Balony. M. Sajnog

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Balony - M. Sajnog страница 6

Balony - M. Sajnog

Скачать книгу

Kiedy wczoraj szedł spać, z psem było wszystko w porządku. Próbował przypomnieć sobie, czy nie zjadł czegoś w parku albo nie zaraziło go jakieś zwierzę, ale park był wczoraj pusty i jedyne, z czym Barbie miała styczność, to patyki… Wiedział, że to nie mógł być powód.

      Nagle zadzwonił telefon, wyjął komórkę i zobaczył numer Belli. Westchnął ciężko i odebrał.

      – Jestem bardzo zajęty, Bell – powiedział od razu.

      – Eryk, musisz natychmiast przyjechać do kliniki. – Usłyszał strach w jej głosie.

      – Co się stało, nic ci nie jest?!

      – Nie, ze mną okej, ale jest tu mnóstwo ludzi ze zwierzakami i… Eryku, połowa z tych zwierząt już jest martwa. Nie wiemy, jak im pomóc, one po prostu umierają…

      – Ja też mam problem u siebie, Bell, coś się dzieje z Barbie, muszę jej pomóc.

      – Błagam cię, przyjedź. Nie wiem, co robić, a ty… jesteś najlepszy i masz ten swój spokój… Proszę.

      – Okej, upewnię się tylko, że z Barbie będzie dobrze, i jadę do ciebie.

      – Pospiesz się, proszę. Weź ją ze sobą, może pomożesz jej tutaj…

      – Nie mogę się do niej zbliżyć, jest agresywna. Dobrze, pogadamy na miejscu. Do zobaczenia. Rozłączył się i wstał.

      Za drzwiami słyszał przyspieszony oddech labradora. Pomyślał chwilę i postanowił pojechać do kliniki po leki usypiające dla niej. Nie da rady inaczej jej przetransportować. Upewnił się, że pies nie wyważy drzwi, i wyszedł z domu.

      WIRUS

      Wirus czuł, jak jego siła rośnie, stawał się coraz potężniejszy. Nasiona, które rozsiał, powoli zaczynały kiełkować, im więcej śmierci, tym żyźniejsza ziemia. O tak, a śmierci będzie bardzo dużo. Niedługo wszyscy zginą, a ci, którzy pozostaną przy życiu, będą tworzyć nowy świat, nowe życie na gruzach starej cywilizacji. Obserwował to już wiele razy, widział, jak jego rośliny wzrastały ze zwłok, czuł już te magiczne kwiaty, marzył o nowym życiu, które urodzi się z krwi i resztek. Tak, nowe życie, jego życie. Od milionów lat powtarzał ten cykl na wielu planetach i zawsze wygrywał, tutaj będzie tak samo. Proces już się rozpoczął i nic go nie powstrzyma. Już niedługo. Obserwował wszystko z powietrza i z każdą śmiercią stawał się coraz silniejszy.

      ADAM

      Adam obudził się wieczorem i potrzebował paru minut, żeby zrozumieć, co się dzieje. Jak przez mgłę przypomniał sobie, że wstał rano do pracy, a po wyjściu z domu trafił do czyjejś kuchni. Potem zemdlał. Ocknął się przed swoimi drzwiami z krwawiącym nosem i bólem głowy. Zadzwonił do pracy, poprosił o wolne, po czym położył się, żeby dojść do siebie.

      Musiał jednak zasnąć i spać parę godzin, bo na dworze było już ciemno. Była co najmniej dwudziesta pierwsza. Wstał i poszedł wziąć prysznic. Nastawił gorącą wodę i stał tak parę minut.

      Myślał o dziewczynie z czerwonymi włosami, o jej pięknych oczach i o tym, jak upadała.

