Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca. Fredro Aleksander

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Fredro Aleksander страница 11

Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Fredro Aleksander

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      mówi coraz wolniej

      I owszem, owszem… wcale się nie dziwię…

      Wieś jest przyjemna,/ Ziewa skrycie.

      przyjemna prawdziwie.

      KLARA

      do Anieli na stronie:

      Widzisz?

      ANIELA

      Co?

      KLARA

      Ziewa.

      ANIELA

      Grzeczny…!

      KLARA

      (sens kończąc)

      Ciocia powie./ głośno

      Otóż to grzeczność…

      na wejrzenie Dobrójskiej

      Chwalić wbrew gustowi.

      GUSTAW

      coraz wolniej

      Nie, wieś ma swoje wdzięki… mówię szczerze.

      Ziewa skrycie.

      Na wiosnę kwiatki… listki… trawki świeże,

      A w lecie, w lecie!… są te… piękne żniwa;

      No i w jesieni…/ ziewając/

      także… tam coś bywa;

      W zimie wieczory… tak… w zimie… wieczory;

      Są, są zabawy… o, są każdej pory.

      Ziewa i wkrótce zaczyna drzemać.

      PANI DOBRÓJSKA

      W nas to samych zabawy i nudów przyczyna.

      Jeśli bezczynnie każda wlecze się godzina,

      Konieczne zatrudnienia nie dzielą nam czasu,

      Jeśli w ciągłym odmęcie śród17 gwaru, hałasu,

      Zawsze pragniemy nowych rzeczy, nowych ludzi,

      Wtedy jak wieś, tak miasto, koniec końców – znudzi.

      Dlatego nas zapewne nadzieja nie mami,

      Iż pan Gustaw potrafi bawić się i z nami.

      KLARA

      po krótkiem milczeniu, cicho

      Pst! Ciociu!/ pokazując śpiącego Gustawa

      Już się bawi.

      PANI DOBRÓJSKA

      A! co tego…

      KLARA

      Chodźmy stąd wszyscy.

      ANIELA

      Zostawmy samego.

      ALBIN

      Ja i w nocy tak nie śpię.

      PANI DOBRÓJSKA

      To za wiele.

      KLARA

      Chodźmy.

      PANI DOBRÓJSKA

      Ale nie…

      ANIELA

      ciągnąc za rękę

      Moja mamo, proszę.

      KLARA

      biorąc za drugą rękę

      Ja także za nim suplikę zanoszę:

      Wszakże się wyśpi, jak sobie pościele,

      Tak sobie posłał, niechże śpi do woli.

      do Albina

      No, chodźże waćpan – prędzej! – pst! – powoli.

      Wszyscy wychodzą – Gustaw śpi – wkrótce wbiega Radost – przypatruje się z żalem Gustawowi – zakłada ręce i siada na krześle, na którem siedziała pani Dobrójska.

      SCENA X

      Gustaw, Radost.

      RADOST

      żałośnie, zaledwie nie z płaczem, coraz głośniej

      Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie!

      GUSTAW

      otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby pani Dobrójskiej:

      Tak, mościa dobrodziejsko, ja się na wsi bawię.

      RADOST

      parskając śmiechem

      I śmiać się muszę, kiedy łajać chciałem.

      GUSTAW

      zadziwiony, po krótkiem milczeniu, wstając

      Zasnąłem trochę.

      RADOST

      ironicznie

      Gdzie tam.

      GUSTAW

      z nieukontentowaniem

      Spałem, spałem,

      Nie ma co mówić.

      RADOST

      udając Gustawa

      „Jak się dziś poprawię,

      Zadziwisz się, stryjaszku” – Otóż się i dziwię,

      Żeś dobrze zasnął i chrapał szczęśliwie.

      GUSTAW

      z nieukontentowaniem

      No, spałem, prawda; ale z drugiej strony,

      Trudno kochanka uśpi huk moździerzy,

      z udanem uczuciem

      Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony.

      RADOST

      O!

Скачать книгу


<p>17</p>

śród – dziś: wśród. [przypis edytorski]