Triumf ciemności. Eric Giacometti

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Triumf ciemności - Eric Giacometti страница 2

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Triumf ciemności - Eric Giacometti

Скачать книгу

w to uwierzyć: on, który nigdy nie opuszczał Berlina, jutro o tej porze miał być w Paryżu, a pojutrze w Londynie. Nigdy w życiu nie leciał samolotem, ale w rozmowie telefonicznej jego żona mówiła z entuzjazmem: „To wspaniałe. Tam, w górze, czujesz się jak ptak”.

      Słysząc radosny głos ukochanej Anny, odzyskał nadzieję. Wyleciała już przed tygodniem z wizą turystyczną, by nie wzbudzać podejrzeń. Teraz nadszedł czas, by on wyruszył na Tempelhof. Z niechęcią spojrzał na wiszący na ścianie zegar – było już prawie wpół do jedenastej, a jego przyjaciel nadal nie przychodził. A przecież z ambasady angielskiej można tu było dojechać samochodem w ciągu piętnastu minut. Oby tylko nie natknął się na dziki posterunek oddziału SA. Od kilku miesięcy ta dzicz w brunatnych koszulach zabawiała się w policjantów kierujących ruchem w mieście. Był to doskonały pretekst do bicia Żydów i rabowania ich samochodów.

      – Panie Neumann, mogę już iść? Ułożyłem pudła, a umówiłem się z Gretą.

      Wątły głos ucznia dobiegał z dołu, od kręconych schodów.

      – Tak, Albercie, tylko wychodząc, zostaw otwarte drzwi, czekam na kogoś – odparł księgarz. – Do zobaczenia za tydzień.

      Rozbrzmiał dzwonek u drzwi księgarni. Neumann nie zdobył się na pożegnanie z uczniem.

      Przez kilka minut siedział nieruchomo pogrążony w zadumie. Już nigdy nie zobaczy tego chłopca. Oficjalnie zamykał księgarnię na tydzień i wyjeżdżał na wakacje do Francji, ale nie robił sobie żadnych złudzeń – kiedy władze zorientują się, że uciekł, na mocy ustaw o aryzacji mienia sklep zbiega zostanie przejęty.

      Po dojściu nazistów do władzy stał się Mischlingiem, mieszańcem żydowsko-aryjskim, byłym profesorem wyrzuconym z uniwersytetu. Został księgarzem. Dla uczonych twórców obowiązującego prawa rasowego równało się to mieszance podczłowiekanadczłowiekiem. Fatalnemu „skażeniu” rasy.

      Przed pięciu laty rektor uniwersytetu w Heidelbergu, matematyk, zagorzały zwolennik nazizmu i wiceprezes towarzystwa naukowego Rzeszy, powołał się na to prawo, odbierając Ottonowi katedrę historii porównawczej. Neumann usiłował odwołać się do ścisłego umysłu rektora, tłumacząc, że „pod” i „nad” znoszą się zgodnie z algebraiczną regułą i że należy uważać go po prostu za człowieka. Co zresztą bardzo mu odpowiadało. Niestety, jego rozmówca, do którego ten dowcip nie dotarł, był niezłomny – po trzech miesiącach znany profesor Neumann musiał przeistoczyć się w antykwariusza specjalizującego się w starych księgach, które zawsze były jego pasją.

      Wstał z fotela i zamknął kartonowe pudełko wypełnione cennymi książkami.

      Moje kochane książki…

      Nie mógł zabrać wszystkich. Tylko trzy kartony z najcenniejszymi dziełami, jego skarbami, miały zostać dyskretnie przesłane do Szwajcarii, do jego kolegi po fachu. Resztę – ponad tysiąc tytułów – musiał porzucić. Świadomość, że trafią w ręce tych fanatyków – równie ograniczonych, jak zagorzałych – przyprawiała go o dreszcz, lecz nie miał innego wyjścia.

      Tylko jeden z tych wszystkich skarbów zabierał ze sobą do Londynu. Na razie książka leżała w bezpiecznym sejfie. Nie było mowy, żeby ten tytuł wpadł w ręce nazistów. Profesor wolał nawet nie zastanawiać się nad skutkami takiego świętokradztwa.