      Zakręcił wodę i wyszedł. Spiął włosy gumką, założył bojówki i czarny T-shirt. Włączył muzykę i usiadł. Kiedy z głośników popłynęły dźwięki Rise Against, od razu poczuł się lepiej, ta muzyka zawsze dawała mu kopa. Po paru minutach wstał i poszedł zrobić sobie kolację. Kiedy wszedł do kuchni, zobaczył przy stole dziewczynę z czerwonymi włosami. Rozejrzał się i zobaczył, że nie jest to jego kuchnia. W drzwiach ktoś go minął. Dziewczyna wstała i zaczęli rozmowę. Adam zobaczył, że jest dziewiętnasta trzydzieści dwie oraz data trzynasty września dwa tysiące dziewiętnastego roku. To jutro, pomyślał. Potem usłyszał uderzenie i spojrzał akurat, kiedy dziewczyna upadała na podłogę. Jej spojrzenie wyrażało szok i niedowierzanie.

      – Alek, co jest, kurwa, oszalałeś? – Dotknęła swojego policzka i zaczęła powoli wstawać. – Jak mogłeś mnie uderzyć?!

      – Sama jesteś sobie winna! Dobrze wiesz, że nie możesz ode mnie odejść! – Szedł w jej stronę, a ona zaczęła się cofać.

      – Co z tobą, co to za rana na twojej ręce? – zapytała go z nagłą troską.

      – Nie udawaj, że cię to obchodzi. – Zatrzymał się na chwilę, a jego oczy jakby na ułamek sekundy zmieniły barwę. Popatrzył na nią spokojniej i powiedział: – Ale skoro chcesz wiedzieć, to jakiś pies mnie wczoraj ugryzł. Zabiłem go za to. – Uśmiechnął się, a ona się skrzywiła.

      – Powinieneś iść z tym do lekarza. Jeśli chcesz, mogę cię zawieźć. – Zaczęła powoli zbliżać się do miejsca, w którym stał Adam. – Wiem, że nie chciałeś zrobić mi krzywdy. Nie jesteś taki, prawda?

      – Stój, Ello, wiem, co kombinujesz.

      Ale ona zdążyła już minąć Adama i zbliżała się do drzwi. Facet, którego nazwała Alkiem, złapał ją jednak za rękę i rzucił na ścianę. Uderzyła w nią i upadła znowu.

      – Jak mówię, że masz stać, to masz się, kurwa, zatrzymać! – zaczął krzyczeć.

      – Nie pozwolę ci się tak traktować – powiedziała i zaczęła się podnosić.

      Adam zobaczył, że ma łzy w oczach i walczy, żeby nie dać im popłynąć.

      – Teraz mnie wypuść albo zadzwonię na policję. Alek, ja nie żartuję.

      Mężczyzna roześmiał się dziwnym szalonym śmiechem, jego oczy zrobiły się prawie całkiem czarne. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej nóż.

      – Powinienem zrobić to już dawno. Teraz już mnie nigdy nie opuścisz, Ello – powiedział i podniósł nóż.

      Dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a potem nagle spojrzała na Adama. Patrzyła wprost na niego. Zamrugała, jakby chciała się upewnić, że on naprawdę tam jest. Uśmiechnęła się i wyszeptała:

      – To ty, znalazłeś mnie. Pomóż mi, proszę…

      Adam nie zdążył nic powiedzieć, bo w tym samym momencie nóż wbił się w brzuch dziewczyny. Ella zaczęła krzyczeć, trysnęła krew, a on wrócił do swojej kuchni. Patrzył na podłogę i przez chwilę wydawało mu się, że widzi krew czerwonowłosej. Upadł na kolana i zaczął krzyczeć.

      Kiedy się podniósł, był już pewny, że musi ją odnaleźć. Był pewny, że to nie były halucynacja ani sen. Wiedział, że gdzieś tam jest czerwonowłosa dziewczyna o imieniu Ella. Wiedział, że jeśli jej nie znajdzie, to ona zginie jutro o godzinie dziewiętnastej trzydzieści pięć. Wiedział też, że ona go znała. Odezwała się do niego, powiedziała „to ty”, więc musiała już go widzieć. Tylko czy on już ją gdzieś spotkał? Niemożliwe, nie zapomniałby takiej pięknej kobiety. Może w pubie kiedyś? Nie, był pewny, że nigdy wcześniej jej nie widział. Za to ten facet, on kogoś mu przypominał, miał niejasne wspomnienie, że kiedyś go

Скачать книгу