Bezsenność. Monika Siuda

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bezsenność - Monika Siuda страница 3

Bezsenność - Monika Siuda

Скачать книгу

pani dokładnie, o co tak naprawdę chodzi i po co pani do mnie dzwoni?

      – Jak już mówiłam, moja znajoma wreszcie zdecydowała się do pana przyjść.

      – Tyle zrozumiałem i zaproponowałem…

      – Wiem, co pan zaproponował – przerwała Iga. – Tylko że ona nie może czekać.

      Waldemar uwierzył w to, co usłyszał. Nie wątpił, że znajoma jego pacjentki na coś takiego nie ma już czasu. Zostało mu to zakomunikowane w taki sposób, że nie mógł nie mieć pewności, że chodzi o coś naprawdę poważnego. Miał powody, aby sądzić, że dzwoniąca do niego kobieta nie robi tego bez przyczyny. Może gdyby telefonował do niego ktoś inny, pacjent z problemami odmiennej natury, powiedzmy paranoik, nie miałby pewności, jak powinien postąpić. Jednak teraz rozmawiał z osobą, której jedynym problemem była bezsenność. Trudno było nie potraktować poważnie tego, co mówiła.

      – Co pani proponuje? – zapytał, wiedząc, jaką usłyszy odpowiedź i jak na nią zareaguje.

      – Dzwonię, żeby poprosić, aby spotkał się pan z nią jeszcze dzisiaj.

      – Zdaje sobie pani sprawę z tego, która jest godzina? – zapytał, chyba tylko po to, aby dać sobie czas do namysłu i przekonać się raz jeszcze, że podjęta przez niego przed chwilą decyzja jest słuszna.

      – Wiem, jaka jest pora. Możemy przyjść?

      Najwyraźniej pacjentka Waldemara nie zamierzała marnować czasu.

      – Zapraszam. – Waldemar zdał sobie sprawę, że nie umie odmówić.

      – Dziękuję.

      Waldemar chciał jeszcze coś powiedzieć, choćby zapytać, kiedy się zjawią, ale nie miał na to szansy. Zanim pomyślał, aby to zrobić, w słuchawce zapanowała cisza. Odłożył telefon na biurko, uświadamiając sobie właśnie, co się tak naprawdę wydarzyło. Rozejrzał się po gabinecie, jakby liczył na znalezienie potwierdzenia, że rozmowa, którą przed momentem przeprowadził, nie była halucynacją. Dźwięk domofonu wystarczył mu do utwierdzenia się w przekonaniu, że była jednak realna.

      ROZDZIAŁ 2

      Podszedł do drzwi prowadzących z jego maleńkiej poczekalni na korytarz kamienicy, na parterze której mieścił się jego gabinet, i nacisnął przycisk otwierający zamek. Nie miał wątpliwości, kto za chwilę stanie w progu. Trudno było sobie wyobrazić, że miałby to być ktoś inny niż przyjaciółka jego pacjentki Igi.

      Wyszedł na klatkę schodową i już po chwili zobaczył dwie kobiety. Mógł się domyślić, że jego nowa pacjentka nie zjawi się sama.

      – Naprawdę nie chciałabym robić kłopotu. – Nieznajoma kobieta spojrzała na niego przekrwionymi oczami. – Ale kiedy przed niespełna godziną zgodziłam się z panem spotkać, Iga nie chciała zwlekać i postanowiła, że od razu mnie tu przyprowadzi.

      – Bo bałam się, że się zaraz rozmyślisz – wtrąciła Iga, stojąca tuż za Lidią.

      – To żaden kłopot. Wejdźcie. – Waldemar otworzył szerzej drzwi.

      – Gdyby nie Iga, w życiu nie pomyślałabym nawet o tym, żeby przychodzić do pana o tej porze. Umówiłabym się najpierw. – Kobieta spoglądała ukradkiem na Waldemara. Jej zmieszania nie dało się ukryć.

