Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca. Fredro Aleksander

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Fredro Aleksander страница 12

Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Fredro Aleksander

Скачать книгу

cię ścigam prośbą i uwagą,

      Powiedz, czy serce zastygło w twem łonie,

      Spać przy kochance18, jakby już przy żonie?

      GUSTAW

      niekontent z siebie, odtrącając krzesło

      Hm! Diabeł nadał krzesło tak wygodne!

      Tak mnie znienacka jakoś… rozmarzyło.

      RADOST

      I chce się żenić! – To zaloty modne!

      Chcesz spać, no, to śpij, kiedy ci spać miło.

      GUSTAW

      Ale stryjaszku, to niechcący było.

      RADOST

      A cóż, u diaska! miałżeś jeszcze może

      Dobranoc wszystkim powiedzieć dokoła?

      GUSTAW

      No, no, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła:

      Wszystkim nieszczęściom zaraz kres położę.

      RADOST

      zatrzymując go

      Jak? co? gdzie?

      GUSTAW

      Wszystko chcę naprawić godnie.

      RADOST

      prosząc najpokorniej

      Guciu, Guciuńciu, nie czyń mi zakały,

      Bądź też rozsądny, tydzień, tydzień mały!

      GUSTAW

      Będę, stryjaszku, będę… dwa tygodnie.

      RADOST

      Dla ciebie błagam.

      GUSTAW

      Stryjaszku kochany!

      Wart twego gniewu, wart jestem nagany,

      Umiem czuć, cenić ojcowskie przestrogi,

      Dzięki ci, dzięki, stryjaszku mój drogi./ Ściskają się.

      RADOST

      rozczulony

      Guciu kochany!/ po krótkiem milczeniu/

      Ale ja się boję,

      Że ty dziękujesz i znów robisz swoje.

      GUSTAW

      Nie, teraz jestem, będę zakochany,

      Z samym Albinem na wyścigi idę.

      RADOST

      wstrzymując go

      Ach, czekaj! Nową naprowadzisz biedę.

      Za drwinki wezmą nagłość tej odmiany.

      GUSTAW

      Nie, westchnę tylko – raz na pół godziny.

      Lecz patrzeć będę, tego mi nie zganią

      Ale jak patrzeć! – Już wiem. – Wzrok jedyny!

      biorąc go pod rękę i ciszej

      Jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią…

      RADOST

      zatykając mu usta

      Cicho, bądź cicho!/ oglądając się/

      Ty, widzę, szalony…

      GUSTAW

      Ale co gorzej, co mnie trochę smuci,

      Że panna na mnie i okiem nie rzuci.

      RADOST

      Ach, mój Gustawku, wszak ty szukasz żony;

      Chciałżebyś takiej, co ściga oczyma,

      Jakby wołała: «Kto kogo przetrzyma»,

      Lub tej, co spojrzy i westchnie przed siebie

      Jakby szeptała: «Poszłabym za ciebie»?

      GUSTAW

      Nie – ja chcę, chociaż niby jestem trzpiotem…

      RADOST

      z westchnieniem

      Niby.

      GUSTAW

      Dobrą mieć żonę.

      RADOST

      A któż wątpi o tem?

      GUSTAW

      I gdybym nie czuł przymiotów Anieli,

      Radost w niemem zachwyceniu wyciąga ręce ku niemu.

      Jużbyście mnie tu dotąd nie widzieli.

      RADOST

      ściskając go

      Ach, jakiż anioł przemówił przez ciebie?

      GUSTAW

      Prawda? – Rozsądnym umiem być w potrzebie?

      RADOST

      Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale.

      GUSTAW

      Idę więc biegać, śpiewać…

      RADOST

      żałośnie, zatrzymując go

      Tego wcale…

      Gustaw przerywa mowę Radosta gwałtownem uściśnieniem, w którem mówi wiersz następujący:

      GUSTAW

      Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię!

      Wytrąca niechcący tabakierkę z rąk Radosta, a wybiegając, wywraca krzesło – Radost, goniąc za tabakierką i raz na nią, raz na Gustawa patrząc, gdy zasłona spada:

      RADOST

      Czekaj! Zmiłuj się! o Boże! Gustawie!

      AKT

Скачать книгу


<p>18</p>

kochanka (tu daw.) – ukochana, wybranka; tu: przyszła narzeczona. [przypis edytorski]