Triumf ciemności. Eric Giacometti

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Triumf ciemności - Eric Giacometti страница 5

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Triumf ciemności - Eric Giacometti

Скачать книгу

to większość! Co za absurd… Ludzie się zbuntują.

      – Wątpię. Wierzy pan, że wszystkich tych dzielnych Niemców, którzy dzisiejszej nocy uczestniczą w czystce, ogarnie poczucie winy? Skądże znowu. Jutro będzie im trochę wstyd, jak po za mocno zakrapianym wieczorze Oktoberfest. Ale potem pozostanie im w pamięci poczucie zbawiennego upojenia.

      Weistort wsunął książkę do teczki i otworzył pozostałe okna. Krzyki brzmiały teraz jak wycie, słychać było sprośny śmiech, tu i ówdzie rozlegały się patriotyczne pieśni. Wychylił się i spojrzał na ulicę. Przed splądrowanym sklepem z ubraniami trzej mężczyźni w czapkach z daszkiem i brunatnych koszulach zanosili się śmiechem, wlokąc za nogi starą kobietę w koszuli nocnej. Zakrwawiony starzec leżał w progu.

      – Ci z SA to straszni idioci… – powiedział Weistort, wzdychając, a potem odwrócił się do księgarza. – Jeżeli to pana pocieszy, to zapewniam, że potępiam sadyzm.

      – Ta przeklęta swastyka zatruła wasze dusze.

      – Nie, dzięki niej poznaliśmy siebie. Na tym polega jej moc. Jej magia. Profesorze, tak bardzo żałuję, że jest pan Mischlingiem! Mógłbym zaproponować panu stanowisko w Ahnenerbe, może nawet zostalibyśmy przyjaciółmi…

      Księgarz próbował unieść głowę, ale ból przeszył jego kark.

      – Niech pana diabli wezmą…

      Pułkownik wybuchnął śmiechem.

      – Przykro mi, wierzę wyłącznie w magię sił pogańskich, a nie w demony. Szatan to tylko judeochrześcijański wymysł dla słabych ludzi.

      Neumann opadł z sił. Głos esesmana brzmiał w jego mózgu jak odległe echo. Płakał. Nie z bólu, nie. Ze złości. Na siebie.

      Powinien był ukryć tę książkę w bezpiecznym miejscu.

      Weistort wstał.

      – Co z nim zrobimy? – zapytał kapitan, patrząc na wykrwawiającego się księgarza.

      – Niech sobie spokojnie umrze, patrząc na tę cudowną noc.

      – A księgarnia? Podpalamy?

      – Nie. Jutro rano przyślesz tu ciężarówkę, żeby zabrać książki. Uzupełnią bibliotekę Reichsführera w zamku Wewelsburg. Niech zabiorą też ciało naszego kolegi, który poległ, wypełniając niebezpieczną misję, podstępnie zamordowany przez Żyda. Zostanie pośmiertnie odznaczony Krzyżem Żelaznym.

      Pułkownik z blizną pochylił się nad Neumannem.

      – Żegnam, profesorze. Dzięki panu, dzięki tej księdze Dobro w końcu zwycięży.

      Esesmani wyszli, zostawiając księgarza. Za oknem ciężkie chmury czerwieniały w poświacie bijącej od ulicy. Jakby zbierało się na krwawy deszcz.

      Otto Neumann na swym fotelu zapadał się w mroczną otchłań. Synagoga za oknem przemieniła się w pochodnię. Teraz wiedział już, że pożar, który szaleje na jego oczach, to tylko preludium.

      Tej nocy ogień ogarnął Niemcy. Jutro ogarnie świat.

      Z powodu jednej księgi.

      Przeklętej księgi.

      CZĘŚĆ PIERWSZA

      „Wszystkie źródła władzy intelektualnej, naturalne i nadprzyrodzone – od nowoczesnej technologii po średniowieczną czarną magię, od nauki Pitagorasa po faustowskie zaklęcia pentagramu – powinny zostać wykorzystane do osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa”.

