Krew Imperium. Brian McClellan

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew Imperium - Brian McClellan страница 3

Krew Imperium - Brian McClellan Bogowie Krwi i Prochu

Скачать книгу

za ramię, ale ona ani drgnęła, tylko, szczękając zębami, utkwiła wzrok w Sedialu.

      – Czy ty…

      – Co, moja droga? – spytał zniecierpliwiony. – Czy nie zamierzam cię torturować? – Posłał jej swój najlepszy dziadkowy uśmiech. – Wierz mi, gdybym tylko sądził, że to by coś dało, byłabyś już w drodze do mych Kościanych Oczu. Ale jesteś przypadkową osobą, pozbawioną silnej woli, a bez względu na to, co o mnie słyszałaś, nie rozgniatam robaków jedynie z czystej złośliwości. Tylko z konieczności. – Raz jeszcze machnął dłonią i chwilę później po dziewczynie nie było śladu.

      Ji-Noren powrócił po kilku minutach. Stał przy drzwiach pogrążony w milczeniu, podczas gdy Sedial próbował ponownie zanurzyć się w błogostan medytacji, jaki ogarnął go wcześniej. Bezskutecznie. Chwila spokoju przeminęła. Głowa go bolała. Miejsce za okiem pulsowało dotkliwie za każdym razem, gdy Sedial używał magii. Westchnął nieznacznie i dźwignął się na nogi. Podszedł do biurka po przeciwnej stronie pomieszczenia, usiadł i zaczął podpisywać rozkazy przeniesienia robotników Palo z budowania domów w północnej części do nowej fortecy wznoszonej na południu.

      – Czy możemy odnaleźć Ichtracię w inny sposób? – zapytał cicho Ji-Noren.

      – Nie – odparł Sedial. Prześledził spojrzeniem treść rozkazu i opatrzył dokument podpisem u dołu. – Nie możemy. Zwykłe sposoby zawiodły, przesłuchaliśmy każdego, kto miał z nią jakikolwiek związek.

      – A sposoby magiczne?

      – Uprzywilejowani z Dynizu nauczyli się chować przed Kościanymi Oczami już dawno temu. Nawet krew naszej rodziny nie wystarczy, bym przełamał jej obronę.

      – A ten szpieg? Bravis?

      Sedial spojrzał na posiniały nadgarstek. Siniec był sprawką jednej z wnuczek, Ichtracii, i jej czarów, ból za okiem – drugiej.

      – Ka-poel go ochrania – powiedział cicho i podniósł wzrok ku pudełku na półce. Pudełko zawierało palec szpiega i kilka fiolek z jego krwią. Okazały się bezużyteczne, mimo to Sedial je zatrzymał.

      – Poszerzyłem zakres poszukiwań do trzystu mil – oznajmił Ji-Noren. – Złapiemy ich.

      To zapewnienie rozpaliło w piersi Sediala iskrę furii. Zdusił ją, podpisując się na kolejnym dokumencie i przykładając oficjalną pieczęć. Nie powinien w ogóle potrzebować żołnierzy przeszukujących piwnice i strychy w poszukiwaniu wnuczki i tego plugawego szpiega. Był przecież najpotężniejszym Kościanym Okiem na świecie. Znalezienie zbiegów powinno być dlań kwestią jednej myśli.

      Miejsce za okiem znów zapulsowało. Tak czy inaczej, drugim najpotężniejszym Kościanym Okiem. I mimo bólu czuł odrobinę dumy z Ka-poel. Byłaby niesamowitą uczennicą albo potężną ofiarą. Tą drugą jeszcze mogła zostać.

      – Ichtracia i szpieg albo są po drugiej stronie kontynentu, albo ukrywają się pod naszymi nosami. Skoncentruj poszukiwania w mieście. – Znów wstał i rozprostowując grzbiet, posłał Ji-Norenowi szeroki uśmiech. – Ka-poel rozmieniła swoje siły na drobne. Chroni swą magią dziesiątki ludzi, zamiast użyć jej jako broni. Gdyby nie była tak rozproszona, toby mnie zabiła.

