Spotkajmy się, zanim przyjdzie zima. Zbigniew Zborowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Spotkajmy się, zanim przyjdzie zima - Zbigniew Zborowski страница 1
Spis treści
1 Okładka
5 CZĘŚĆ I Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14
6 CZĘŚĆ II Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Rozdział 21 Rozdział 22 Rozdział 23 Rozdział 24 Rozdział 25 Rozdział 26 Rozdział 27 Rozdział 28 Rozdział 29 Rozdział 30 Rozdział 31 Rozdział 32 Rozdział 33 Rozdział 34
7 CZĘŚĆ III Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Rozdział 21 EPILOG
Redakcja: Piotr Królak
Projekt okładki: Kav Studio Pola Rusiłowicz
Zdjęcie na okładce: ©Shutterstock
DTP: INSATSU Michał Żelezniakowicz
Korekta: Monika Łobodzińska-Pietruś, Słowne Babki
Redaktor prowadzący: Katarzyna Monika Słupska
Copyright © Zbigniew Zborowski, 2021
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark).
Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku.
Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.
Wydanie I
ISBN 978-83-8143-617-5
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.
– Pani wcale nie przyszła do mnie jako dziennikarka. Nie chodzi o wywiad do pisma, prawda?
I co teraz? Żeby zyskać na czasie, Monika założyła nogę na nogę i rozejrzała się po gabinecie. Pod oknem stało biurko. Ciężkie. Pewnie mahoniowe. Albo z jakiegoś innego szlachetnego drewna. Srebrzył się na nim jedynie otwarty laptop z nadgryzionym jabłuszkiem, pyszniła ciężka lampa z brązu i wygięty w łuk orientalny nóż do papieru. Poza tym nic nie zakłócało