Ścigana. Блейк Пирс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ścigana - Блейк Пирс страница 7
– Brzmi świetnie.
Gdy dwaj mężczyźni wychodzili przez wahadłowe podwójne drzwi z biblioteki, prowadzili niedbałą pogawędkę.
Hatcher stał przez chwilę w milczeniu, przyglądając się dokładnemu położeniu pojemnika. Zapłacił strażnikowi, by przez kilka dni stopniowo poruszał kamerą monitorującą, aż w bibliotece pojawił się martwy punkt – taki, którego strażnicy obserwujący monitory jeszcze nie zauważyli. Wyglądało na to, że kierowca trafił w dziesiątkę.
Hatcher wyszedł cicho spomiędzy regałów i wszedł do kosza. Kierowca zostawił na dole gruby, ciężki koc. Hatcher naciągnął koc na siebie.
To była jedyna faza planu Hatchera, w której obawiał się, że wszystko mogło pójść nie tak. Wątpił jednak, czy nawet gdyby ktoś wszedł do biblioteki, zajrzałby do kosza. Inni, którzy normalnie mogliby dokładnie sprawdzić ciężarówkę z książkami po jej opuszczeniu, również zostali opłaceni.
Nie, żeby był zmartwiony czy zdenerwowany. Nie czuł takich emocji już od trzech dekad. Człowiek, który nie miał nic do stracenia w życiu, nie miał powodu do niepokoju czy lęku. Jedyne, co mogło go zainteresować, to obietnica tego, co nieznane.
Leżał pod kocem, uważnie nasłuchując. Słyszał, jak zegar ścienny odmierza minutę.
Jeszcze pięć minut, pomyślał.
Taki był plan. Te pięć minut dałoby Freddy’emu możliwość wyparcia się. Mógłby szczerze powiedzieć, że nie widział Hatchera wchodzącego do kosza. Mógłby powiedzieć, że myślał, że Hatcher faktycznie wcześniej opuścił bibliotekę. Po pięciu minutach Freddy i kierowca mieli wrócić, a Hatcher zostanie wywieziony z biblioteki, a następnie z więzienia.
W międzyczasie Hatcher pozwolił swoim myślom skupić się na tym, co zamierzał zrobić ze swoją wolnością. Niedawno usłyszał wiadomości, które sprawiły, że warto było ryzykować – a nawet, że to ryzyko było interesujące.
Hatcher uśmiechnął się, kiedy pomyślał o innej osobie, która byłaby żywo zainteresowana jego ucieczką. Żałował, że nie widział twarzy Riley Paige, kiedy dowiedziała się, że jest na wolności.
Zaśmiał się bardzo cicho.
Miło będzie znów ją zobaczyć.
Rozdział 4
Riley patrzyła, jak April otwiera pudełko zawierające prezent bożonarodzeniowy, który kupił jej Ryan. Zastanawiała się, w jakim stopniu Ryan był obecnie dostrojony do gustu swojej córki.
April uśmiechnęła się, wyjmując bransoletkę.
– Jest śliczna, tatusiu! – powiedziała i pocałowała go w policzek.
– Słyszałem, że są teraz modne – wyjaśnił Ryan.
– Tak! – potwierdziła April. – Dzięki!
Potem ledwo zauważalnie mrugnęła do Riley. Riley stłumiła chichot. Zaledwie kilka dni wcześniej April powiedziała Riley, jak bardzo nienawidziła tych głupich bransoletek, które nosiły teraz wszystkie dziewczyny. Mimo to April spisała się świetnie, udając entuzjazm.
Oczywiście Riley zdawała sobie sprawę, że to nie była do końca gra. Widziała, że April była zadowolona z tego, że jej ojciec podjął przynajmniej próbę kupienia prezentu bożonarodzeniowego, który by jej się spodobał.
Riley bardzo podobnie myślała o drogiej torebce, którą kupił jej Ryan. To wcale nie był jej styl i nigdy nie będzie jej nosiła – chyba że Ryan będzie przebywał w pobliżu. I z tego, co wiedziała, Ryan dokładnie tak samo myślał o portfelu, który ona i April kupiły dla niego.
Znowu staramy się być rodziną, pomyślała Riley.
I na razie wydawało się, że im się to udaje.
Był świąteczny poranek i Ryan właśnie przyszedł spędzić z nimi dzień. Riley, April, Ryan i Gabriela siedzieli przy kominku, popijając gorącą czekoladę. Z kuchni unosił się wspaniały zapach świątecznej kolacji przygotowanej przez Gabrielę.
Riley, April i Ryan mieli na sobie szaliki, które zrobiła dla nich Gabriela, a Gabriela miała na sobie puszyste kapcie, które kupili jej April i Riley.
Zadzwonił dzwonek do drzwi i Riley podeszła, żeby otworzyć. Jej sąsiad Blaine i jego nastoletnia córka Crystal stali na zewnątrz.
Riley była jednocześnie zachwycona i zaniepokojona ich widokiem. W przeszłości Ryan okazał Blaine’owi więcej niż odrobinę zazdrości – i nie bez powodu, musiała przyznać Riley. Prawda była taka, że uważała go za całkiem atrakcyjnego.
Riley nie mogła powstrzymać od mentalnego porównania go z Billem i Ryanem. Blaine był kilka lat młodszy od niej, szczupły i wysportowany. Poza tym podobało jej się, że nie był na tyle próżny, by ukrywać cofającą się linię włosów.
– Zapraszam do środka! – zawołała Riley.
– Przepraszam, nie mogę – odpowiedział Blaine. – Muszę iść do restauracji. Ale przywiozłem Crystal.
Blaine był właścicielem popularnej restauracji w centrum miasta. Riley zdała sobie sprawę, że nie powinna być zaskoczona, że knajpa jest otwarta w Boże Narodzenie. Świąteczny obiad w Blaine’s Grill musiał być pyszny.
Crystal wbiegła do środka i dołączyła do grupy przy kominku. Razem z April, chichocząc, natychmiast rzuciły się na prezenty, które dla siebie kupiły.
Riley i Blaine dyskretnie wymienili kartki świąteczne, po czym Blaine wyszedł. Kiedy Riley ponownie dołączyła do grupy, Ryan minę miał raczej kwaśną. Riley schowała kartkę, nie otworzywszy jej najpierw. Zaczeka, aż Ryan zniknie.
Moje życie z pewnością jest skomplikowane, pomyślała. Ale zaczynało się wydawać podobne do prawie normalnego życia – wersji życia, którą mogłaby się cieszyć.
Kroki Riley odbiły się echem w dużym ciemnym pokoju. Nagle rozległo się głośne trzaskanie wyłączników. Zapaliły się światła, które oślepiły ją na kilka sekund.
Riley znalazła się na korytarzu czegoś, co wyglądało na muzeum figur woskowych wypełnione przerażającymi eksponatami. Po jej prawej stronie znajdowało się zwłoki nagiej kobiety, rozrzucone jak lalka na drzewie. Po jej lewej stronie była martwa kobieta owinięta łańcuchami i zwisająca z latarni. Eksponat dalej przedstawiał zwłoki kilku kobiet z rękami związanymi za plecami. Dalej leżały zagłodzone trupy z groteskowo ułożonymi kończynami.
Riley rozpoznała każdą scenę. To były wszystkie sprawy, nad którymi pracowała w przeszłości. Weszła do swojej osobistej komnaty horroru.
Ale co ona tutaj robiła?
Nagle usłyszała młody głos wołający z przerażeniem.