Dworska tancerka. Kyung-Sook Shin

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dworska tancerka - Kyung-Sook Shin страница 4

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Dworska tancerka - Kyung-Sook  Shin

Скачать книгу

jej kraju Collin pełnił funkcję ministra. Kiedy otrzymał rozkaz powrotu do Francji, król przyjął go na audiencji, żeby się z nim pożegnać. „Po powrocie do kraju niech pan nie zapomni o Korei” – prosił. Patrzył na kobietę, która stała obok Collina, a potem powoli zamknął oczy. Król był blady i znużony. Wyczerpany narastającym konfliktem między Chinami i Japonią, między jego ludem i jego doradcami, między jego ojcem i jego małżonką. Król był osamotniony i smutny. Patrzył spod przymkniętych powiek, po czym kazał jej podnieść głowę. Podniosła ją i utkwiła wzrok w purpurowych szatach władcy, w zdobiącym je wizerunku złotego smoka. Przez jakiś czas trwało milczenie. A potem z ust króla nieoczekiwanie padły te słowa.

      – Nadaję ci nazwisko. Od dzisiaj będziesz zwać się Ri. A na imię ci będzie Jin.

      Stała obok mężczyzny, który miał ją zabrać do obcego kraju, czuła, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz. Niezliczone myśli kłębiły się w jej głowie, lecz przez zaciśnięte gardło zdołała jedynie wykrztusić: „Jestem zaszczycona, Wasza Wysokość!”.

      Król przemówił do Collina, tego francuskiego dyplomaty, który przybył do Korei i sprawował służbę poselską w burzliwym czasie, kiedy obce mocarstwa wzniecały zamęt.

      – Od tej pory nosić będzie moje nazwisko. W tej decyzji, jaką dzisiaj podjąłem, wyraża się moja nadzieja, że zyska w twoim kraju honor należny małżonce.

      To imię kształtuje los człowieka. Collin bez wahania zaakceptował jej nowe, nadane przez króla imię i tak też zaczął się do niej zwracać. Na dworze zwracano się do niej Seo Yeoryeong, w Pracowni Haftu nazywano ją szwaczką Seo, Soa wołała na nią Jinjin, dla Yeona była Srebrnym Dzwonkiem. Teraz miała nazywać się Ri Jin.

      Jeszcze tego samego wieczora została wezwana przed oblicze królowej. Minęły trzy lata, odkąd opuściła jej rezydencję i przeniosła się do siedziby francuskiego poselstwa. Wniesiono kawę i ciastka, postawiono między nią i królową. „Zbliż się” – powiedziała królowa. Pas jej szaty zdobiły jasnozielone frędzle związane w supełki, które przypominały pąki chryzantem. Ile to czasu ich nie widziała?

      „Król nadał ci nazwisko własnego rodu, co oznacza, że uznał cię za swoją córkę” – wyjaśniła królowa. Ri Jin ukłoniła się nisko. Nie śmiała spojrzeć na pobladłą twarz królowej, którą okalały starannie upięte włosy i drogocenne ozdoby.

      – Dlatego żegnam się z tobą, jak żegna się matka, która wydaje córkę za mąż.

      Jin skłoniła głowę jeszcze niżej.

      – Imiona ludzi roztaczają aurę, którą tworzy ich własne życie. Uczyń wszystko, żeby ludzie czuli łaskę wdzięczności, gdy będą wypowiadać twoje imię.

      Jin słuchała z uwagą.

      – Czy jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć?

      Miała wiele do powiedzenia. Wszystkie te słowa, które wzbierały w jej sercu i nigdy nie zostały wypowiedziane. Nie mogły być, bo przed trzema laty opuściła nieoczekiwanie pałac i nie dane jej już było spotkać królowej. Wszystkie te żale i namiętności, wszystkie niepokoje i smutki.

      Jin zdusiła je w sobie i podniosła głowę.

