Niepokorni. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niepokorni - Vincent V. Severski страница 7
Początkowo nie była w stanie uwierzyć w to, co słyszy, ale po chwili, kiedy zobaczyła zdjęcia, dotarło do niej, że wygrała. Wydawało się, że serce za chwilę wyrwie jej się z piersi, a ona z radością pozwoli mu lecieć. Zacisnęła mocno dłonie, bo nie chciała okazywać uczuć w obecności tajniaków. Trzymała w drżących palcach zdjęcie Hasana, jakby dotykała jego twarzy, i chociaż był na nim niepodobny do tego, którego pamiętała, to wiedziała, że to on. Wolała nie myśleć, co przeszedł, wymazała ze swojej świadomości słowo „cierpienie”, ale czuła, że ich dawny świat znikł gdzieś w mrokach przeszłości i będą musieli stawić czoło nowemu.
Sprawy państwowe, wojna, pokój, przyszłość świata, Szwecji i Iranu, cała jej służba we FRA – wszystko to było jej teraz obojętne, kiedy trzymała w dłoni zdjęcie Hasana, więc deklaracja generała przeszła jej mimo uszu.
W chwilę po wyjściu tajniaków Harriet zadzwoniła do swojego szefa Hermanssona, dyrektora FRA, potem do Gunnara Selandera i na koniec do Lindy Lund z Säpo. Wszystkim opowiedziała mniej więcej to samo.
Hermansson nie mógł zrozumieć, co ona robi w Teheranie, dlaczego nie ma jej w pracy, kiedy wróci i w ogóle co się z nią dzieje. Tak się zatracił w pytaniach, że w końcu musiała przerwać rozmowę. Natomiast Selander tylko słuchał, jak przystało na policjanta, wszystko notował i mruczał: hmmm… Na koniec zapytał tylko, czy jest przekonana, że tego chce. A kiedy potwierdziła, oznajmił, że zaraz poinformuje premiera i oddzwoni. Nie pochwalił jej ani nie zganił, ale był milszy niż kiedykolwiek wcześniej i Harriet to wystarczyło. Linda natomiast nie odzywała się ani słowem, słychać było tylko jej przyspieszony oddech, aż w końcu wykrzyczała:
– Kocham cię, dziewczyno!
Wszystko, co się stało potem, Harriet pamiętała jak przez mgłę. Zdarzenia pędziły z prędkością światła, była skoncentrowana, napięta i wydawało jej się, że zamiast krwi ma w żyłach czystą adrenalinę.
Załatwianie spraw w ambasadzie szwedzkiej w Teheranie było jak droga przez mękę. Jakiś przerażony młody konsul robił wszystko, by uniknąć podejmowania jakiejkolwiek decyzji, więc Harriet nieustannie dzwoniła do Sztokholmu i popychała sprawy. O wszystko musiała się wykłócać, a wiedząc, że przez opieszałość jakiegoś urzędnika może nie zdążyć z dokumentami przed odlotem samolotu, wydawało jej się, że zaraz zemdleje albo kogoś zabije.
To wszystko było jednak tylko niewyraźnym tłem dla upartej myśli o chwili spotkania z Hasanem i Antonem. Układała sobie w głowie całe zdania, dobierała słowa, zmieniała je, planowała każdy ruch, gest, spojrzenie, uścisk, pocałunek. Jedynie łez nie mogła zaplanować. I kiedy go zobaczyła, małego, zgarbionego człowieka prowadzonego powoli przez dwóch tajniaków, nic z tego, co sobie zaplanowała, nie wypaliło. Pozostało tylko zaciśnięte gardło i potoki łez. Gdy zaś go objęła, a on dotknął jej – tak niepewnie, słabo, jakby się bał, z rozbieganym wzrokiem w zapadniętych oczach – myślała, że zacznie krzyczeć i że wszystko wokół nagle straciło barwy, a jej życie sens.
Nie pamiętała, czy w ogóle w samolocie rozmawiali. Hasan był osowiały, małomówny, odpowiadał krótko i bez zaangażowania, każdy ruch wykonywał na polecenie. Nawet nie reagował, kiedy go dotykała.
Anton dla odmiany był bardzo rozmowny i pogodny, ale Harriet nie potrafiła nawiązać z nim kontaktu, zwłaszcza że tak bardzo różnił się od Hasana, i chwilami nawet czuła do niego niechęć, chociaż wiedziała, że to tylko zła projekcja.
