12 kroków z Jezusem. Daphne K.

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу 12 kroków z Jezusem - Daphne K. страница 17

12 kroków z Jezusem - Daphne K.

Скачать книгу

dorosłych osób w każdym wieku, więcej kobiet niż mężczyzn. Właściwie to już nawet zapomniałam, co sobie wyobrażałam przed moim pierwszym spotkaniem: być może grupę sponiewieranych ludzi, gdzieniegdzie jakieś podbite oko? W rzeczywistości równie dobrze mogłaby to być grupa miłośników muzyki lub studentów filologii. Przyjęto mnie przyjaźnie i zaproponowano kawę oraz herbatę.

      Kiedy spotkanie się już rozpoczęło, ludzie przedstawiali się tylko z imienia, aby zachować anonimowość. Jedna osoba mówiła przez około piętnaście minut, zazwyczaj o którymś z Dwunastu Kroków lub o którymś z haseł Al-Anon32. Mówili bardzo szczerze o swoim życiu i uczuciach, dzielili się swoim „doświadczeniem, siłą i nadzieją” – jak określa to literatura Al-Anon. Inni ludzie mogli się włączyć, podchwytując rozpoczęty temat.

      Nie musiałam mówić, jeśli nie miałam na to ochoty, mogłam po prostu słuchać i próbować zrozumieć, w jaki sposób działa ten tajemniczy program. Ludzie wciąż wracali na spotkania i powtarzali, jak bardzo wdzięczni są „programowi”, więc widocznie musiał on działać, chociaż zabrało mi trochę czasu, zanim zrozumiałam jak.

      Zaakceptowano mnie taką, jaka byłam. Nikt mnie nie osądzał, ani nie mówił mi, co powinnam lub czego nie powinnam robić. Słuchali mnie, a ja słuchałam ich i słyszałam, jak reagowali na sytuacje, z którymi często sama się utożsamiałam. Z czasem zaczęłam czuć się nie tylko akceptowana, lecz również kochana, a wraz z tym, jak poznawałam pozostałych uczestników grupy oraz ich historie, sama zaczęłam w stosunku do nich odczuwać miłość.

      Byłam pod wrażeniem ludzkiej szczerości. Mówili o tym, jak naprawdę się czuli, a nie o tym, jak we własnym mniemaniu powinni się czuć. Często przynosiło to całkiem zabawne rezultaty, adekwatnie do poziomu samopoznania. Oto jeden z moich ulubionych komentarzy: „Kiedy po raz pierwszy spotkałam mojego chłopaka, byłam zaledwie szmatą do podłogi. Ale po pięciu wspólnie spędzonych latach awansowałam do rangi dywanu, można już było po mnie deptać i rozwlekać mnie od ściany do ściany”.

      Chociaż nikt nikomu nie udzielał szczegółowych porad, to usłyszałam o kilku ogólnych zasadach, które mogłabym zastosować do siebie samej. Jedną z nich była: „odetnij się z miłością”, co oznacza próbę emocjonalnego odcięcia się od sytuacji, których nie potrafię zmienić, zamiast przyzwalania na to, żeby mnie one oplątywały, ale uczynienie tego z tak wielką miłością, na jaką tylko mnie stać. (Mam szczęście, że Philip nie jest brutalny, ani nie używa przemocy słownej, a na trzeźwo jest miły i uprzejmy. W przeciwnym razie, równie dobrze mogłabym czuć się i zachowywać w zgoła odmienny sposób.)

      Bariery

      Jednym z symptomów współuzależnienia jest posiadanie niezdrowych „barier”. Może się to objawiać na dwa całkiem odmienne sposoby, znajdujące się na dwóch przeciwległych krańcach skali. Możemy nie chcieć, żeby inni ludzie nas poznali, za wyjątkiem znajomości o nieco sztucznym charakterze. Czynimy tak z obawy, że gdyby naprawdę nas poznali, to nie polubiliby nas i odepchnęli. W drugim przypadku możemy mieć tak słabe poczucie własnej tożsamości oraz rozeznanie własnych potrzeb i pragnień, że otwieramy się na oścież przed innymi, pozwalając im wtargnąć do naszej „wewnętrznej przestrzeni” i ignorujemy swoje własne potrzeby, do których przecież mamy prawo. Zdrowe wypośrodkowanie można by określić jako: kochaj bliźniego swego jak, lecz nie zamiast, siebie samego. Uznajemy własne potrzeby, zamiast je ignorować. Bierzemy odpowiedzialność za nasze własne życie.

