Triumf ciemności. Eric Giacometti

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Triumf ciemności - Eric Giacometti страница 4

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Triumf ciemności - Eric Giacometti

Скачать книгу

właśnie, Ransonovitch. To on mi powiedział, że jest pan w posiadaniu egzemplarza tego dzieła.

      – Przykro mi, ale nie znam tego rabina – szepnął. – Jeżeli pan pozwoli, zamknę już księgarnię.

      Pułkownik wzruszył ramionami i wyjął z portfela dwa banknoty.

      – Szkoda. Zależało mi, żeby zdobyć tę książkę – powiedział, kładąc na ladzie dwieście marek.

      Księgarz wytrzeszczył oczy.

      – Daje mi pan zbyt dużą sumę, powiedziałem przecież, że te książki przekazuję za darmo.

      Mężczyzna ze szramą uniósł dłoń.

      – Źle mnie pan zrozumiał. Ta kwota pokrywa zakup pana księgarni. A i tak jestem bardzo hojny.

      – Ja… ja nie sprzedaję sklepu. Proszę nie żartować.

      – Oj, profesorze, wszystko byłoby znacznie prostsze, gdyby dobrowolnie przekazał mi pan Thule Borealis. Ze względu na podziw, jakim pana darzę… a naprawdę rzadko zdarza mi się podziwiać Żyda… rozstalibyśmy się jak przyjaciele. A pan uniknąłby czystki.

      – Czystki?

      Pułkownik zerknął na zastępców i ujął księgarza pod ramię.

      – Już wkrótce pan to zrozumie. Tymczasem jednak zajrzymy do pańskiego gabinetu. Pana przyjaciel rabin, konając, zdążył szepnąć mi do ucha, że ta księga leży ukryta w sejfie.

      – Klucz do sejfu trzymam w szufladzie w kasie – szepnął księgarz.

      Pochylił się za ladą, wsunął rękę do koszyka i znalazł to, czego szukał.

      – Niech się pan pospieszy, czas ucieka – powiedział beznamiętnym tonem pułkownik. – I nie działa na pana korzyść. Myślę, że…

      Nie dokończył zdania, bo Neumann wyprostował się, celując w niego z mauzera.

      – Wyjdźcie z mojej księgarni. Brukacie ją.

      Weistort nawet nie mrugnął okiem. Jego dwaj zastępcy cofali się powoli.

      – Ależ profesorze… Za grożenie esesmanowi bronią palną ponosi się karę śmierci. A czy chociaż potrafi się pan nią posługiwać?

      Po raz pierwszy od wtargnięcia intruzów do księgarni na twarzy Neumanna pojawił się uśmiech.

      – Uczestniczyłem w wojnie światowej. Krzyż Żelazny za bitwę nad Sommą – odparł. – Z pewnością zabiłem więcej ludzi niż pan, choć sprawiało mi to ogromną przykrość. Ale pański przypadek będzie wyjątkiem.

      Nazista się cofnął, a jego twarz po raz pierwszy zdradziła lęk. Neumann poczuł ogarniającą go falę szczęścia. Przestraszyć esesmana to niezwykła przyjemność, której nie zapomni do końca życia. Wiedział jednak, że zabijając tych intelektualistów spod znaku trupiej główki, daje sobie mało czasu, bo wrócą tu całą sforą. Chyba że zdąży uciec i ukryć książkę.

      Nagle najmłodszy z esesmanów wyciągnął pistolet, a księgarz ledwie zdążył zareagować, strzelając. Trafiony w głowę nazista runął w tył, przeraźliwie krzycząc. Neumann nie miał dość czasu, by wymierzyć w pułkownika, który był szybszy – już wyciągnął z kabury u pasa lugera i strzelił. Kula przebiła wysoko tułów księgarza i wyszła przez plecy, roztrzaskując obojczyk. Neumann osunął się na ziemię. Jego koszula przesiąkała krwią.

      – Dureń! – westchnął Weistort. – Bierzemy go na górę.

      – A Viktor? – zapytał kapitan, wskazując leżącego na podłodze kolegę.

      – W Walhalli wojowników. Dziś wieczorem weźmie udział w uczcie Odyna.

      Esesmani szli po schodach, podtrzymując Neumanna. Gdy go tak ciągnęli, krew ochlapywała stopnie. W biurze posadzili go w fotelu naprzeciwko okna.

      Weistort zobaczył poniewierający się na podłodze zwój sznurka do pakowania.

      – Weź ten sznur i przywiąż go do fotela.

      Kiedy kapitan SS krępował Neumanna, Weistort przeszukiwał otwarty sejf.

      – Gdzie schowałeś tę książkę?! – warknął, wyrzucając na podłogę pliki banknotów z sejfu.

      – Idź do diabła! – odparł ranny, któremu umysł zaczynał się mącić.

      Nagle Weistort zauważył teczkę leżącą na stole. Otworzył ją i wyciągnął cienką, oprawną w czerwoną skórę książkę.

      – Thule Borealis!

      Usiadł na kanapie i delikatnie otworzył księgę. W miarę jak przewracał kartki, w jego oczach rozpalał się blask zachwytu.

      – Wspaniałe… Po prostu wspaniałe.

      – Nie ma pan prawa…

      Pułkownik wyciągnął palec, wskazując miasto za oknem.

      – Dzisiejszego wieczoru Aryjczyk ma wszelkie prawa, a Żyd żadnych. Patrz!

      Niebo stanęło w płomieniach. Żółto-czerwona łuna wznosiła się nad całym miastem.

      – Co się dzieje? – wyszeptał z trudem Neumann.

      Wydawało się, że dzielnicę ogarnął pożar.

      Weistort odłożył książkę, rozpostarł ramiona i wzniósł dłonie niczym kapłan w kościele.

      – To czystka, przyjacielu. Czystka. Powinieneś włączyć radio i wysłuchać poczciwego doktora Goebbelsa. Wezwał naród niemiecki do wyjścia na ulicę i zamanifestowania słusznego gniewu na Żydów po podłym mordzie dokonanym w Paryżu2.

      Szeroko otworzył okno. Rozbrzmiały wrzaski. Słychać było brzęk tłuczonego szkła.

      Weistort splótł ręce na plecach. Płomienie buchnęły nad dachem synagogi położonej dalej na południe.

      – Ale… policja…

      – Zakaz opuszczania komisariatów. Tak samo jak strażacy, którzy mają zostać w remizach. Niemcy mogą wchodzić do domów i sklepów, wypędzać właścicieli, chłostać ich, poniżać, okradać, a nawet zabijać. Czystka… Cała ta niszczycielska moc przechodzi teraz niczym potężny kataklizm. Berlin, Monachium, Kolonia, Hamburg… wszędzie poleje się krew. Nieczysta krew, żydowska. A ktokolwiek spróbuje udzielić pomocy Żydom, zostanie uznany za wroga narodu. Tej nocy panuje tylko jedno prawo: prawo czystej krwi.

      – Jesteście Złem, Złem…

      Weistort poklepał rannego po zmiażdżonym ramieniu.

      – Wszystko

Скачать книгу


<p>2</p>

Dnia 7 listopada 1938 roku w Paryżu trzeci sekretarz ambasady Niemiec, Ernst vom Rath, został zamordowany przez młodego niemieckiego Żyda Herschela Grynszpana.