      – Chciałabym zatańczyć Taniec wilgi.

      Drobna twarz królowej zatopiona była w zamyśleniu. Na całym dworze to właśnie królowa upodobała sobie najbardziej jej taniec. I to królowa powiedziała w obecności całej świty, że Seo Yeoryeong najpiękniej wykonuje Taniec wilgi.

      – Zatańcz.

      Podniosła się skupiona i odeszła w głąb sali. A potem delikatnym krokiem weszła na kolorową matę hwamunseok. Taniec wilgi był tańcem solowym i cieszył się największą popularnością podczas dworskich przyjęć organizowanych wiosenną porą. W drobnych krokach tancerki, w pełnych gracji ruchach jej ramion, w eleganckim ukłonie kryło się całe piękno dworskiego tańca. Jin tańczyła bez akompaniamentu muzycznego, jej głowy nie zdobiła korona, nie miała na sobie odpowiedniego stroju, jednak każdy jej ruch emanował opanowaniem i pasją. Zdawała sobie sprawę, że być może tańczy przed królową po raz ostatni.

      – Marzyłam, by zobaczyć wielki świat, lecz nigdy nie było mi dane opuścić pałac. Jakie wielkie spotkało cię szczęście.

      Czuła, jak krople potu zraszają jej ciało. Słowa królowej kłębiły się wokół jej uszu jak biały obłok.

      – Wyruszasz w wielki świat z mężczyzną swojego życia. Nie smuć się więc i niczego nie żałuj.

      Jin stawała się w tańcu drzewem, stawała się ogniem.

      – W tym wielkim świecie zrzuć łańcuchy, które cię tutaj pętały. Ucz się, zacznij nowe życie.

      Jin stawała się w tańcu ziemią, stawała się kruszcem metalu.

      – Jesteś pierwszą kobietą, która wyrusza w taką długą podróż.

      Aż w końcu stała się wodą.

      – Opuszczasz ten nieszczęsny kraj. Nie zapomnij go.

      Nie zapomni. Tym bardziej nie zapomni królowej, która niegdyś przeżyć musiała swoją własną śmierć i swój własny pogrzeb. Jin stała się wilgą, która wiosną przysiada na gałęzi i wyśpiewuje pieśń. Każdy jej drobny krok stawiany na macie wyrażał prośbę o długie, spokojne życie królowej.

      Oblana potem Jin ponownie skłoniła przed królową głowę.

      – Wydałam już odpowiednie polecenia, a ciebie chcę prosić o listy. Opisz, co w tym dalekim świecie zobaczysz, co usłyszysz, co będziesz czuła.

      Głowa smoka na jadeitowej spince, wpiętej we włosy królowej, zadrżała przed oczyma Jin. Wszyscy w pałacu wiedzieli, że królowa ciekawa jest życia, jakie toczy się poza granicami Korei. Chciała wiedzieć, jakie wyznają zasady, czym się leczą, co jedzą, jakie noszą ubranie, czego się uczą.

      – Będziesz pisać?

      Jin przytaknęła.

      – Na twój list przyjdzie mi czekać dwa miesiące, a ja już teraz nie mogę się go doczekać.

      Zroszona potem twarz Jin przybrała barwę moreli. Królowa ogłosiła, że ofiarowuje jej obraz piwonii. Czyniła to okazjonalnie, tylko wtedy, gdy chciała nagrodzić artystkę, której taniec, zaprezentowany podczas uroczystego przyjęcia, zachwycił ją najbardziej.

      – Każ zawiesić na ścianie, kiedy dotrzesz na miejsce. I spójrz na niego czasami.

      Królowa własnoręcznie zwinęła zwój i podała go Jin. A potem zdjęła z palca pierścień i włożyła go na palec Jin.

      – Żegnaj!

      ***

      Gdzie ja jestem?

      Jin otwarła szeroko oczy. Miała wrażenie, że spada.

Скачать книгу