12 kroków z Jezusem. Daphne K.

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу 12 kroków z Jezusem - Daphne K. страница 12

12 kroków z Jezusem - Daphne K.

Скачать книгу

Polegała na dobieraniu odpowiedniego personelu dla firm i odpowiedniej pracy dla ludzi.

      Część 3: Małżeństwo i dzieci

      Pod koniec 1969 roku ponownie spotkałam Philipa i w lipcu 1970 wzięliśmy ślub. W podróż poślubną wybraliśmy się do Francji, gdzie większość czasu spędziliśmy nad Morzem Śródziemnym, lecz na kilka dni udaliśmy się (oczywista sprawa) do Owernii. Dziewięć miesięcy później przyszły na świat bliźniaki i pomimo kilku początkowych problemów, były zdrowe i radosne, zaczęły chodzić i mówić w wyznaczonym czasie. Zachowaliśmy moje mieszkanie w Londynie, lecz większość czasu spędzaliśmy w Wiltshire. W lecie Philip dojeżdżał do Londynu, a ponieważ był zarówno pisarzem jak i wydawcą, to mógł spędzać część swego czasu pracy w Wiltshire.

      Do tamtej pory moja matka także mieszkała w Wiltshire, a moi bracia, obaj już żonaci, posiadali domki weekendowe około pół godziny drogi samochodem od nas. Ojciec nadal przebywał za granicą, ale dożył widoku wszystkich swoich wnucząt. Pamiętam, jak na krótko przed jego śmiercią bliźniaki, które miały wówczas po osiemnaście miesięcy, chodziły wokół jego szpitalnego łóżka. Po tym, jak stał się zbyt chory, żeby móc przyjeżdżać do Londynu, przez wiele lat często się u niego zatrzymywałam i znacznie bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Kiedy umarł po długotrwałej chorobie, poczułam ulgę ze względu na niego, lecz ogromny smutek ze względu na siebie samą.

      Część 4: Rodzinna choroba alkoholizmu

      Chłopcy mieli zaledwie po roczku, kiedy alkoholizm zaczął rzucać się cieniem na nasze życie. Kiedy po raz pierwszy spotkałam Philipa, pił znacznie więcej ode mnie, ale wówczas wielu ludzi piło więcej ode mnie. Miałam kiedyś żółtaczkę, więc mogłam wypić bardzo mało. Wkrótce jednak stało się oczywiste, że Philip pił więcej niż miałoby to mu wyjść na dobre, a kiedy był zestresowany, to się upijał. Przez lata próbował, choć ze znikomym skutkiem, kontrolować swoje picie (i ja też to robiłam!). Kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje, udawało mu się pić wino, a nie silniejsze alkohole, i wtedy się nie upijał. Sądziłam, że oznacza to, że picie pozostawało pod kontrolą i starałam się nie zamartwiać. Ale okres trzeźwości nie trwał długo.

      W roku 1976, kiedy chłopcy rozpoczęli szkołę, zrezygnowaliśmy z domku w Wiltshire oraz z mojego mieszkania i kupiliśmy dom w Londynie. Philip miał nadal depresję i pił, a ja w typowy dla osoby współuzależnionej sposób obwiniałam samą siebie. Myślałam, że gdybym była lepszą żoną czy matką, gdyby w domu było schludniej, gdybym skończyła remont, (możliwości innych „gdyby” nie miały końca), to wówczas Philip może przestałby pić. Dom, który kupiliśmy, był porządny pod względem struktury, lecz rozpaczliwie potrzebował remontu. Od czasów epoki wiktoriańskiej ludzie naklejali w nim kolejne warstwy tapety jedną na drugiej, aż uzbierało się ich z pół tuzina, a do tego czasami jeszcze z dodatkową warstwą lakieru pomiędzy nimi. Remont w moim wydaniu mógł być formą pracoholizmu, żeby odciągnąć moją uwagę od trosk związanych z Philipem: z pewnością zajmował on ogromną ilość czasu.

      Bardzo zaangażowałam się również w życie parafii i prawdopodobnie moja rodzina niekiedy na tym ucierpiała. Ale była to pożądana zmiana i wentyl bezpieczeństwa dla sytuacji w domu. Praca na rzecz parafii również podtrzymywała we mnie nadzieję, że pewnego dnia Bóg przyjdzie nam z pomocą, gdyż ani Philip, ani ja, ani mój medyczny zawód nie wydawał się być w stanie zdziałać czegoś skutecznego.

      Pamiętam, jak bardzo byłam zszokowana, kiedy kilka lat później partner Philipa w interesach powiedział, ot tak sobie, jak gdyby nigdy nic: „Oczywiście, Philip jest alkoholikiem”. Sam Philip nie chciał się do tego przyznać, przecież nikt nie chce. Ja też nie chciałam tego przyznać; moje zaprzeczanie było równie silne, co jego własne. Jego partner także był alkoholikiem: w dziennikarstwie i przemyśle wydawniczym, podobnie jak w przypadku zawodów medycznych, odnotowuje się większą niż średnia liczbę występowania alkoholizmu20.

