Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca. Fredro Aleksander
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Fredro Aleksander страница 7
Ach!
KLARA
Nic więcej?
ALBIN
To tak wiele.
Klara
Ach, urągasz miłości.
KLARA
śmiejąc się
Urągam? – broń Boże!
ALBIN
Twoje serce bez czucia.
KLARA
Lwie, tygrysie może?
ALBIN
Nikt go zmiękczyć nie zdoła.
KLARA
Nie każdy, to pewnie.
ALBIN
Ja tak kocham.
KLARA
A ja nie.
ALBIN
Ja płaczę tak rzewnie.
KLARA
Ja się śmieję.
ALBIN
Okrutna! Poznasz mnie po stracie.
KLARA
Okrutna! sroga! niestety! o nieba!
do Anieli
Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie,
Prędko, Anielo, dowierzać nie trzeba.
Śpiewa:
Tak babunia nam śpiewała,
Ja uciekam, pókim cała.
ALBIN
Zostań, okrutna, zostań! Uwolnię twe oczy
Od smutnego przedmiotu, co ich świetność mroczy.
Cieszy cię moja męka? – Ciesz się więc do woli:
Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli.
Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje,
Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję.
ANIELA
Panie Albinie! któż tak ściśle bierze?
Zostań się z nami, wszak ci to są żarty.
KLARA
Com powiedziała, powiedziałam szczerze.
ALBIN
A ja wszystkiemu co do słowa wierzę.
KLARA
Godzien pochwały, kto nie jest uparty.
ALBIN
Godzien litości, kto pokochał Klarę,
Bo razem w litość stracił wszelką wiarę.
Odchodzi w prawe drzwi boczne.
SCENA VII
Aniela, Klara.
ANIELA
Tak drażnić, dręczyć, to się już nie godzi.
KLARA
Cóż? Pójść za niego?
ANIELA
Ja tego nie mówię;
Lecz gorycz losu niech litość osłodzi,
Niech mu przynajmniej o przyczynie powie.
KLARA
Na co? Niech kocha, płacze, jęczy, kona.
ANIELA
Ach, tego nie chcę, i ty nie tak sroga.
KLARA
Gardzę miłością, jestem niewzruszona.
ANIELA
Wszak ci się znajdzie łagodniejsza droga:
I na cóż tam słów, gdzie dosyć na znaku.
KLARA
Może mam przed nim, dygnąwszy trzy razy,
Kręcąc fartuszkiem, piekąc rak po raku,
Prosić lękliwie, aby bez urazy
Przyjął odpowiedź, wprawdzie niezbyt miłą,
Ale ogólną dla całej płci jego? —
ANIELA
O, pewnie, pewnie, lepiej by tak było,
Niż wciąż powtarzać w obliczu biednego,
Że jego miłość, równie jak osoba,
Ani cię bawi, ani się podoba.
KLARA
Wierz mi, Anielo, wszystko to za mało.
Nie wiesz, jak twarde jest serce mężczyzny,
Jak prędko rany umie ściągnąć w blizny,
Blizny, co potem stają mu się chwałą.
Nic ich próżności nie zbije, nie skarci,
Im więcej przeszkód, tem więcej uparci.
Łaj, gardź, nienawidź – oni w nienawiści,
Gniewie i wzgardzie mają swe korzyści,
Tak, że nareszcie czasem z nas niejedna,
Tracąc cierpliwość, tracąc głowę, biedna,
Znudzona walką, ze wszech stron ściśnięta,
Musi pokochać, by pozbyć natręta.
ANIELA
Na cóż mi mówisz, co ja wiem dokładnie?
Znam dobrze mężczyzn, ten ród krokodyli,
Co się tak czai, tak układa snadnie,
By zyskać ufność i zdradzić po chwili.
Lecz że źli oni, mamyż być takiemi?