Chamstwo. Kacper Pobłocki

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Chamstwo - Kacper Pobłocki страница 6

Chamstwo - Kacper Pobłocki Poza serią

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Jednym z zadań powierzanych dworskim urzędnikom było dbanie o to, aby panu niczego nie brakowało. Gostomski: „Ma mieć statków [przedmiotów] potrzebnych w domu dostatek i to opatrzyć, czego dom dostateczny potrzebuje: stoły, ławki, konwie, kufle, sklenice, lichtarze, niecki, koryta, faski, kubki, łańcuchy żelazne, łoża, około wrot żelaza i inne statki domowi potrzebne”54.

      Łańcuchy żelazne, w domu. Po co?

      Gostomski wyjaśnia: „Urzędnik ma to opatrzyć, aby miał w dworze instrumenta gotowe, w które by naprędce więźnia albo winnego wsadzić mógł: to jest łańcuch albo kabat, albo gąsiora i kunę”55.

      Kabatem nazywano wówczas więzienie, pręgierz lub inne narzędzia tortur. Gąsior to żelazne dyby, a kuna – obręcz na szyję, którą przykuwano do ściany lub słupa. „We wsi Kombornia – wspominał urodzony w 1885 roku Stanisław Pigoń – jeszcze w okresie międzywojennym chłopi ze zgrozą wspominają kaźń w dworskim lamusie [budynek gospodarczy] w pewnego rodzaju dybach [tj. w gąsiorze], gdzie skazany godzinami musiał stać z rękami związanymi z tyłu, a z szyją zamkniętą w otworze wyrąbanym w dwu zestosowanych z sobą i spiętych deskach. Takich ponurych pańszczyźnianych wspominków dałoby się zebrać więcej”56. Oto kolejne: notatka Ulryka Werduma o odbytej w 1671 roku podróży. „Potem przez dobre ziemie do Goszczyna, dwie mile. Jest to wielka wieś z kościołem i kaplicą położoną nieco opodal. Należy do pana [Jana] Żelęckiego, którego w Polsce zwą łowczym koronnym. Dwór szlachecki niedawno się spalił. Chłop, nie wiem, za jaką zbrodnię, leżał tutaj na śniegu tuż przy ziemi, przykuty za szyję do pala jak pies”57.

      Wiadomo, za jaki czyn ukarany został człowiek o imieniu Fedko: „Na tym gwałtownym przymuszaniu do robocizny słowo jakieś o wolności swej przemówił”, a wtedy urzędnicy dworscy „kijami i czym kto mógł niemiłosiernie” go bili, a następnie „wziąwszy do dworu, tam przywiązawszy (go) do działa, łańcuch mu na szyję włożywszy, na srogim dżdżu i słocie, i niepogodzie wielkiej dwie noce trzymał [dziedzic] (Kamocki), aż go ledwie trzeciego dnia gromada [chłopska] wyręczyła już schorzałego”58.

      W Polszcze od zawsze stosowano tortury wobec tych, którzy naruszali prawo, zauważył Jan Tadeusz Lubomirski, „ale dopiero w wieku XVII poczęto używać [ich] z nader wielką skwapliwością”. Wtedy przestają one być jedynie narzędziem dla sądów – jak w średniowieczu, gdy w ten sposób wymuszano zeznania. „Tortury pozasądowe, wykonywane z polecenia dziedzica albo urzędnika ekonomicznego, bez uroczystych form sądowych, były to proste męczarnie: bicie rózgami, wkręcanie palców do kurków rusznicy, powieszenie na belce stodoły za pięście lub nogami do góry z potrącaniem powrozu; okurzanie dymem, kładzenie rozżarzonych węgli w zanadrze”, czyli pod ubranie59.

      Wraz z ekspansją folwarków tego rodzaju okrucieństwo się nasiliło. Do tego stopnia, że jeden z pierwszych historyków polskiej wsi pisał o „pańszczyźnianych saturnaliach” – spektaklach przemocy i bestialstwa60. Bić, ażeby czuł. By zapamiętał. Bić do półśmierci.

      Weźmy historię Grzegorza Draba. W 1699 roku apogeum osiągnął spór między administratorem folwarku Jakubem Gołuchowskim a poddanymi. Chłopi poskarżyli się na nadużycia, po czym Gołuchowski zaprosił ich do siebie, zapewniając, że chce tylko zamienić słowo. Grzegorz Drab, jeden z przywódców oporu, stawił się na spotkanie. W skardze złożonej przez poddanych kilka dni później czytamy, że Gołuchowski „Draba na ziemi rozciągnąć rozkazawszy, sam okrutnie i niemiłosiernie zbił, potłukł, poranił […]. Potem ledwie dychającego do gąsiora za szyję gwałtem wsadzić i umieścić rozkazał, w gąsiorze na wszystkich niepogodach i deszczach przez całe odwieczerze trzymał, więził, aż przed samym wieczorem […] opak ręce jako złoczyńcy jakiemu załomawszy, i mocno stryczkami, powrozami [ściągnął], aż krwią pozaciekał”.

