkrypcją przeważnie zajmują się nasze stuki. Jeżeli znajdują się w zasięgu radiostacji przekaźnikowej, przesyłają dane o naszych sieciach neuronowych mniej więcej co minutę. Dzięki temu jesteśmy w stanie przypomnieć sobie okoliczności własnej śmierci.

      Jedynym żyjącym świadkiem zadymy w mojej skromnej szopie była specjalistka techniczna Natasha Elkin. Znała mnie, a ja czasami podejrzewałem, że nawet trochę się we mnie podkochuje. Cokolwiek tak naprawdę do mnie czuła, tamtego dnia postanowiła mnie kryć.

      Natasha była technikiem, i to dobrym. Zhakowała stuki wszystkich martwych kutafonów z Hegemonii i wymazała ostatnio przesłane dane. Dokładne okoliczności ich śmierci zostały zatem zapisane w jej umyśle i odzyskane w moim, za to ci zasrańcy z Hegemonii zapomnieli o dramatycznym finale konfrontacji. Wiedzieli, że do mnie przyszli. Wiedzieli, że wdarli się siłą do środka i zrobili awanturę. Nie mieli jednak bladego pojęcia, w jaki sposób zginęli.

      Gdy pozaziemska maszyna w centrum Atlanty ponownie wydała mnie na świat, oddział funkcjonariuszy Hegemonii już czekał na miejscu, by mnie aresztować. Osłabiony i nagi, miałem akurat dość czasu, by odczytać na stuku prywatną wiadomość od Natashy, zanim zaciągnęli mnie do celi.

      „Pełny luz, rżnij głupa, nic nie pamiętasz” – napisała.

      Starłem tekst odrętwiałymi palcami, by przepadł w odmętach sieci. Zdobyłem się na lekki uśmieszek.

      Rżnięcie głupa to dla mnie pestka – niektórzy mówią, że to mój jedyny wrodzony talent. Gliniarze wojskowi z Hegemonii przetrzymywali mnie i maglowali do upadłego, jednak w końcu dali za wygraną.

      Według ich ustaleń za cholerę nie byłem w stanie sobie nic przypomnieć. A przynajmniej nie więcej niż pozostała trójka denatów. Luki wypełniała jedynie opowieść Natashy o tym, jak trzej niewydarzeni funkcjonariusze policji wojskowej obłapiali ją i pastwili się nad jej chłopakiem. Winą za utratę pamięci obarczono kiepską jakość usług sieciowych w tamtym regionie – było to wystarczająco wiarygodne wyjaśnienie. Nawet ja mógłbym poręczyć za prawdziwość takiej wersji wydarzeń.

      Pod koniec bardzo długiego dnia wydano mi mundur i dowiedziałem się, że Natasha przyjechała po mnie aż z Waycross. Gdy zwalniano mnie z aresztu, słyszałem, jak członkowie Hegemonii ze stacji Atlanta klną pod nosem. Wielkodusznie przymknąłem oko na ich humorzaste zachowanie i wyszedłem w doskonałym nastroju.

      Wraz z Natashą podążyłem do wyjścia z budynku najszybciej jak się dało. Jednak przy drzwiach wyjściowych – okratowanych i wzmocnionych odrutowanymi szybami – zobaczyliśmy trzy znajome twarze. Wyprostowałem się i zesztywniałem, ale oni wyciągnęli ręce w przepraszającym geście, dłońmi do przodu.

      – Posłuchaj, McGill… – zaczął kościsty, łysiejący specjalista.

      Po raz pierwszy zauważyłem, że ma na nazwisko Turner. Kiedy mnie atakował, nie chciało mi się czytać jego identyfikatora.

      – Posłuchaj – powtórzył. – Przyszedłem… przyszliśmy tutaj, żeby cię przeprosić. Jeśli to cokolwiek zmienia. Nie wiemy, co zaszło u ciebie w domu. Ale chyba wszyscy się zgodzimy, że zapłaciliśmy za to. Cokolwiek to było.

      Stałem w bezruchu przez kilka sekund, napawając się ich skrępowaniem.

      – Ja mogę przyjąć wasze przeprosiny, Turner – oznajmiłem wreszcie i zwróciłem się w stronę Natashy. – Ale jeśli chodzi o stawianie zarzutów, to tylko obecna tu Natasha wie, co tak naprawdę ją spotkało. O ile mi wiadomo, była napastowana.

      Natasha przez chwilę patrzyła mi w oczy, a potem spojrzała na trzech delikwentów. Wciągnęła powietrze i powiedziała:

      – Mam nadzieję, że zdają sobie panowie sprawę, że wszyscy jesteśmy legionistami. Nie powinniśmy pozwolić, by poróżniły nas małostkowe animozje. W końcu działamy w służbie tego samego świata.

      – Tak, psze pani – przyznał ochoczo grubas. – Naprawdę przepraszamy, że… zrobiliśmy to, co zrobiliśmy.

      – Zapłaciliście straszliwą cenę – odparła, patrząc na nich ze współczuciem. – Wszyscy zginęliście z krzykiem. A pan, panie Turner, na koniec nawet narobił w portki!

      Turner zmrużył powieki, co nadało mu jeszcze bardziej nieprzyjemny wygląd. Dwaj pozostali miętosili w palcach czapki.

      – Zważywszy na te okoliczności, nie wniosę oskarżenia – powiedziała w końcu Natasha.

      Wyraźnie im ulżyło.

      – Dziękujemy, psze pani! – powiedział tłuścioch. – I żeby nie było, nie rozumiem, jakim cudem to wszystko mogło się tak…

      Natasha uniosła dłoń i wszyscy natychmiast umilkli.

      – Na przyszłość starajcie się panować nad sobą – poradziła, po czym przecisnęliśmy się obok nich.

      Powstrzymywałem śmiech przez całą drogę do jej samochodu. Natasha odpaliła silnik i poszybowaliśmy przez miasto. Wtedy rozrechotałem się tak głośno, że rozbolał mnie brzuch. W końcu dostrzegłem jednak, że Natashy wcale nie dopisuje humor.

      – Hej – zagaiłem, rozglądając się. – Nie powinniśmy wjechać na autostradę? Tak szybciej wyjedziemy z miasta.

      – Nie wyjeżdżamy z miasta – odparła. – Dostaliśmy oficjalne rozkazy. Od Legionu Varus. Mamy się zameldować w miejscowym Kapitularzu.

      – Super…

      Dotknąłem palcem stuka, a moje rozbawienie minęło jak ręką odjął. Ktokolwiek polecił mnie aresztować, postanowił już nie wysługiwać się miejscowymi wieprzami. Tym razem skontaktował się z moimi przełożonymi. Rzeczywiście dostałem rozkaz, by stawić się niezwłocznie w Kapitularzu.

      Dla każdego z ziemskich legionów na powierzchni planety funkcjonowały Izby Werbunkowe i Kapitularze. Reszta naszej organizacji istniała w kosmosie, zwykle w postaci potężnych transportowców, służących do przerzucania żołnierzy na planety, na których mieli misje do wykonania.

      Izby Werbunkowe były wielkimi budowlami wzniesionymi w największych miastach. Zwykle na jeden sektor przypadała jedna Izba. Instytucje te zajmowały się poborem

Скачать книгу