Kaszanka jako forma życia duchowego. Zbigniew Mentzel

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kaszanka jako forma życia duchowego - Zbigniew Mentzel страница 9

Kaszanka jako forma życia duchowego - Zbigniew Mentzel

Скачать книгу

rogiem na Stalowej dom, w którym dziadek miał aptekę. Ludowa władza zabrała ją z całą zawartością i w środku urządzono wylęgarnię kur zmienioną, zanim pierwsze pisklę zdążyło przyjść na świat, w posterunek Milicji Obywatelskiej, a nieco później w wydział meldunkowy kwaterunku. Szyld apteki pozostawił na murze ślad, który tylko częściowo zasłoniła czerwona tabliczka.

      Po przeprowadzce ze Środkowej zostaliśmy na prawym brzegu Wisły. Nowym adresem była Brazylijska. Dla moich rodziców miał to być ostatni adres. Chociaż mieszkanie w trzypiętrowym bloku było o połowę mniejsze od starego, matka cieszyła się, że mieszkamy w znacznie lepszym punkcie. Na planie Warszawy w skorowidzu ulic Saska Kępa wydawała się oazą kosmopolityzmu. Główna ulica – Francuska – przechodziła w Paryską. Paryska niepostrzeżenie stawała się Wersalską. Gdy z początkiem lat 60. dzielnica zaczęła się rozrastać, nowym ulicom nadano bardziej postępowe nazwy. Do szkoły chodziłem na Kubańską, fryzjer był na Meksykańskiej, krawcowa mieszkała na Arabskiej, pętla autobusu 111 znajdowała się na Międzynarodowej. Adres mieliśmy egzotyczny, ale życie było szare. Żeby dorobić do pensji ojca, matka prowadziła prywatne przedszkole. W moim pokoju dzień w dzień od rana dziesięcioro dzieci dokazywało na podłodze, z wrzaskiem wyrywając sobie stare, popsute zabawki, które w naszej rodzinie przechodziły z pokolenia na pokolenia.

      Kiedy wiosną 1982 roku, kilka miesięcy po ogłoszeniu w Polsce stanu wojennego, znalazłem się na lewym brzegu Wisły w mieszkaniu na Siemiradzkiego, dla matki było to zrządzeniem losu. – Z Henrykiem Siemiradzkim – powiedziała – jesteśmy spokrewnieni od pokoleń. Tylko mi nie mów, że pierwsze słyszysz. Opowiadałam o tym setki razy. Gdybyś chciał słuchać, tobyś słyszał, ale nawet najbliższa rodzina przestała cię obchodzić.

      Matka nie była sprawiedliwa. W mieszkaniu na Siemiradzkiego zacząłem pisać książkę o jej życiu, które tylko na pozór pozbawione było wielkiej tajemnicy. Dokładnie sto lat wcześniej patron mojej ulicy malował obrazy na największej kurtynie teatralnej Europy. Pośrodku płótna w grupie postaci-alegorii Natchnienie kojarzy Piękno z Prawdą i tę patetyczną scenę nieraz miałem przed oczami.

      Jeśli w nowym mieszkaniu skończę pisać to, co w starym zacząłem, plac Inwalidów uznam za bardzo dobry adres.

      Ostatni pług wojewody

      Spośród wszystkich kilkudziesięciu świąt Nowego Roku w moim życiu najbardziej niezwykły, najlepiej pamiętany jest bez wątpienia Nowy Rok 1979.

*

      W wigilię tamtego święta, w sylwestra 1978, „zima stulecia” panująca nad kontynentem zaczęła dawać się we znaki Europie Wschodniej. Gęsty śnieg padał w Warszawie od samego rana i już pod wieczór komunikacja miejska została całkowicie sparaliżowana. Mieszkałem na prawym brzegu Wisły; żeby dotrzeć do centrum, gdzie umówiłem się ze znajomymi, trzeba było sforsować rzekę. Brnąłem po śniegu z Saskiej Kępy, mijając po drodze przegubowe autobusy tkwiące nieruchomo w zaspach. Most Poniatowskiego z zamgloną wieżyczką na rogatce wyglądał jak skocznia narciarska w Garmisch-Partenkirchen. I rzeczywiście, byłem w połowie mostu, gdy wyprzedziło mnie dwóch narciarzy w czerwonych kombinezonach. Objuczeni plecakami sunęli równym krokiem w stronę Komitetu Centralnego; przez moment widziałem ich rozradowane twarze.

