Niewierni. Vincent V. Severski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niewierni - Vincent V. Severski страница 55

Niewierni - Vincent V. Severski Czarna Seria

Скачать книгу

Na głowie miał czarną bejsbolówkę ze srebrnym napisem Saab, która zawsze pełniła dyżur w samochodzie. Założył też czarne okulary słoneczne typu Ray Ban Clubmaster. Wszystko to razem dawało właściwy efekt i na całej trasie z Kabat do centrum mało było kierowców, którzy nie zwróciliby na niego uwagi. Konrad ze szczególną uwagą rejestrował zainteresowanie pań, ale panowie z lepszych marek też byli mile widziani.

      W ostatnim czasie dokonał jednak odkrycia, że panie z pojazdów typu SUV gigant i półciężarówka, przynajmniej te, które mógł dostrzec za kierownicą, nigdy nie zwracały na niego uwagi. Właściwie na nic nie zwracały uwagi, wpatrzone zawsze przed siebie i zajęte z reguły rozmową przez telefon.

      Konrad lubił sobie pofantazjować w drodze do pracy, zwłaszcza gdy był w dobrym nastroju. A w szczególnie dobrym nastroju był wtedy, gdy trwał sezon cabrio, czyli właśnie dzisiaj.

      Samochodów typu SUV i większych przybywało w Warszawie szczególnie szybko i Konrad uznał, że musi to być związane z problemami osobowościowymi Polaków nowej generacji. Takie pojazdy spisywały się doskonale w kulturze amerykańskiej, szwedzkiej czy rosyjskiej, ale ursynowskiej?! Nigdy nie poznał żadnej właścicielki takiego SUV-a, ale był przekonany, że muszą to być bardzo zajęte bizneswomen, które nawet nie mają czasu na seks i częściej korzystają z wibratorów. No i z pewnością muszą być przeciwniczkami parytetu.

      Intrygowało go też, jak miłość do środowiska naturalnego koresponduje z kobiecym seksapilem. Może właśnie poszukiwanie odpowiedzi na to trudne pytanie sprawiało, że jego uwagę podczas jazdy niebezpiecznie przyciągały dziewczyny na rowerach, mknące wzdłuż alei KEN. Od zawsze uważał, że kobieta najpiękniej wygląda na rowerze i w kabriolecie.

      Kiedy wszedł do biura, od razu poczuł, że w pomieszczeniach czuć spaloną gumą. Przez moment nie mógł zrozumieć, skąd ten zapach, i dopiero po chwili do niego dotarło, że ktoś musiał zaprószyć ogień albo zapaliła się instalacja elektryczna. Na samą myśl o pożarze przeszedł mu dreszcz po plecach. Już widział oczami wyobraźni, jak płoną akta z napisem „ściśle tajne”, gdy nagle zdał sobie sprawę, że zna ten zapach.

      – To spalona guma z opon – usłyszał nagle głos Sary. – Zaciągnęło wczoraj przez wentylację do całego budynku. Na przyszły tydzień Solidarność planuje nowe demonstracje. Może gdzieś wyjedziemy?

      – Przecież wybieramy się do Szwecji. Marcin załatwił już wszystko?

      – Zaraz sprawdzę – odpowiedziała i ruszyła w kierunku drzwi.

      Gdy trzymała już rękę na klamce, dogoniło ją pytanie Konrada:

      – Dlaczego nie masz samochodu?

      – Bo nie potrzebuję – odparła, nawet się nie odwracając.

      – A gdybyś chciała sobie kupić, to jaki?

      Cofnęła dłoń i spojrzała na niego.

      – A co?

      – No… jaki? Mały, duży, srebrny, polo, mercedes, land-rover… albo jak nasz touareg? Jaki?

      – Nie wiem, jakiś ładny. Zgrabny…

      – Nie wiesz jaki?! Kobiety nigdy nie potrafią odpowiedzieć wprost! – rzucił Konrad i trochę się zawstydził.