      Widziane z okna miasto wydawało się tak spokojne, tak miłe. A przecież zło płynęło jego arteriami, przenikało kamienie i dusze, zatruwało nawet powietrze. Nie śmiał już nawet zwrócić oczu w prawo, bo za pierwszym rzędem budynków wznosił się potężny neoklasycystyczny gmach kwatery głównej Gestapo przy Prinz-Albrecht-Strasse. Wielki sztandar z symbolem swastyki co noc podświetlały wykierowane w górę reflektory. Złowieszcza swastyka. Czarna jak jadowity pająk pełznący na czterech tłustych odnóżach. Pająk, który stał się sztandarem.

      „Swastyka. W Azji, a szczególnie w tradycyjnych Indiach, prastary symbol harmonii i pokoju”.

      To były jego własne słowa, napisał tak przed dwudziestu laty w pracy poświęconej pogańskim symbolom.

      Harmonia i pokój! Cóż za potworna ironia… Powinien był dodać: dotyczy to indyjskiej swastyki, zwróconej w lewo. Hitler nie był adeptem mądrości Wschodu. Obrócił ją w drugą stronę. To była totalna inwersja azjatyckiej tradycji.

      Zbezcześcił swastykę, żeby przemienić ją w symbol hańby. Przynajmniej dla ras zwanych niższymi, na czele z piętnowanymi w Rzeszy Żydami. Niemcy upajały się, pełne uwielbienia dla tego złowrogiego krzyża.

      Znów spojrzał na zegar ścienny. Czas mijał, a jego gość wciąż kazał na siebie czekać. Przeszedł przez pokój i przykucnął przed wmurowanym w ścianę sejfem. Pokrętła obracały się szybko pod jego palcami, budząc opancerzone drzwiczki ze snu.

      W chwili gdy wsuwał coś do teczki z rdzawej skóry, dzwonek u drzwi księgarni znów zabrzęczał. Neumann odetchnął z ulgą. Jego przyjaciel nareszcie przyszedł. Księgarz położył teczkę na biurku i z radością w sercu zszedł na dół.

      – Czekam już prawie godzinę – powiedział, pokonując ostatnie stopnie. – Doprawdy…

      Serce skoczyło mu do gardła.

      Przy ladzie stali trzej mężczyźni. Trzej ubrani jednakowo mężczyźni. Czapki z daszkiem i trupią główką, doskonale dopasowane czarne kurtki i spodnie, opaski ze swastyką na prawym ramieniu i buty z lśniącej czarnej skóry. Wszyscy mieli u pasa pistolety. Twarz najstarszego z nich się rozpogodziła. Jego prawy policzek przecinała delikatna blizna sięgająca skroni.

      – Dzień dobry, profesorze – powiedział esesman, skłaniając głowę. – Spotkanie z panem to dla mnie zaszczyt.

      Był wysokim, smukłym czterdziestolatkiem o krótkich siwych włosach, twarzy szczupłej i inteligentnej. Jego jasne oczy zwracały się na rozmówcę.

      – Nazywam się Weistort. Pułkownik Karl Weistort – dodał.

      Księgarz stał jak wryty, nie mogąc wydusić słowa. Dwaj pozostali esesmani odeszli od lady i myszkowali pomiędzy półkami.

      – Tak… Miło mi… Właśnie zamierzałem zamknąć – wydukał w końcu.

      Na twarzy pułkownika odmalowało się zakłopotanie.

      – Czy mógłby pan zrobić dla mnie wyjątek? Przyjechałem z Monachium, żeby się z panem spotkać. Proszę zobaczyć, co panu przywiozłem – powiedział, kładąc na ladzie pożółkłą książkę. Na podniszczonej okładce widniał posąg brodatego mężczyzny siedzącego na tronie.

      Neumann poprawił okulary i natychmiast rozpoznał swoją biografię cesarza Fryderyka Barbarossy.

      – To wspaniałe dzieło – ciągnął esesman. – Przeczytałem je w młodości, gdy studiowałem w Kolonii. Stoi w mojej bibliotece na honorowym miejscu, obok dzieła o symbolach sakralnych. Cóż za erudycja!

      – Dziękuję – odparł zażenowany księgarz.

      – Nie

Скачать книгу