Niewierni. Vincent V. Severski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niewierni - Vincent V. Severski страница 52

Niewierni - Vincent V. Severski Czarna Seria

Скачать книгу

klapnięciem notatnik i wrzucił go do starej, wytartej skórzanej teczki, która z pewnością pamiętała sprawę Wennerströma i śmiało mogłaby pomieścić jej akta. Teraz jednak teczka firmy Goldberg & Co. zawierała tylko potężny skoroszyt sprawy o podział spadku po Victorii i Albercie von Utrecht.

      Pięciu innych adwokatów obecnych właśnie w sali sądu przy Scheelegatan w Sztokholmie powtórzyło po kolei ten sam gest, klapiąc swoimi notatnikami dokładnie tak jak mecenas Blum i chowając je jak na komendę do teczek podobnych kolorów i fasonów. Duża, droga i stara teczka świadczyła jednoznacznie o pozycji kancelarii adwokackiej i kompetencjach prawnika zaprawionego w sądowych bojach. Nie było wątpliwości, że im starsza, droższa i obszerniejsza, tym więcej ważnych spraw musiała w sobie nosić.

      Z oczywistych zatem względów rodzina von Utrecht z łatwością złapała się na ten prosty chwyt marketingowy. Sąd oczywiście nie. Mecenas Blum, podobnie jak pozostali, miał jeszcze kilka innych teczek i zawsze potrafił znaleźć odpowiednią dla konkretnego klienta.

      Ten chwyt nie podziałał jednak na Claesa von Utrecht, który jako jedyny w rodzinie nawet nie zauważył nobliwej teczki, bo był pierwszy raz w sądzie, a poza tym mieszkał w gotyckim mieszkaniu wypełnionym antykami.

      Żył jednak w zupełnie innym świecie.

      Claes von Utrecht należał do wybranej klasy jeźdźców w Zatoce Psów Niewiernych i naprawdę nazywał się Gal. To było najważniejsze miejsce w jego życiu. Wirtualny świat przyszłości – świat wolnych i równych ludzi – był jego największym marzeniem, któremu całkowicie się poświęcił i w którym gotów był trwać niezależnie od wszystkiego.

      Toczący się proces był dla niego smutną i uciążliwą koniecznością. Zmagał się z nią od roku z powodu całkowicie rozbieżnych żądań współspadkobierców jego zmarłych ponad rok temu rodziców, Alberta i Victorii.

      Był najmłodszy z czworga rodzeństwa i od młodszej z sióstr, Margarety, dzieliła go różnica dwudziestu pięciu lat, a od brata Frederika – trzydziestu trzech lat i trzech miesięcy. Przyszedł na świat, gdy Victoria miała pięćdziesiąt dwa lata. W rodzinie af Gedde, z której pochodziła, było to niezwykłym wydarzeniem, ale jeszcze bardziej niezwykły był przypadek Alberta von Utrecht, który miał wówczas sześćdziesiąt osiem lat. Obie rodziny zapewne jeszcze bardziej by się zdziwiły, gdyby się dowiedziały, że Victoria poczęła w swoich ostatnich dniach płodnych przed menopauzą.

      Nieplanowane pojawienie się Claesa na świecie zostało przyjęte z pewnym zażenowaniem, konsternacją, o ile nie z widocznym niesmakiem. Szczególnie że Frederik miał już bliźniaki w wieku przedszkolnym, które nijak nie mogły zrozumieć, że właśnie urodził im się wujek.

      Kłopotliwą sytuację dodatkowo pogłębiał fakt, że chrzciny późnego potomka Utrechtowie musieli po raz pierwszy zorganizować poza rodzinną kaplicą zamku Grönavatten w Smalandii, w którym teraz jakaś macedońska rodzina prowadziła z sukcesem zajazd.

      Okolicznościowe przyjęcie odbyło się zatem w niedzielę wielkanocną 1980 roku w dziewiętnastowiecznej kamienicy przy ulicy Strandvägen 13 w sztokholmskiej dzielnicy Östermalm. Mały Claes Magnus cieszył się niespotykanym wręcz zainteresowaniem dwustu siedemdziesięciu dziewięciu zaproszonych gości. Każdy osobiście chciał sprawdzić, czy najmłodszy potomek dwóch rodów jest podobny do rodziców, tak jakby miał odziedziczyć po nich zmarszczki, spłowiałe oczy i przerzedzone włosy. Po mniej lub bardziej dokładnych oględzinach chłopca każdy miał inne zdanie. Ostatecznie uroczystość utraciła podniosły nastrój, jaki powinien towarzyszyć pojawieniu się nowego członka chrześcijańskiej społeczności, i zamieniła się w loppmarknad. Nie pomogła tu obojętność, jaką okazywali chłopcu Victoria i Albert, zajęci załatwianiem mnóstwa spraw z licznymi członkami obu rodzin.