      Następnie dworski urzędnik zarządził, by Draba przywiązać za ręce do konia, i tak „po kałużach, po błocie do wsi Zawady zaprowadzić rozkazał”. Wtedy Drab wpadł w ręce kolejnego sługi, niejakiego Osińskiego. Ten „respektu żadnego i litości nad bliźnim nie mając, strudzonego i bardzo drogą zmordowanego [Draba] na powrozie przywiódł”, wsadził za szyję do żelaznej kuny i postawił przy nim chłopską straż. Zmuszono Draba, by stał w tej kunie trzy dni i trzy noce bez przerwy, „głodem, pragnieniem i inszymi niewczasami […] męczono, spać żadną miarą nie dopuszczono, tak dalece, że tyraństwa znosić dalej nie mogąc […], od okrutnych ran i potłuczenia na zimnie i mrozie zbolawszy ciężko, upadał, na kunie jako na szubienicy jakiej na pół umarły, władzy, pamięci i rozumu nie mając, wisiał”.

      Pan Gołuchowski – czytamy dalej w skardze chłopów – litując się nad swoją ofiarą „czy też będąc inszych ludzi płaczem i prośbą, i samym wstydem wzruszony, rzeczonego Draba ledwie z kuny żelaznej już prawie martwego zdjąć i tamże do spichlerza opuchłego, ociekłego czeladzi swojej zanieść rozkazał”. Ociekającego krwią Draba zamknięto na cztery spusty. „Już niemal dwie niedziele [pan Gołuchowski] więzi, znowu głodem [Draba] morzy, w wielkich ciemnościach trzyma, ludzi jego jako więźnia chorego nawiedzających gwałtownie od spichlerza odganiać każe i tak niezwyczajnie ciemięży, że ten człowiek bardzo chory, w wielkich boleściach zostając i ratunku od nikogo mieć nie mogąc, nic pewniejszego, że wprędce z tym światem pożegnać się musi”61.

      Podobne przykłady można mnożyć. „Niemiłosiernie się obchodzą z poddanymi swymi”, pisał w 1611 roku Krzysztof Kraiński. „Do ciężkiego więzienia o lada co sadzają. Biją, katują, żyły podrzynają […], piętnują […]; krew a pot ich piją. Tak ich ciężko drą, iż gdyby szatę u drugiego i u żony, i dziewki [służącej] jego ścisnął, wyszłaby podobno krew”62. Pisząc o piciu chłopskiego potu i krwi, Kraiński używał metafory – dziś funkcjonującej jako słowo „krwawica” – by powiedzieć coś innego: że panowie żyją z ciężkiej pracy swoich poddanych. O piętnie pańszczyzny pisał natomiast dosłownie.

      Hubert Vautrin, który przyjechał do Polszczy w 1777 roku, zauważał: „Najpospolitszą karą, wymierzaną niezależnie od płci i wieku, jest chłosta kańczugiem [skórzanym biczem], którego razy mierzy się bez litości. Istnieją jeszcze sroższe kary, w zależności od przewinienia lub od humoru dziedzica. Widziałem, jak przykładano rozgrzane do czerwoności żelazo do pleców krnąbrnych chłopów”63. Krzysztof Opaliński w 1650 roku: „Znajdzie się drugi, co piątnuje, / Co bije do umoru, co w tarasie [więzieniu] zgnoi, / Co rózgami siec każe, jako dzieci w szkole, / Sędziwych i poczciwych starców bez przyczyny!”64.

      Trwałe znakowanie ciał jest jedną z najstarszych praktyk, jaka towarzyszy instytucji niewolnictwa. Z piętnowaniem spotkamy się w Egipcie czy Chinach tysiące lat temu, w piętnastowiecznej Toskanii czy dziewiętnastowiecznej Ameryce. Na karaibskich targach wypalanie żelazem znaku na skórze afrykańskich niewolników służyło jako przypieczętowanie faktu własności65. W innych przypadkach wynikało z konieczności

Скачать книгу


<p>54</p>

A. Gostomski, Gospodarstwo, dz. cyt., s. 22.

<p>55</p>

Tamże. s. 23–24.

<p>56</p>

S. Pigoń, Z Komborni w świat. Wspomnienia młodości, Warszawa 1983, s. 87.

<p>57</p>

U. Werdum, Dziennik podróży 1670–1672. Dziennik wyprawy polowej 1671, Warszawa 2012, s. 39.

<p>58</p>

Cyt. za: M. Horn, Walka chłopów czerwonoruskich z wyzyskiem feudalnym w latach 1600–1648, cz. 2: Chłopi dóbr koronnych w walce przeciw zwiększaniu robocizn i danin (supliki i zaburzenia wiejskie), Opole 1976, s. 64.

<p>59</p>

J. T. Lubomirski, Rolnicza ludność w Polsce od XVI do XVIII wieku, Warszawa 1862, s. 34.

<p>60</p>

W. Przyborowski, Włościanie u nas i gdzie indziej. Szkice historyczne, Wilno 1881, s. 155.

<p>61</p>

J. Bieniarzówna, Walka chłopów w kasztelanii krakowskiej, Warszawa 1953, s. 70–71.

<p>62</p>

Cyt. za: A. Brückner, Dzieje kultury polskiej, t. 2: Polska u szczytu potęgi, Warszawa 1939, s. 410.

<p>63</p>

H. Vautrin, Obserwator w Polsce [w:] Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, red. W. Zawadzki, t. 1, Warszawa 1963, s. 828.

<p>64</p>

Cyt. za: S. Czernik, Z życia pańszczyźnianego w XVII wieku, Warszawa 1955, s. 13.

<p>65</p>

C. L. R. James, The Black Jacobins. Toussaint L’Ouverture and the San Domingo Revolution, London 2001, s. 9.