      – A mężczyźni są zadęci i myślą, że wszystko wiedzą. Miałeś w nocy jakieś koszmary czy co?! – odparła zdecydowanie. – Dla was samochód to…

      – Nie gniewaj się… ja tylko tak…

      Sara wyjątkowo nie znosiła seksizmu w pracy ani gdziekolwiek indziej. Trzeba było mieć sporo wyobraźni, by doszukać się erotycznego podtekstu w tym, co powiedział Konrad, ale ona znała go na tyle dobrze, że potrafiła to wyczytać z jego oczu. Właściwie to bardzo lubiła, gdy było czuć od niego feromony. Ale teraz, o dziewiątej rano, było stanowczo za wcześnie…

      I nie w pracy – skarciła się w myślach bez przekonania.

      – Naucz się, że kobieta postrzega otoczenie przez pryzmat swoich zmysłów, estetykę, otaczające ją piękno… wartości wyższe, zapachy. Czasami kobiety używają tych samych perfum, ale każda pachnie inaczej…

      – Jasne! Ale w takim samym samochodzie wyglądają tak samo.

      – Nic nie zrozumiałeś! Jak ty się dogadywałeś z Justyną? – Sara przybrała bardziej bojową postawę. – Normalnie kobieta powinna mieć na każdą okazję inny samochód. Pasujący do konkretnej kiecki czy garsonki… jak ważny dodatek, biżuteria, elegancka droga torebka… Bottega Veneta albo Miu Miu. – Wyraźnie zaczęła się rozkręcać. – Dla niektórych kobiet… – przerwała na moment – samochód jest jak pralka, lodówka czy kuchnia. Są różne babki… Oczywiście samochód powinien być też użyteczny, szybki, wygodny i takie tam…

      – No… a bezpieczny to nie?

      – Duży i bezpieczny to musi być mój mężczyzna – rzuciła odruchowo i aż zamarła, bo po raz pierwszy zadeklarowała kobiecą słabość, co było absolutnie sprzeczne z jej oficjalną linią.

      Popatrzyła na Konrada, który zawsze wypełniał jej ideał mężczyzny, i poczuła gwałtownie narastające zawstydzenie. Nagle jej się zdało, że stoi przed nim naga i nieznane jej dotąd przerażenie przemienia się w zdziwienie, potem ciepłe rozluźnienie, wyraźną przyjemność i coraz gwałtowniejsze podniecenie.

      – No… ja to… już nic nie wiem… – rzuciła zupełnie zdezorientowana. – Mam dużo pracy! – Odwróciła się gwałtownie i niemal wybiegła z pokoju.

      To miałem rację z tymi SUV-ami. Dobrze mi się wydawało – pomyślał z pełnym przekonaniem Konrad. Fajnie, że Sara lubi małe samochody.

      Zamknął za nią drzwi i podszedł do telefonu, żeby się umówić na wizytę u dentysty.

      Sara zatrzasnęła się w swoim pokoju i opadła na fotel. Obróciwszy się w stronę okna, próbowała opanować przyspieszony oddech i szalone bicie serca. Czuła silne wypieki na twarzy, drżenie rąk i robiło jej się słabo. Miała tylko dwie myśli pędzące z prędkością światła, które walczyły ze sobą bezładnie: żeby tylko nikt nie wszedł do pokoju, i… to było wspaniałe, cudowne, po raz pierwszy, w pracy, o dziewiątej rano. Boże! Niemożliwe!

      Po chwili, gdy nieco się opanowała, postanowiła przemyśleć swój stosunek do Konrada. Nic się w końcu takiego nie zdarzyło – uznała – ale zastanowić się trzeba. Nagle się zorientowała, że w jednej ręce trzyma papierosa, a w drugiej rozgrzaną już zapalniczkę Zippo. Jednak nie zapaliła.

      Wyjęła z szuflady lusterko i przejrzała się uważnie. Dotknęła ręką policzków.

      Nigdy chyba nie miałam takich pięknych oczu – pomyślała. Mogłyby mi tak błyszczeć zawsze… no, przynajmniej częściej.

      Twarz dziewczyny w lusterku uśmiechnęła się do niej miło.

      Właśnie chowała je do szuflady kiedy otworzyły się drzwi i do pokoju weszła Ewa z jakimś dokumentem w dłoni. Już miała go podać Sarze i coś powiedzieć, ale jakby nagle się zawahała. Spojrzała na nią przenikliwie, zmrużyła oczy

Скачать книгу