*

      W kawiarni Bajka na Nowym Świecie czekali na mnie Antoni Libera i „Szpot”, Janusz Szpotański, obaj w wyśmienitych humorach. Kelnerka włączyła radio, nadawano wiadomości, spiker mówił z przejęciem o katastrofalnych opadach śniegu w Szkocji. „Edynburg odcięty od świata” – oznajmił grobowym głosem i wszyscy w kawiarni wybuchnęli śmiechem. Wzmocnieni gorącą herbatą i albańskim koniakiem, powtarzając co chwila to surrealistyczne „Edynburg odcięty od świata”, poszliśmy na ulicę Długą do mieszkania Joli i Marka Nowakowskich. Punktualnie o ósmej Edward Gierek wygłaszać zaczął w telewizji orędzie noworoczne, ale gdy tylko swoim charakterystycznym gestem uniósł znad kartki głowę i zamrugał powiekami, ekran zgasł. W całej dzielnicy wyłączono prąd. Przyjęliśmy ten znak z ogromnym entuzjazmem, jakby proroctwo Ezechiela, przypomniane pół roku wcześniej przez Papieża, miało za chwilę spełnić się na naszych oczach. Czy kończył się komunizm? Było tak, jak powiedział później Andrzej Kijowski, „ludzie, ziemia, maszyny razem stanęły dęba i wydawało się, żaden bat, nawet największy, nic już na to nie pomoże”.

*

      Co jeszcze pamiętam z tamtej apokalipsy Nowego Roku 1979? Toasty o północy w mieszkaniu wybitnego malarza Henryka Stażewskiego, jego pomalowane w kubistyczne wzory kapcie, taniec dwóch znanych mecenasów i wybitnego prozaika, któremu pewien dyplomata przywiózł z Paryża gumową maskę Leonida Breżniewa; pasowała jak ulał… Niezwykła to była noc, niezwykła… A potem, już nad ranem, szalona jazda z placu Dzierżyńskiego na Żoliborz. Jechaliśmy z Antonim Liberą, zabrani życzliwie przez kierowcę pługu Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Pług był zepsuty, nie nadawał się do odśnieżania, ale jeździł straceńczo z wysoko uniesioną płozą, ostatni pług wojewody… Kierowca, skwapliwie przyjąwszy od nas poczęstunek, pił szampana z butelki, trzymając kierownicę jedną ręką.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAAAAAAAD/4QC6RXhpZgAATU0AKgAAAAgAAYdpAAQAAAABAAAAGgAAAAAAAZKGAAcAAACGAAAALAAAAABVTklDT0RFAABKAFAARQBHACAARQBuAGMAbwBkAGUAcgAgAEMAbwBwAHkAcgBpAGcAaAB0ACAAMQA5ADkAOAAsACAASgBhAG0AZQBzACAAUgAuACAAVwBlAGUAawBzACAAYQBuAGQAIABCAGkAbwBFAGwAZQBjAHQAcgBvAE0AZQBjAGgALv/+AEJKUEVHIEVuY29kZXIgQ29weXJpZ2h0IDE5OTgsIEphbWVzIFIuIFdlZWtzIGFuZCBCaW9FbGVjdHJvTWVjaC4A/9sAQwAEAgMDAwIEAwMDBAQEBAUJBgUFBQULCAgGCQ0LDQ0NCwwMDhAUEQ4PEw8MDBIYEhMVFhcXFw4RGRsZFhoUFhcW/9sAQwEEBAQFBQUKBgYKFg8MDxYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYW/8AAEQgEvwMgAwEiAAIRAQMRAf/EAB8AAAEFAQEBAQEBAAAAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKC//EALUQAAIBAwMCBAMFBQQEAAABfQECAwAEEQUSITFBBhNRYQcicRQygZGhCCNCscEVUtHwJDNicoIJChYXGBkaJSYnKCkqNDU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldYWVpjZGVmZ2hpanN0dXZ3eHl6g4SFhoeIiYqSk5SVlpeYmZqio6Slpqeoqaqys7S1tre4ubrCw8TFxsfIycrS09TV1tfY2drh4uPk5ebn6Onq8fLz9PX29/j5+v/EAB8BAAMBAQEBAQEBAQEAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKC//EALURAAIBAgQEAwQHBQQEAAECdwABAgMRBAUhMQYSQVEHYXETIjKBCBRCkaGxwQkjM1LwFWJy0QoWJDThJfEXGBkaJicoKSo1Njc4OTpDREVGR0hJSlNUVVZXWFlaY2RlZmdoaWpzdHV2d3h5eoKDhIWGh4iJipKTlJWWl5iZmqKjpKWmp6ipqrKztLW2t7i5usLDxMXGx8jJytLT1NXW19jZ2uLj5OXm5+jp6vLz9PX29/j5+v/aAAwDAQACEQMRAD8A+/MGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJoAMGjBoyaMmgAwaMGjJoyaADBowaMmjJ

Скачать книгу