Spętani przeznaczeniem. Вероника Рот
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Spętani przeznaczeniem - Вероника Рот страница 4
– Zastanawiam się, czy kiedykolwiek kogoś zabiłeś. A może wysługiwałeś się innymi ludźmi? – Przechyla głowę. – Tymi, którzy – w odróżnieniu od ciebie – mieli dostatecznie mocny żołądek.
To obelga w języku shotet. Taka, której Thuvhe nawet by nie wyłapał. Ryzek daje się schwytać w sidła. Wbija w nią wzrok.
– Panna Kereseth! – mówi, nie patrząc na mnie. – Przypominasz starszego z twoich dwóch braci – dodaje i dopiero wtedy spogląda w moją stronę, jak gdyby oceniając mnie. – Nie jesteś ciekawa, czym się stał?
Zamierzam odpowiedzieć mu chłodno, jak gdyby nic dla mnie nie znaczył. Chcę spojrzeć mu w oczy, zademonstrować siłę. Marzę o zemście na tysiąc sposobów. Rodzą się we mnie niczym szakwiaty budzące się do życia w czasie Kwitnienia.
Otwieram usta, ale nie wydaję żadnego dźwięku.
Świetnie, myślę, i wypuszczam swój dar nurtu niczym klaśnięcie w dłonie. Zrozumiałam już, że nie wszyscy potrafią kontrolować go do tego stopnia co ja. Chciałabym jednak opanować go na tyle, by móc swobodnie mówić.
Widzę, jak pod wpływem mojego daru Ryzek odpręża się. Na Isae znów nie oddziałuję – a przynajmniej nie dostrzegam tego – być może jednak zdołam rozplątać mu język. Cokolwiek Isae planuje, najpierw chce zmusić go do mówienia.
– Mój ojciec, wielki Lazmet Noavek, nauczył mnie kiedyś, że ludzie mogą być jak ostrza nurtu, o ile umiejętnie się nimi włada. Jednak najlepszą bronią jest się samemu – mówi Ryzek. – Zawsze brałem to sobie do serca. Doprowadziłem do śmierci wielu ludzi i czasami wykonywano to za mnie. Jednak zapewniam, pani kanclerz, że wszystkie te ofiary należą do mnie.
Pochylił się i opadł na kolana, wsuwając pomiędzy nie dłonie. Ich oddechy niemalże się krzyżowały.
– Odznaczę na swoim ramieniu życie twojej siostry – oświadczył. – To będzie ważne trofeum w mojej kolekcji.
Ori. Pamiętam, jaką herbatę pijała każdego poranka (korę harva, która zapewniała energię i jasność umysłu) oraz jak bardzo nie lubiła swojego ukruszonego przedniego zęba. Wciąż jednak słyszę w uszach okrzyki Shotet: „Śmierć, śmierć, śmierć!”.
– To sporo wyjaśnia – oświadcza Isae.
Podaje mu dłoń. On niepewnie spogląda na nią. Nie bez powodu – kto chciałaby uścisnąć rękę człowiekowi, który właśnie się przyznał, że skazał jego siostrę na śmierć? I był z tego dumny?
– Jesteś naprawdę dziwna – mówi. – Nie kochałaś swojej siostry, skoro oferujesz mi dłoń.
Widzę, jak skóra naciąga się na knykciach jej dłoni. Tej drugiej, której mu nie podaje. Potem otwiera pięść i kieruje palce w stronę butów.
Ryzek sięga po wyciągniętą rękę, po czym sztywnieje i otwiera szeroko oczy.
– Wręcz przeciwnie, kochałam ją bardziej niż kogokolwiek – mówi Isae i ściska mu dłoń. Wręcz zanurza w niej paznokcie. Jednocześnie jej lewa ręka podąża w stronę buta.
Jestem zbyt oszołomiona, by uświadomić sobie, co się dzieje. Tymczasem jest już za późno. Isae lewą ręką wyciąga z buta nóż. Był przywiązany do jej nogi. Prawą ręką przyciąga Ryzeka do siebie. Nóż i mężczyzna suną ku sobie. W końcu zderzają się i gulgoczący jęk przypomina mi salon w moim domu, moje dorastanie i krew, którą szlochając, zmywałam z podłogi.
