12 kroków z Jezusem. Daphne K.

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу 12 kroków z Jezusem - Daphne K. страница 9

12 kroków z Jezusem - Daphne K.

Скачать книгу

jaką kiedykolwiek napisano… Wyruszmy zatem razem w podróż ku uzdrowieniu i odnalezionej na nowo sile. Nie takiej sile, którą odnaleźliśmy w sobie, lecz sile odnalezionej poprzez zaufanie do Boga i pozwolenie Mu na kierowanie naszymi decyzjami i planami. Ta podróż powiedzie nas przez Dwanaście Kroków i inne materiały zaprojektowane z myślą o pomocy nam w skupieniu się nad potężnymi środkami, jakich Bóg dostarcza nam, żebyśmy mogli odzyskać zdrowie”.

      Używam terminu „współuzależnienie” w jego szerszym znaczeniu, jako gleby, z której wyrastają wszelkie nałogowe i kompulsywne zachowania oraz uzależnienia. Dlatego może być ono postrzegane jako przeciwieństwo „wyzdrowienia”. Wierzę, że wszyscy jesteśmy w podróży wiodącej od pewnego stopnia współuzależnienia do wyzdrowienia, a to przecież stanowi bieżący proces. Chodzi tu o uczenie się, jak być kochanym i kochać. Całkowite uzdrowienie prawdopodobnie zdarza się tylko w niebie!

      Mówi się, że piszemy książki, które sami chcielibyśmy przeczytać: i to właśnie jest taka książka, którą dawno temu sama chciałabym przeczytać.

      życie przed Al-Anon » do wiosny 1987 roku

      Część 1: Dzieciństwo i dojrzewanie

      Moi Rodzice

      Chociaż małżeństwo moich rodziców nie należało do szczęśliwych, nie uświadamiałam tego sobie, dopóki mój ojciec nie odszedł. Wiedziałam, że moi rodzice mają oddzielne sypialnie, lecz wierzyłam w wyjaśnienie, że „Tatuś chrapie”. Zawsze okazywali sobie nawzajem wiele uprzejmości, a moja mama pracowała nad wcielaniem w życie zasady, że „jeśli nie masz nic miłego do powiedzenia, to wcale nic nie mów”. Może zasada owa i nie służyła za dobrze komunikacji, lecz w tamtych czasach wydawała mi się rozsądna. Tak właściwie to ani ja, ani moi bracia, nie stosowaliśmy się do niej, lecz ja naprawdę wierzyłam, że stanowi ona cel, do którego należałoby zmierzać.

      Kiedy słyszałam, że rodzice innych osób miewali burzliwe kłótnie, to myślałam sobie, jaka jestem szczęśliwa, że moi rodzice tak się nie zachowują. Nie chodziło o to, że mój ojciec nie lubił się kłócić: sprawiało mu to nie lada przyjemność. Lecz moja matka przyznała się kiedyś, że nie potrafiła z nim wygrać w sprzeczce, więc postanowiła, że nie warto więcej próbować.

      Mój ojciec był pełnym uroku mężczyzną o wysokich kompetencjach, który w swojej profesji wspiął się na szczyt osiągnięć zawodowych. Pochodził z rodziny, gdzie było pięciu braci i w wieku osiemnastu lat wyjechał do Indii, gdzie spędził dwadzieścia osiem następnych lat. Zdążył wrócić stamtąd na chwilę przed tym, jak się narodziłam. Miał bardzo słaby kontakt z małymi dziewczynkami i sądzę, że stanowiłam dla niego swego rodzaju tajemnicę.

      Zachowałam wspomnienia, kiedy jako dziecko pomagałam mu „robić krzyżówki” z „The Times”. Poległo to na zapisywaniu wielkimi literami na kawałku gazety anagramów, a następnie wyrywaniu ich i układaniu w zmienionej kolejności. „Czy jest takie słowo jak «bojpowiosko»?” mogłam pytać. „Przykro mi, ale nie ma” – odpowiadał. Ostatecznie udawało mi się dotrzeć do «pobojowiska» i czułam się niezmiernie zadowolona… (Czasami podejrzewam, że tu właśnie sięgają korzenie mojego delikatnego uzależnienia od gry w scrabble!).

      Ojciec przepadał ogromnie za wierszami Hilaire’go Belloca i recytował je dla mnie. Nadal mogę przytoczyć w całości Do you remember an Inn, Miranda?16 i wiele z jego Opowiastek z Morałem oraz rymowanek dla dzieci:

      I shoot the Hippopotamus,

      with bullets made of platinum

      Because if I use leaden ones

      his hide is sure to flatten ‘em17

      Czasami przed snem opowiadał mi jakąś historyjkę na dobranoc. W jego przypadku były to „historyjki o panterach”. Moja ulubiona opowiadała o czasach, gdy podkradał się do rannej pantery, którą musiano zabić, żeby zapobiec jej przeistoczeniu się w ludojada. Pantera wyskoczyła na niego zza skały, gdzie się ukrywała. Innemu mężczyźnie udało się zastrzelić zwierzę, lecz jedna z kul trafiła mojego ojca w nogę. Skończyło się to dla niego szpitalem, gdzie co pół godziny pielęgniarka mierzyła mu temperaturę. Pewnego dnia znudziło go to, więc wsadził termometr do filiżanki z herbatą i termometr się stłukł, co okropnie rozsierdziło ową pielęgniarkę. W pewien sposób opowieść ta sprawiała, że ojciec nie wydawał się już aż taki boski i nabierał bardziej ludzkich rysów. Przy czym, moim zdaniem, była ona bardzo zabawna.