      „Przynajmniej sześć spotkań”

      Doradzono mi, żebym przyszła na co najmniej sześć spotkań, zanim zdecyduję, czy Al-Anon nadaje się dla mnie, czy też nie. A to z takiego mianowicie powodu, że – jak to wyrażono w „powitaniu nowoprzybyłych” – „wiele z tego, co usłyszysz, może wcale nie mieć żadnego sensu”. Lecz wraz z tym, jak nadal powracałam na spotkania, czytałam literaturę i rozmawiałam z ludźmi przed i po spotkaniach, wszystko rzeczywiście zaczęło nabierać sensu.

      Część wprowadzenia do spotkań mówi, że „zmiana podejścia wspomaga powrót do zdrowia” oraz że „możliwe jest odnalezienie pogody ducha bez względu na to, czy alkoholik nadal pije, czy też nie”. Na początku słuchałam tego z całkowitym niedowierzaniem, lecz jak już moje własne podejście zaczęło ulegać zmianie, dostrzegłam, że jednak jest to możliwe.

      „Modlitwę o Pogodę Ducha” zazwyczaj odmawia się wspólnie na głos po każdym spotkaniu: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”. Najpierw rozumiałam to tak: zachowania i podejście innych ludzi są rzeczami, których zmienić nie mogę, lecz przecież mogę zmienić swoje własne zachowania i podejście. Nie znaczy to wcale, że inni się nie zmienią, lecz to, że musi to być ich własny wybór.

      Al-Anon ma charakter duchowy, ale nie religijny

      Program Al-Anon sam siebie określa jako program duchowy, lecz nie religijny. Oznacza to, że programy Dwunastu Kroków opierają się na wartościach duchowych, takich jak miłość, prawda, cierpliwość, uprzejmość, szczerość, etc. Polegają one również na złączeniu lub ponownym złączeniu z Bogiem takim, jakim Go pojmujemy. Ale nie ma w nich żadnych „praktyk religijnych”, a wartości duchowe tam zawarte są uniwersalne.

      Programy Dwunastu Kroków czasem przywodzą mi na myśl Stary Testament. Jako chrześcijanka, nie uważam go za pełny, lecz szczerze wierzę, że zawiera ogromną mądrość. Moje opory co do Al-Anon prawie w całości brały się nie z tego, co w nim jest, lecz z tego, jakie braki można by w nim dostrzec. Ale ponieważ program kładzie nacisk na swój duchowy charakter, a nie religijny, to moje obawy wydają się mało logiczne.

      Dziwne użycie słowa „samolubny”

      Oprócz tego, co mogłoby być postrzegane jako pewne niedomówienia w programie, równie trudne okazały się dla mnie inne kwestie. Ale często okazywały się one sprowadzać jedynie do problemu nazewnictwa. Na przykład, czasami ludzie mówili: „Al-Anon jest programem samolubnym”. We mnie, zarówno jako w chrześcijance, jak i osobie współuzależnionej, uruchamiało to wszystkie dzwonki alarmowe! Nadal uważam, że używanie akurat tego słowa nie jest zbyt mądre, ponieważ jego znaczenie różni się od powszechnie przyjętego, przez co może ono wprowadzać w błąd.

      W rzeczywistości oznacza ono tylko tyle, że Al-Anon jest programem, w którym zamiast bez końca zabiegać o cudze sprawy (z najlepszymi z możliwych intencjami), to staramy się zadbać o swoje własne. Jest takie powiedzenie: „nie ponosimy odpowiedzialności za naszą chorobę, ale ponosimy odpowiedzialność za nasz powrót do zdrowia”. Jeśli koncentrujemy się głównie na zachowaniach kogoś innego (jak bardzo by nam się nie wydawało, że nasze życie jest przez to zdominowane), to nie będziemy w stanie uczciwie przyjrzeć się naszym własnym zachowaniom. Dopóki nie staniemy się „samolubni” w tym właśnie sensie, to niewiele zmieni się w naszym życiu.

      Kiedy Jezus nam każe patrzeć najpierw na „belkę” w naszym własnym oku, zamiast na „drzazgę w oku swego brata” (Łk 6, 41), sądzę, że po części właśnie to ma na myśli.

      „Samolubny” program przywołuje jeszcze jedną kwestię. Często osoby współuzależnione są bardziej kochające, troskliwe i wyrozumiałe w stosunku do innych ludzi niż dla siebie samych. Na pierwszy rzut oka mogłoby to wyglądać nad podziw po chrześcijańsku. Lecz kiedy doprowadzamy sprawy do punktu,

Скачать книгу


<p>32</p>

Te hasła to: Luz tego dokona, Najważniejsze najpierw, Jak ważne to jest?, Właśnie dzisiaj, Miej umysł otwarty, Nie komplikuj, Odpuść sobie i wpuść Boga, Niech się to rozpocznie ode mnie, Słuchaj i ucz się, Żyj i pozwól żyć, Tylko przez ten jeden dzień oraz Pomyśl.