Ryzek opada na ziemię. Krwawi.
Opuszczam dłoń na klamkę drzwi i wychodzę na korytarz. Łkam i płaczę, uderzam w ściany. Nie, nie robię tego. Mój dar nurtu mi na to nie pozwala.
Pozwala mi jedynie, na samym końcu, wydać pojedynczy, słaby okrzyk.
ROZDZIAŁ 3 CYRA
POBIEGŁAM NA POKŁAD, Z KTÓREGO dobiegł okrzyk Cisi Kereseth, Akos biegł tuż za mną. Nie przejmowałam się szczeblami drabinki, lecz po prostu zeskoczyłam na dół. Ruszyłam prosto do celi Ryzeka. Podejrzewałam, że to właśnie on przyczynił się do jęku, który usłyszeliśmy. Zobaczyłam Cisi przytuloną do ściany korytarza naprzeciwko otwartych drzwi magazynu. Tuż za jej plecami, zaalarmowana tym samym krzykiem, pojawiła się Teka. Isae Benesit stała w celi, a u jej stóp, w plątaninie rąk i nóg, leżał mój brat.
Było w tym odrobinę poezji – tak jak podejrzewam. Tak jak Akos widział życie opuszczające jego ojca leżącego na podłodze, tak ja widziałam mojego brata.
Śmierć trwała dłużej, niż się spodziewałam. To celowe, jak sądziłam – Isae Benesit stała nad jego ciałem przez cały czas, z zakrwawionym nożem w garści, z pustymi, lecz czujnymi oczami. Chciała delektować się tą chwilą, chwilą triumfu nad człowiekiem, który zabił jej siostrę.
Cóż, jednym z tych ludzi, którzy zabili jej siostrę. Przecież to Eijeh trzymał wówczas ostrze, a teraz znajdował się w sąsiednim pomieszczeniu.
Oczy Ryzeka napotkały moje i jakby za sprawą jego dotyku zanurzyłam się w przeszłości. To nie było wspomnienie, które mi odbierał, lecz takie, które dotąd niemalże ukrywałam przed sobą.
Stałam w przejściu za Salą Oręża, z okiem przyłożonym do szczeliny w ścianie. Przyszłam tu, by podglądać spotkanie mojego ojca z prominentnym biznesmenem-szumowiną Shotet. Często przysłuchiwałam się rozmowom ojca, zwłaszcza kiedy się nudziłam i była ciekawa tego, co dzieje się w domu. Jednak to spotkanie nie poszło dobrze. Nigdy wcześniej, kiedy tam zaglądałam, tak się nie wydarzyło. Mój ojciec uniósł dłoń i przytknął sobie dwa palce do głowy, niczym asceta zoldański udzielający błogosławieństwa. Biznesmen sięgnął po nóż. Poruszał się nerwowo, jakby walczył z własnymi mięśniami.
Przyłożył nóż do kącika swojego oka.
– Cyra! – syknął głos za mną, aż się wzdrygnęłam. Młody, dropiaty Ryzek uklęknął tuż obok mnie. Objął moją twarz rękami. Do tego momentu nie uświadamiałam sobie, że z oczu ciekną mi łzy. Kiedy w sąsiednim pokoju rozległ się krzyk, przycisnął dłonie do moich uszu i przytulił mnie do piersi.
Po jakimś czasie odsunął się i otarł łzy z moich policzków.
– Co zawsze mówi matka? – zapytał. – Ten, kto poszukuje bólu…
– Zawsze go znajduje – odpowiedziałam, kończąc zdanie.
Teka chwyciła mnie za ramiona i lekko potrząsnęła, wypowiadając moje imię. Spojrzałam na nią zaskoczona.
– Co się stało? – zapytałam.
– Twoje cienie… – Pokręciła głową. – Nieważne.
Wiedziałam, o co jej chodzi. Mój dar wyrwał się, oplatając mnie czarnymi nitkami. Cienie nurtu zmieniły mi się, odkąd Ryzek próbował zmusić mnie do torturowania Akosa w celi poniżej amfiteatru. Teraz pływały