      Chociaż mój ojciec bywał w domu rzadko, akceptowałam to jako naturalną kolej rzeczy, będącą konsekwencją jego wymagającej pracy. Przykro mi było, kiedy nie jeździł z nami na wakacje, lecz tego również nie kwestionowałam.

      Moja matka była piękna i utalentowana, lecz miała trudne dzieciństwo. Jej ojciec służył w wojsku i spędził wiele lat w Indiach. Przez ten czas jej młodsi bracia mieszkali z rodzicami, lecz ją i siostrę pozostawiono w Anglii z dwiema ciotkami, które nie posiadały swoich własnych dzieci i były zwolenniczkami surowej dyscypliny. Kiedy moja matka miała zaledwie jedenaście lat, jej ojciec zmarł, pozostawiając po sobie wdowę z czwórką dzieci i bardzo szczupłą sumkę pieniędzy.

      Dzieciństwo w Hampshire

      Kiedy miałam pięć lat, przeprowadziliśmy się z Richmond w hrabstwie Surrey do Hampshire. Mój ojciec nadal w tygodniu mieszkał w Londynie, a w weekendy moi rodzice wiele czasu spędzali na grze w golfa i brydża.

      Moi bracia byli ode mnie starsi, jeden o pięć, drugi o dwa lata, a ten młodszy właśnie rozpoczął naukę w szkole podstawowej, przygotowującej do dalszej nauki w płatnym liceum. W domu bywali tylko podczas świąt, kiedy to włóczyli się całymi dniami z innymi chłopakami. Jednak ja zaprzyjaźniłam się tam z wieloma nowymi dziećmi i spędzałam z nimi tyle samo czasu, co w domu. Zapoczątkowaliśmy w naszym gronie coś, co nazywaliśmy „the Bluebirds”. Była to nasza wersja the Brownies, jak nazywano małe harcereczki.

      Wymyślałyśmy wiele testów sprawności, jak choćby przemieszczanie się na rozhuśtanej linie z jednego drzewa na drugie (Tarzan cieszył się wtedy okresem swej szczytowej popularności!). Byłam niezgorszą chłopczycą i wiodłam swój żywot przyodziana w bawełniane koszule oraz krótkie spodenki, i do tego często wysoko na drzewach. Pamiętam, jak kiedyś zawołano mnie, żebym zeszła na dół i przebrała się w sukienkę z okazji przyjęcia urodzinowego. Pomyślałam wtedy: „Nie wyobrażam sobie, żeby kiedykolwiek zachciało mi się z własnej woli założyć sukienkę”.

      Moja matka spędzała znacznie więcej czasu w domu niż ojciec, lecz zazwyczaj była bardzo zajęta. Był to czas wojny i żeby zapewnić nam dobre wyżywienie, trzymała kury i króliki oraz sadziła warzywa. Szyła ubrania i zajmowała się wieloma sprawami „by mieć swój mały wkład w wysiłki wojenne”18. Byłam wdzięczna za wszystko, co robiła i podziwiałam ją za to, ale zazwyczaj była ona zbyt zajęta, żeby móc z nami porozmawiać. Serdeczne pogawędki nie były jej mocnym punktem. Dopiero kiedy skończyłam dwanaście lat, odkryłam (znalazłszy własną metrykę urodzenia), że przed poślubieniem mojego ojca miała ona już wcześniej jednego męża. Wyobrażałam sobie, że jej pierwsze małżeństwo musiało być traumatyczne, przez co i krótkotrwałe, lecz w tej kwestii powiedziała mi zaledwie absolutne minimum i już nigdy więcej nie była gotowa na nowo poruszać tego tematu.

      Kiedy,

Скачать книгу


<p>16</p>

„Czy pamiętasz pewną gospodę, Mirando?” (przyp. tłum.).

<p>17</p>

Fragment wiersza można przełożyć następująco: Zastrzeliłem tego hipopotama,/kulami zrobionymi z platyny/Ponieważ gdybym użył ołowianych/spłaszczyłyby się na jego skórze (przyp. tłum.).

<p>18</p>

Użyte tu hasło „for the war effort” (dosł.: dla wysiłków wojennych) miało podczas wojny zagrzewać społeczeństwo do powszechnej mobilizacji w celu wspierania militarnych działań kraju. Mobilizacja ta przejawiała się w najprzeróżniejszych formach, od wypełniania przez kobiety obowiązków zawodowych za mężczyzn, którzy walczyli na froncie, po tworzenie przydomowych ogródków, żeby nie uszczuplać zapasów pożywienia dla armii (przypis tłum.).