      Pewnego dnia Philip wyznał zaprzyjaźnionemu lekarzowi, że martwi się o ilość spożywanego przez siebie alkoholu. Lekarz ów zapytał go, ile pije, a następnie odparł: „Mój drogi chłopie, sam piję znacznie więcej niż to! Nie masz się czym martwić”. Lecz podejrzewam, że ten lekarz sam był alkoholikiem.

      Nadal próbowałam mierzyć się z tym problemem w sposób racjonalny. Jeśli nadmierne picie sprawia, że człowiek choruje i ma depresję w wyniku tegoż picia, to najbardziej sensowną rzeczą, jaką należałoby zrobić, jest przestać pić. I mówiłam to, lecz bez skutku. Ale nie rozumiałam, jak irracjonalnym i potężnym uzależnieniem jest alkoholizm. Tym bardziej nie rozumiałam, jak irracjonalne z mojej strony były usiłowania rozwiązania problemu uzależnienia w racjonalny sposób – gdyby problem miał się odnosić jedynie do rozumu, to nie byłby uzależnieniem.

      Około 1981 roku dzięki naszej parafialnej grupie modlitewnej poznaliśmy wspaniałą parę. Nazywali się Peter i Margaret-Ann McCann. On był Anglikiem, byłym maklerem giełdowym i trzeźwiejącym alkoholikiem. Ona była Irlandką i lekarką. Peter zaczął rozmawiać z Philipem o Anonimowych Alkoholikach i polecił mu ich. W końcu Philip poszedł na kilka spotkań, lecz tak naprawdę nie utożsamiał się z innymi członkami grupy, ani też nie przyznał się, że cierpi na dokładnie tę samą chorobę, co oni. W konsekwencji niewiele się zmieniło.

      Część 5: Po raz pierwszy usłyszałam o Al-Anon

      Państwo McCannowie zasugerowali również, że powinnam udać się do Al-Anon, wspólnoty Dwunastu Kroków dla rodzin alkoholików. Poszłam parę razy, lecz także ja miałam trudności z utożsamieniem się z nimi i zaprzestałam dalszych spotkań. W tamtym czasie wyznawałam pogląd, że to Philip potrzebuje się zmienić, a nie ja, i że jeśli tylko przestałby pić, bylibyśmy bardzo szczęśliwi. W rzeczywistości żadne z nas się wiele nie zmieniło i sytuacja się tylko pogorszyła. Philip pozostał w swojej pracy, interes się rozwijał (dzięki bardzo sprzyjającym zmianom ekonomicznym, leżącym poza sferą jego oddziaływań!) i przez jakiś czas był prezesem.

      Z łaski Boga (dosłownie, tak myślę) nigdy nie spowodował wypadku drogowego. Ale nigdy nie wiedziałam, czy wróci do domu pijany czy trzeźwy. Ani też, jeśli był trzeźwy, jak długo to potrwa. Często zwykł wracać z wypitą do połowy butelką whisky w kieszeni i wkrótce efekty tego miały stać się oczywiste. Później miał w zwyczaju znikać, żeby to odespać i budził się bardzo wcześnie, przewracając się z boku na bok, kiedy ja próbowałam spać. Generalnie cierpiał na depresję (alkohol przecież jest depresantem) i był emocjonalnie nieobecny, a ja nadal obwiniałam samą siebie. Widziałam, że się stacza i lękałam się o końcowy rezultat, ze względu na niego, na siebie i na dzieci. Chociaż wielu alkoholików odnajduje na nowo zdrowie, to większość z nich nadal umiera z powodu tej choroby.

      Modliłam się o jego wyzdrowienie, ale tak się nie stało. Rozumowałam w następujący sposób: Bóg musi chcieć, żeby on był rzeźwy i, teoretycznie, on sam chce przestać pić. Skoro więc on nie przestaje, myślałam sobie, to musi być jakaś przyczyna w tym, co ja robię lub czego nie robię – choć nie przychodziło mi do głowy, co to takiego mogłoby być. W konsekwencji czułam się winna, głupia i przerażona. Część mnie odczuwała także złość, lecz uważałam, że złoszczenie się jest złe, więc odpychałam od siebie to szczególne uczucie. Byłam nieszczęśliwa, ale do tego też nie za bardzo chciałam się przyznać. Wydawało mi się, że jest to taka zbędna emocja, a ja przecież chciałam być konstruktywna.

      Byłam też zagubiona. Kiedy widziałam, że Philip wygląda na pijanego, ogłupiałego

Скачать книгу


<p>20</p>

Śmiertelność mężczyzn na skutek marskości i innych chorób powodowanych przez alkohol w zależności od grupy zawodowej: przeciętny zawód: 100100, lekarze: 383431, zawody artystyczne i związane z literaturą: 198201. Niniejsze dane są zaczerpnięte z raportu Głównego Urzędu Statystycznego HMSO dotyczącego medycyny pracy Occupational Health: decennial suplement, (1979-1990). Nota bene, dane te ukazują liczbę umieralności, dla porównania norma wynosi 100 przypadków.