Na lotnisku we Frankfurcie czekali już na nich dwaj milczący oficerowie, jeden z Säpo i drugi z KSI, i potem razem z nimi polecieli do Sztokholmu. Na Arlandzie przeprowadzili ich bocznym wyjściem do granatowego samochodu, którym przejechali na drugi koniec lotniska, wprost do hangaru przeznaczonego dla rządowych samolotów. Ale to i tak nie pomogło, bo wyjazd dla VIP-ów też był obstawiony przez ekipy telewizyjne. W szwedzkim MSZ prawie nic nie jest tajne, a jeśli nawet, to i tak nie ma winnych, więc informacja o Hasanie i Antonie wypłynęła natychmiast, jako że media żywiły się nimi od początku.
Wjechali do środka, a tam obok rządowego gulfstreama G550 stała grupa osób, która na widok podjeżdżającego samochodu rozwinęła się jak wachlarz. Harriet poznała szefa Säpo Wallina, Kurta Lövenströma, generała Gustavssona, Gunnara i Lindę, ale tylko ci ostatni nieznacznie się uśmiechali. Wszyscy przywitali się przez podanie ręki, z wyjątkiem pochlipującej Lindy i utykającego Gunnara, którzy długo trzymali w ramionach Hasana i Antona.
– Proszę o uwagę! – Z grupy wystąpił wysoki młody człowiek w czarnym trenczu, jaki noszą tylko ludzie z Rosenbadu. – Nazywam się Carl Alstrem i jestem szefem gabinetu premiera, w imieniu którego chciałbym powitać… – zawahał się, jakby szukał słów – w Szwecji. Premier jest bardzo zatroskany stanem zdrowia obu naszych bohaterów i pragnie zaręczyć, że władze zapewnią im odpowiednią opiekę. – Dłonie trzymał splecione na brzuchu, jak mnich. – Dziękuję za uwagę i życzę jeszcze raz wszystkiego najlepszego. – Odwrócił się na pięcie i skierował do stojącej nieopodal limuzyny z kierowcą.
– Co to miało być? – zapytał całkiem głośno Gunnar.
– Premier jest wściekły – odparł cicho Kurt. – Harriet ośmieszyła go i całą jego sztukę dyplomacji. Chciał się wyprzeć Hasana i zamieść sprawę pod dywan, a tu… takie kuku! Jest teraz przerażony. Boi się mediów i następnego posiedzenia Riksdagu, ale mleko się rozlało i w żaden sposób nie mogą znaleźć rozsądnego rozwiązania, żeby się z tego wyślizgać. Chyba będą wybory.
– Nawet na pewno.
– A mogli to rozegrać inaczej… zawalczyć o Hasana, pokazać charakter i zdecydowanie… ludzie by to docenili, ale… za dużo słabych polityków w głupiej polityce.
– Najważniejsze, że Hasan i Anton żyją – skwitował w swoim prostym policyjnym stylu Gunnar i spojrzał na Harriet. – Popatrz na nią, Kurt. – I dodał z emfazą: – To nasza Harriet! Nie jesteś dumny?
Kurt pokiwał tylko głową i pociągnął wzrokiem za przejeżdżającą obok limuzyną Carla Alstrema, która po chwili znikła za bramą hangaru. Spojrzał na Lindę, która znów objęła Hasana, i Harriet trzymającą za rękę Antona. Wallin stał obok i żywo o czymś dyskutował z generałem Gustavssonem. Wydawać się mogło, że ta dziwna uroczystość jakby powitania dobiega końca, wszyscy za chwilę się rozjadą, a Harriet zabierze Hasana do domu, ale Kurt doskonale wiedział, że to dopiero początek problemów. To, co się stanie, miało być dla całej trójki więcej niż przykre i mogło być bolesne, a na pewno będzie niesprawiedliwe. Dlatego słysząc Gunnara, Kurt pomyślał, że Harriet z pewnością tak łatwo się nie podda, a skoro potrafiła wygrać z generałem Harumim, powinna też sobie poradzić z generałem Gustavssonem, Wallinem i premierem, chociaż będzie to znacznie trudniejsze. Szwecja to nie Iran – skonstatował z sarkazmem i postanowił, że stanie po stronie prawdziwych bohaterów, nawet jeśli będzie musiał zakończyć swoją misję na Gotlandii.
Spojrzał na Gustavssona i Wallina, którzy dawali mu znaki, by do nich podszedł, lecz Kurt, jakby na przekór, chwycił za rękę Gunnara i