      I dla nikogo z gości nie było to dziwne, bo od ponad stu lat trwała sądowo-słowna śmiertelna wojna między wytypowanymi członkami poszczególnych klanów, gałęzi i rodzin. Dlatego wyjątkowego znaczenia nabierały wszelkie zjazdy rodzinne, w których formalnie nie można było odmówić udziału, bo zabraniała tego szlachecka etykieta. W rzeczywistości w XXI wieku miała ona już wyłącznie merkantylne znaczenie i służyła do grabienia resztek dawnego rodzinnego imperium.

      Karol von Utrecht przybył do Szwecji w 1633 roku, w samym środku wojny trzydziestoletniej, wraz ze zwłokami króla Gustawa Adolfa zwanego Lwem Północy. Pochodził ze zubożałej niemieckiej rodziny szlacheckiej, która gorąco powitała szwedzkiego króla, Mesjasza Północy, obrońcę jeszcze ciepłego protestantyzmu, i oddała w jego służbę wszystkich pięciu synów, już od kilku lat z dużym poświęceniem uczestniczących w walce o jedyną słuszną odmianę chrześcijaństwa i pomnożenie własnego majątku.

      Do noszenia broni nie nadawał się jedynie najmłodszy z Utrechtów, Karol, którego za nieznane dotąd grzechy rodziców Bóg pokarał kurzą klatką piersiową, niskim wzrostem i krzywymi nogami. Nie pasował na niego żaden kirys i miał też poważne kłopoty z dosiadaniem konia, więc z zaangażowaniem pilnował taborów.

      Czterech starszych braci Karola, rycerskich i groźnych, Pan Bóg obdarzył za to wyjątkowymi walorami fizycznymi, pozwalając im tym samym na sprawne pomnażanie majątku Utrechtów. Wkrótce okazało się, że ułomności Karola są dla nich prawdziwym dobrodziejstwem. Szybko opanował on umiejętność czytania i pisania, ale najlepiej szło mu liczenie. Mógł się zatem zająć coraz bardziej się rozrastającym taborem braci.

      W 1630 roku Utrechtowie przyłączyli się do lądujących na Pomorzu wojsk szwedzkich i wkrótce objęli oficerskie komendy. Zgromadzony dotąd majątek pozwolił im na wystawienie sporych oddziałów piechoty i czterech szwadronów kawalerii, więc ich stan posiadania szybko się rozszerzał u boku kroczącego od sukcesu do sukcesu Gustawa Adolfa. Natomiast zdolności biznesowe Karola znalazły uznanie u samego hrabiego Axela Gustafssona Oxenstierny, co liczyło się wtedy nawet bardziej niż względy samego króla.

      Wojna trzydziestoletnia trwała dłużej niż jedno pokolenie i tylko zaprawieni w starych dokumentach historycy potrafią w miarę dokładnie określić, kto, kiedy i w jakiej bitwie zwyciężył. Historia braci von Utrecht zaczęła się w 1620 roku i zakończyła przybyciem Karola do Sztokholmu w 1633. Im bardziej przeciągała się wojna, tym większy stawał się majątek braci, lecz prawdopodobieństwo ich przeżycia malało. Z biegiem czasu wojska szwedzkie miały coraz mniej szczęścia i w ciągu dwóch lat polegli czterej bracia von Utrecht. Ostatni padł pod Lützen razem z królem Gustawem II Adolfem.

      Karol był już wówczas zamożnym kwatermistrzem armii szwedzkiej. Hrabia Oxenstierna, wyznaczony na regenta królestwa, zabrał go ze sobą do Sztokholmu, pewny jego lojalności i kompetencji. Potrzebował kogoś zaufanego i niezwiązanego z miejscowym środowiskiem. Karol, już wkrótce von Utrecht, z powodzeniem pomnażał teraz budżet królestwa i uczciwie, bez jakiejkolwiek zachłanności, swój własny. Lojalność i uczciwość opłaciły mu się podwójnie, bo Bóg dodatkowo obdarzył go mądrą i zdrową żoną, a wkrótce też licznym potomstwem, zupełnie do niego niepodobnym, ale jedynie fizycznie, jako że zdolności do robienia interesów następne pokolenia miały nie mniejsze niż protoplasta rodu.

      Dopiero w 1818 roku, gdy tron szwedzki objęła francuska dynastia Bernadotte, uprzywilejowana pozycja rodu von Utrecht zaczęła podupadać. W ponad dwieście lat od przybycia Karola do Sztokholmu sowicie obdarzona nadaniami przez króla Oskara I rodzina von Utrecht na zawsze utraciła dostęp do państwowego skarbca i zajęła się wyłącznie zarządzaniem swoim niemałym przecież majątkiem, rozłożonym od pól Skanii po tundrę Norrlandu.

      Jednakże

Скачать книгу