Wilhelm Wulff, osobisty astrolog Himmlera,Zodiac and Swastika, Coward-McCann, Geoghegan, 1973

      1

      Tybet

      Dolina Yarlung

      Styczeń 1939

      Burza stopniowo słabła. Pomruk grzmotów odbijał się dalekim echem ponad wierzchołkami drzew, a balet srebrzystych błyskawic przesuwał się na północ, w kierunku przełęczy Yarlung.

      Osłonięty przed lodowatym wiatrem, który od trzech dni dął w dolinie, mężczyzna w białym kombinezonie stał przed wejściem do groty i z uwagą wpatrywał się w ostatnie smugi światła, które padały na szczyty Himalajów. Manfred nie bał się piorunów, wręcz przeciwnie. Oswoił się z nimi przy ojcu, zapalonym alpiniście, podczas wspólnych wspinaczek po urwistych zboczach Alp Bawarskich. Jego słowa nasuwały mu się na myśl zawsze, gdy szalała burza:

      Kochaj pioruny, one oczyszczają powietrze i hartują serca silnych ludzi.

      Jednak tu, w zagubionym zakątku Tybetu, w sercu zamkniętej wysokimi ścianami doliny, wyczuwało się coś nieczystego i nawet gromy nie były w stanie tego oczyścić. Pogoda przypominała rozregulowaną busolę. Nie spadł tu ani płatek śniegu, choć góry wokół przykryła gruba warstwa świeżego puchu. Jakby niewidzialna i podstępna siła narzuciła własne prawa najpotężniejszym żywiołom natury.

      Hauptmannführer SS Manfred Dalberg omiótł ściany doliny wrogim spojrzeniem. Daleko im było do piękna bawarskich gór jego dzieciństwa. Nigdzie śladu roślinności, szary, jałowy świat, przytłaczający ogrom skalnych ścian najeżonych graniami ostrymi jak noże… Jakby ten krajobraz był stworzony tylko po to, by unicestwić każdą żywą istotę – człowieka i zwierzę.

      Ziemia wyjących czaszek.

      Tak Tybetańczycy nazwali to dziwne, zapomniane przez bogów i ludzi miejsce. Choć nie usłyszał złorzeczenia czaszek, nerwy targał mu zawodzący wiatr. Marzył tylko, by wrócić do Niemiec i dołączyć do swojej dywizji.

      Manfred postawił kołnierz standardowego kombinezonu oddziałów alpejskich SS i właśnie wtedy z prawej strony dobiegł go znajomy dźwięk. Sięgnął po lornetkę, by spojrzeć w dół. Ciężarówka z brudną plandeką szybko sunęła po pełnym dołów szlaku, który pełnił tu funkcję drogi. Pył unosił się spod kół, ciągnąc się za samochodem niczym popielaty tren.

      Schäfer jedzie.

      Esesman odetchnął z ulgą. Dowódca dotrzymał słowa, zapanuje nad sytuacją.

      Manfred nałożył kaptur i szybko zbiegł po kamiennych stopniach, które wiły się nad smętną doliną, łącząc wejście do groty ze szlakiem.

      Uciec z tej przeklętej dziury

      Już niemal dwa tygodnie temu opuścił Lhasę i większość sił wyprawy Schäfera, zabierając ze sobą tylko małą grupę badawczą z dwoma archeologami, lingwistę pełniącego funkcję tłumacza, pół tuzina tybetańskich tragarzy i trzech buddyjskich mnichów. Początkowo wszystko szło jak najlepiej. Ściśle trzymał się instrukcji i rozbił obóz. Dokładnie w miejscu opisanym w świętych zwojach ujrzał wciśniętą w zbocze grotę u wylotu szlaku Sanshai, a przy niej dwa szkarłatne czorteny,

Скачать книгу