Pragnienie. Ю Несбё

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 11

Pragnienie - Ю Несбё Harry Hole

Скачать книгу

Daa, „VG”. Ciebie już kiedyś widziałam… – rzuciła Trulsowi i odwróciła się do Wyllera. – Ale ty chyba jesteś w Wydziale Zabójstw nowy?

      – Zgadza się – odparł z uśmiechem Wyller.

      Truls przyglądał się Monie Daa z boku. Miała całkiem ładną twarz, okrągłą, może trochę lapońską. Ale nigdy nie mógł zrozumieć jej ciała. Nosiła barwne luźne szaty, przez co bardziej przypominała recenzentkę operową z dawnej szkoły aniżeli zaciekłą reporterkę kryminalną. Chociaż nie mogła mieć dużo więcej niż trzydzieści lat, Trulsowi wydawało się, że dziennikarka pracuje od co najmniej dwudziestu pięciu, silna, uparta i mocno stąpająca po ziemi – wiele było trzeba, żeby wiatr przewrócił Monę Daa. A poza tym pachniała po męsku. Plotki głosiły, że perfumuje się wodą po goleniu Old Spice.

      – Niewiele od was dostaliśmy w trakcie konferencji. – Mona Daa uśmiechnęła się tak, jak uśmiechają się dziennikarze, kiedy czegoś chcą. Tyle że w tym wypadku nie wyglądało na to, by chodziło jej wyłącznie o informacje. Nie mogła oderwać oczu od Wyllera.

      – To znaczy, że nic więcej nie mieliśmy – odpowiedział pogodnie Wyller.

      – Zacytuję cię – rzuciła Mona Daa beztrosko, notując. – Jak nazwisko?

      – Co zacytujesz?

      – Że policja w rzeczywistości nie ma żadnych innych informacji oprócz tych, które Hagen i Bratt przedstawili na konferencji prasowej.

      Truls dostrzegł nagłą panikę w oczach Wyllera.

      – Nie, nie. Wcale nie to miałem na myśli… Eee… Nie pisz nic takiego, proszę.

      Mona Daa, nie przestając notować, odpowiedziała:

      – Przedstawiłam się wam jako dziennikarka, więc powinno być jasne, że jestem tutaj w pracy.

      Wyller wzrokiem szukał pomocy u Trulsa, ale ten się nie odzywał. Chłopak nie był już tak pewny siebie jak wtedy, gdy czarował te studentki.

      Wyller chrząknął, próbując nadać swojemu wysokiemu głosowi niższy ton.

      – Nie pozwalam wykorzystać tego cytatu.

      – Rozumiem – powiedziała Mona Daa. – To również zacytuję. Z komentarzem, że policja usiłuje cenzurować prasę.

      – Ja… Nie… to… – Na policzki Wyllera wystąpił teraz rumieniec, a Truls z trudem powstrzymywał się od śmiechu.

      – Daj spokój, przecież tylko sobie z ciebie żartuję. – Mona Daa w końcu się uśmiechnęła.

      Anders Wyller wpatrywał się w nią, ale po chwili wypuścił wreszcie powietrze z płuc.

      – Witaj w grze – dodała Mona. – Gramy ostro, ale fair. I jeśli możemy, pomagamy sobie nawzajem. Prawda, Berntsen?

      Truls zachrumkał coś w odpowiedzi, którą mogli sobie tłumaczyć, jak chcieli. Mona Daa przerzuciła kartkę w notesie.

      – Nie będę powtarzać pytania, czy macie jakiegoś podejrzanego, na to niech odpowiadają wasi szefowie. Ale spytam ogólnie o śledztwo.

      – No to pytaj. – Wyller się uśmiechnął, najwyraźniej znów złapał wiatr w żagle.

      – Czy nie jest tak, że gdy w grę wchodzi zabójstwo, zawsze kieruje się reflektory na byłych partnerów albo kochanków?

      Anders Wyller już miał odpowiedzieć, ale uprzedził go Truls, kładąc mu rękę na ramieniu.

      – Już widzę twój artykuł, Daa: „Kierujący śledztwem nie chcą ujawnić podejrzanych, ale źródło w policji powiedziało »VG«, że śledztwo skupia się na byłych partnerach i kochankach”.

      – O rany. – Mona Daa cały czas notowała. – Nie wiedziałam, że jesteś taki bystry, Berntsen.

      – A ja nie wiedziałem, że znasz moje nazwisko.

      – O, każdy policjant z czegoś słynie. A Wydział Zabójstw nie jest na tyle duży, żebym nie mogła zdobyć aktualnych informacji. Ale jeśli chodzi o ciebie, nowy, to mam same czyste kartki.

      Anders Wyller uśmiechnął się blado.

      – Widzę, że masz zamiar milczeć, ale powiedz przynajmniej, jak się nazywasz.

      – Anders Wyller.

      – Znajdziesz mnie tutaj, Wyller. – Podała mu wizytówkę. Po ledwie zauważalnej chwili wahania drugą wręczyła Trulsowi. – Tak jak mówiłam, wzajemna pomoc należy do tradycji. A jeśli cynk, który nam dacie, okaże się dobry, to dodatkowo jeszcze nieźle płacimy.

      – Chyba nie płacicie policjantom? – Wyller schował wizytówkę do kieszeni dżinsów.

      – A dlaczego nie? – Mona Daa musnęła wzrokiem Trulsa. – Cynk to cynk. Więc jeśli na coś wpadniecie, po prostu dzwońcie. Albo zajrzyjcie do klubu fitness Gain. Jestem tam prawie codziennie od dziewiątej przez cały wieczór. Popocimy się trochę razem. – Uśmiechnęła się do Wyllera.

      – Wolę się pocić na dworze – odparł.

      Mona Daa pokiwała głową.

      – Biegając z psem. Wyglądasz mi na psiarza. Podoba mi się to.

      – Dlaczego?

      – Bo mam alergię na koty. No dobrze, chłopaki. W duchu współpracy obiecuję, że zadzwonię, jeśli znajdę coś, co moim zdaniem wam się przyda.

      – Dzięki – powiedział Truls.

      – Ale wobec tego będę potrzebowała numeru telefonu, pod który mogę zadzwonić. – Mona Daa patrzyła na Wyllera.

      – Jasne.

      – Mów, to zapiszę.

      Wyller podawał jej kolejne cyfry, aż w końcu Mona Daa podniosła głowę.

      – To przecież numer na centralę tutaj, w Budynku Policji.

      – Bo ja tu pracuję – stwierdził Anders Wyller. – A poza tym mam kota.

      Mona Daa zamknęła notatnik.

      – No to na razie.

      Truls patrzył, jak dziennikarka idzie w stronę wyjścia, tych dziwnych ciężkich metalowych drzwi z bulajem. Kołysała się jak pingwin.

      – Odprawa za trzy minuty – przypomniał Wyller.

      Truls spojrzał na zegarek. Popołudniowe zebranie zespołu śledczego. Wydział Zabójstw byłby super, gdyby nie zabójstwa. Zabójstwa to niezły szajs. Zabójstwa oznaczały nadgodziny, pisanie raportów, niekończące się odprawy

Скачать книгу