      Ji-Noren zmarszczył brwi, jakby nie do końca rozumiał, dlaczego to dobra wiadomość. Sedial poklepał go po ramieniu.

      – Będzie nadal robić ten sam błąd. W końcu osłabnie na skutek moich ataków i wtedy ją złamię.

      – Aha. A wiemy, gdzie ona jest?

      – Na zachodzie. Nie jestem pewien, gdzie dokładnie, ale zakładam, że szuka pozostałych kamieni bogów.

      – Nie wie, że już je mamy.

      – Owszem, podejrzewam, że tego nie wie. – Sedial odwrócił się do człowieka-smoka. – Nadal się krzywisz.

      – Wielu mamy tu wrogów – stwierdził Ji-Noren.

      – Jak się spodziewaliśmy.

      – Więcej, niż się spodziewaliśmy. I o wiele potężniejszych. Czytałeś, panie, raporty o tym, co tych dwoje magów prochowych zrobiło z siłami wysłanymi śladem lady Krzemień?

      Sedial zignorował pytanie. Po jednym kłopocie naraz.

      – Nie obawiaj się, przyjacielu. – Przeszedł przez pokój, kierując się ku drzwiom. Zbliżała się pora herbaty i może Sedial będzie mógł się nią delektować, zanim kolejny posłaniec przybędzie z jakimś niedorzecznym problemem, który wymaga rozwiązania. – Wygraliśmy niemal wszystkie bitwy stoczone na tym przeklętym kontynencie. Mamy dwa kamienie bogów. Kiedy przełamiemy zaklęcia Ka-poel nałożone na ten z Landfall, będziemy mogli działać.

      – A lady Krzemień z tą nową adrańską armią na północy? – nie ustępował Ji-Noren. – Oni mają trzeci kamień.

      – Ale nie wiedzą, jak go użyć. – Sedial zamilkł na moment, po czym podjął pokrzepiającym tonem: – Mają, ile tam? Trzydzieści tysięcy żołnierzy? Tylko w tamtym regionie mamy nad nimi przewagę jeden do czterech.

      – Teraz mają Uprzywilejowanych i magów prochowych.

      – To ich podkupimy – oświadczył Sedial. – Delegacja adrańska będzie bardziej spolegliwa niż uparta lady Krzemień. Może i zyskała armię, ale razem z armią dostała całą politykę Dziewięciu. Spodziewam się, że ta druga okaże się trudniejsza do opanowania niż pierwsza. – Położył dłoń na klamce i w tym samym momencie po drugiej stronie drzwi rozbrzmiały czyjeś pospieszne kroki. Sedial wywrócił oczami i otworzył. Za progiem zobaczył pokrytego potem i kurzem posłańca, który zatrzymał się, dysząc ciężko. – O co chodzi? – spytał ostro Sedial.

      – Udało nam się, panie.

      Sedial spojrzał na przybysza ze zdumieniem.

      – Co niby?

      – Kamień bogów, panie. Uprzywilejowani i Kościane Oczy mówią, że rozwiązali problem.

      Trzeba było chwili, by do Sediala dotarło, co usłyszał.

      – Są pewni? Przełamali zaklęcia mojej wnuczki?

      – Tak, Wielki Ka. Absolutnie pewni.

      Sedial uśmiechnął się szeroko. Odetchnął z ulgą i skinął głową posłańcowi, po czym zamknął drzwi i pospiesznie wrócił do biurka.

      – Udało nam się, Norenie – szepnął.

      – Gratuluję, Wielki Ka – odpowiedział ciepło człowiek-smok.

      Sedial sięgnął pod blat i wyjął niewielkie pudełko na cygara, oznaczone herbem jego Domu. Pod wpływem dotyku zapulsowało magią i zaczęło robić się coraz cieplejsze i cieplejsze, aż wreszcie Sedialowi udało się przekłuć palec i wcisnąć odrobinę krwi w specjalny węzeł na spodzie. Wieczko pudełka odskoczyło, ukazując kilkadziesiąt kopert zabezpieczonych specjalnymi zaklęciami. Sedial wyjął je niemalże z czcią i podał Ji-Norenowi.

      – Bezzwłocznie wyślij

Скачать книгу