Chamstwo. Kacper Pobłocki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Chamstwo - Kacper Pobłocki страница 27
W Polszcze nie było Wersalu – jednego, centralnego dworu – istniały za to niezliczone dworki. Polszcza nie przypominała średniowiecznej Francji, bardziej niemiecką Rzeszę, z jej federacją lokalnych państw i państewek313. Na czele każdego z nich stał jaśniepan, wokół którego kręcił się cały ten spektakl pańskości i usłużności. Słowo „dwór” pochodzi od tego samego rdzenia co „drzwi”, „wrota”. Znaczyło też „miejsce za wrotami”, tak jak łacińskie forum. Dlatego w zwrocie „fora ze dwora!”, jak przypomina językoznawca, „powtarzamy te same słowa, jedno łacińskie, drugie polskie”314. Oba nazywały przestrzeń publiczną – to, co znajduje się pomiędzy indywidualnymi ciałami. Być na forum to być razem i jednocześnie na publicznym widoku.
Do Wersalu pospólstwo nie miało wstępu, ale chłopi i chłopki w Polszcze pozostawali w nieustannym kontakcie z kulturą dworską. To właśnie relacja z najbliższym dworem wyznaczała tożsamość pańszczyźniaków, te publiczne maski, które przywdziewano.
„Najbardziej popularnym, a w każdym razie najbardziej doniosłym społecznie ujęciem społecznej stratyfikacji jest ujęcie dychotomiczne: podział społeczeństwa na dwie główne grupy, na tych, co są u góry, i tych, co na dole”315, twierdził socjolog. Opowieści o tym, że społeczeństwo dzieli się na pół, na biednych i bogatych, rządzonych i rządzących, nas i onych, są uniwersalne. Ten sam badacz przytacza Biblię, a także wierzenia hinduskie czy Koran, w którym czytamy: „I umieściliśmy ludzi w szeregach, jednych ponad drugimi, aby jedni mogli czynić drugich swymi sługami”316.
Inni socjologowie często krytykowali takie dychotomiczne metafory, wytykając ich papierowość. Mówili: przecież każde społeczeństwo jest różnorodne i skomplikowane. Jednak takich dychotomicznych pojęć, często używanych przez klasy ludowe do opisania rzeczywistości, która je otaczała, nie należy czytać dosłownie, tak jakby społeczeństwo składało się wyłącznie z dwóch odrębnych grup – tylko uznać je za opis pewnej relacji. Nie ma bowiem pana bez sługi ani sługi bez pana. Im więcej sług, tym większy pan. Im słudzy bardziej usłużni, tym bardziej wielkopańskie państwo. Panowanie i służenie to maski, które się zakłada, wchodząc w interakcję z innymi członkami tego samego społeczeństwa. Obie role – nie tylko w rytuale bicia – są ze sobą nieuchronnie powiązane. Pokazują, jak rozkłada się w społeczeństwie władza. Stratyfikacja społeczna, czyli podział na poszczególne grupy i podgrupy, na różne kategorie szlachty, różne kategorie chłopstwa oraz kategorie wymykające się stanowym podziałom – jak ludzie luźni, budnicy czy górale – jest wobec tego wtórna.
Zasada służebności/pańskości wyrażała sprawę kluczową: rozróżnienie na tych, którzy są od danej pracy wolni, i tych, którzy muszą ją wykonać. Wszystkie roboty łączyło jedno: ich służebny charakter. W każdej ktoś był panem. Ale zwykle kto inny: szlachcic na folwarku albo jego dzierżawca, albo mąż, albo ojciec w domu zamożnego kmiecia. Tak właśnie społeczeństwo Polszczy układało się w wieloszczeblowy system służebności317. Można streścić go w jednej, prostej maksymie: służka robi na pana, a pan robić nie musi, bo jest obsługiwany.
Idea stanów tworzących feudalną piramidę prowadzi nas na manowce, sugerując, jakoby dawne społeczeństwo pozostawało w stanie zamrożenia. W rzeczywistości było rozedrgane, choć faktycznie dążyło do porządku. Porządek ten miał hierarchiczny charakter. Samo słowo „porządek” wywodzi się od słowa „rząd”. „Prasłowiańskie to – zauważa językoznawca – ale tylko w znaczeniu szeregu, kolei […], u nas szczególniej rozwinięte”318. Z tego samego rdzenia wzięły się i „urząd”, i „narzędzie”, i „nierządnica”. A także określenia, które organizowały tę wieloszczeblową hierarchię: nadrzędny i podrzędny.
Tak o relacji nadrzędności i podrzędności pisał Kajetan Koźmian: „Była w istocie ustanowiona prawdziwa hierarchia arystokratyczna wśród demokracyi. I tak podłość, żebractwo zaczynało się od zagonowego szlachcica, a postępowało w górę, aż do stopni tronu. Miała więc Polska arystokratów krajowych wichrzących krajem, miały województwa przewodzących po województwach i powiatach, miały parafie możniejszą szlachtę panującą nad wioskami, miały wsie arystokratów górujących nad zagonową szlachtą; zagonowej szlachcie nic nie zostało, jak głowę wyżej nosić nad ekonomami, pisarzami i wszelkiego rodzaju służącemi”319.
Hierarchia nie była ustalona raz na zawsze, musiała być ustanawiana wciąż na nowo: istniała tylko w relacjach międzyludzkich. I wcale nie kończyła się na linii stanowej, lecz przenikała głębiej. Szlachcic zagonowy nosił głowę wyżej od ekonomów i innych sług, ale urzędnicy z dworu też mogli sobie popanować – potrzebowali tylko kogoś o bardziej podrzędnym statusie, na przykład chłopa. Ale i ten był w stanie zrekompensować sobie upokorzenia, musiał jedynie znaleźć kogoś jeszcze słabszego.
Autorka podręcznika prowadzenia gospodarstwa wydanego w 1857 roku opisywała służebników jako ludzi „grubych obyczai, którzy tylko ręką męską nawykli być prowadzeni”320
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.