      – Naprawdę nic się nie stało – zapewnił Waldemar. – Gdybym nie mógł się dziś z panią spotkać, po prostu bym o tym powiedział.

      – I to naprawdę nie jest żaden kłopot?

      – Proszę mi wierzyć, że najmniejszy. Jestem Waldemar Kurak. – Wyciągnął rękę do Lidii.

      – Lidia Nowa. – Lidia poczuła złość na siebie, że nie przedstawiła się od razu. Uścisnęła rękę terapeuty, przepraszając za to uchybienie.

      – Ma pani problem? – zagadnął, nie bardzo wiedząc, od czego powinien zacząć.

      Lidia pokiwała na potwierdzenie głową.

      – Więc zapraszam do swojego gabinetu. – Waldemar wskazał prowadzące do niego drzwi.

      – Ale czy to konieczne? – Lidia spojrzała na nie, jakby były wrotami do samego piekła.

      – Poczekalnia nie jest najlepszym miejscem do prowadzenia rozmów. Tam będzie nam znacznie wygodniej.

      – A czy Iga może wejść z nami? – Lidia spojrzała błagalnie na Waldemara, po czym przeniosła to samo spojrzenie na Igę.

      – Nawet o tym nie myśl – sprzeciwiła się Iga.

      – Wejdź tam ze mną – głos Lidii załamał się – proszę. Ten jeden, jedyny raz.

      – Co pan na to? – Iga nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Z trudem przychodziło jej wyobrażenie sobie, że uczestniczy w czyjejś terapii.

      – Jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, to może pani uczestniczyć w tym spotkaniu. Możemy się umówić, że potraktujemy je jako rozmowę wstępną. Powiedzmy taką, którą przeprowadzimy, aby się poznać i dowiedzieć się o sobie paru rzeczy.

      ROZDZIAŁ 3

      Dochodziła północ, a Iga i Lidia nadal się nie rozstały. Iga zaprosiła Lidię do siebie, wiedząc, że po pierwszym spotkaniu z terapeutą będzie się chciała wygadać. Jak się okazało, wizyta u Waldemara kosztowała Lidię znacznie więcej, niż Iga mogła się spodziewać. Wiedziała, że dla przyjaciółki będzie to na pewno ogromne przeżycie. Mogła się tego domyślać choćby po tym, jak dużo czasu potrzebowała, aby namówić ją na to spotkanie. Próbowała od kilku tygodni zaciągnąć ją do tego gabinetu, ale jej namowy nie przynosiły żadnego efektu. To, że Lidia zgodziła się wreszcie na rozmowę z terapeutą, nie było jej zasługą nawet w najmniejszym stopniu. Iga miała tego świadomość. Jej przyjaciółka zdecydowała się na odwiedziny gabinetu psychologa tylko dlatego, że koszmary, które nawiedzały ją teraz niemal każdej nocy, stały się tak okropne, że zupełnie nie pozwalały jej spać. Sytuacja była już naprawdę poważna, a Lidia była osobą zdającą sobie z tego sprawę najlepiej. Skutki przedłużającej się bezsenności stały się już zbyt odczuwalne. Lidia nie miała już siły na zwykłe funkcjonowanie, a praca, choć kochała ją ponad wszystko, stała się praktycznie niemożliwa.

      Nadal żałujesz, że zdecydowałaś się na terapię? – zapytała Iga, kiedy Lidia skończyła opowiadać o wrażeniach, które wywołało poznanie psychologa jej przyjaciółki.

      – Nie zdecydowałam się na żadną terapię – odparła Lidia, nadal uporczywie twierdząc, że pomoc specjalisty jest jej zbyteczna.

      – Ale jednak zdecydowałaś, że odwiedzisz mojego terapeutę.

      – Zrobiłam tak tylko dlatego, że przez ostatnie tygodnie marudziłaś mi o tym nieustannie.

      – A widziałaś się ostatnio w lustrze?

      – Nie

Скачать книгу