Trawers. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Trawers - Remigiusz Mróz страница 13
– W sprawie gąbki.
– Ach…
– Chyba pan nie zapomniał?
– Nie, oczywiście, że nie.
– A więc po prostu postanowił pan mieć to w dupie.
– Uważaj na słowa.
– Dlaczego? Nie jestem już pańskim podkomendnym.
– Nie. Ale jestem jedyną osobą, która może ci przysłać pieprzoną paczkę na święta. Nie zapominaj o tym.
Wiktor kątem oka dostrzegł, że klawisz się uśmiecha. Nie miał trudności z usłyszeniem rozmówcy, co specjalnie Forsta nie dziwiło, dźwięk ze słuchawki był bowiem dość głośny. Nie przejmował się tym. Dawno uznał, że prawo do prywatności w tym miejscu jest tylko oksymoronem.
– Mógłbym też przysłać ci coś na urodziny, ale nie wiem, kiedy wypadają.
– Ma pan wszystko w moich aktach.
– Do których nie zaglądam. Napawają mnie przerażeniem, że przez tyle lat miałem pod sobą takiego psychopatę.
Forstowi trudno było z tym polemizować.
– Interesuje mnie tylko jeden prezent, panie inspektorze.
– No tak…
– Dowiedział się pan czegoś?
– Niestety jeszcze nie.
– A zrobił coś pan, żeby się dowiedzieć?
Osica prychnął prosto do słuchawki.
– Za kogo ty mnie masz, Forst?
Wiktor milczał.
– Co?
– Nic nie powiedziałem.
– No właśnie. Co to ma znaczyć?
Forst musiał przez moment się namyślić. Potem przestąpił z nogi na nogę, nie czując się zbyt komfortowo w sytuacji, w której musiał okazać ogładę.
– Mam pana za porządnego człowieka – wydusił w końcu. – I osobę dotrzymującą obietnic.
– Słusznie.
– Więc…
– Więc czekaj cierpliwie na efekty. Skontaktuję się z tobą, jak tylko będę coś miał.
– W jaki sposób? Nie mam tu komórki, jak pan wie.
– Czekaj cierpliwie – powtórzył machinalnie Osica, jakby myślami był już daleko. – A teraz muszę kończyć. Mamy tutaj naglącą sprawę.
– Jaką?
– Tajemnica poliszynela.
Forst już otwierał usta, by uzmysłowić podinspektorowi, że to określenie nijak nie pasuje do tego, co chciał przekazać. Ostatecznie jednak były komisarz zamilkł.
– Będziemy w kontakcie – zapewnił Osica, a potem się rozłączył.
Wiktor skarcił się w duchu za to, że dał się zaskoczyć. Właściwie powinien spodziewać się, że Edmund nie będzie skłonny przyjąć jego wersji. Kto byłby? Mieli akt zgonu Olgi, wielu ludzi widziało ją martwą, z monetą w ustach. Jeszcze więcej uczestniczyło w pogrzebie. Tylko szaleniec mógłby uwierzyć, że jeszcze żyje.
Forst poczuł, że lekko uniosły mu się kąciki ust. Tak, tylko szaleniec.
Wrócił do otwartej celi, zastając tam kilku współwięźniów. Słysząc kroki, podnieśli wzrok, ale szybko go odwrócili, gdy przekonali się, kto przyszedł. Wiktor zajął swoją pryczę, sięgnął po Chandlera i zaczął czytać.
Nie mógł się jednak skupić. Czy rzeczywiście był jedyną osobą, która wierzyła, że Olga żyje? Jeśli tak, to siłą rzeczy był też jej jedyną nadzieją. Osica zawiódł, a oprócz niego nie było się do kogo zwrócić.
Leżał z otwartą książką na podkulonych nogach i się zastanawiał. Mógłby skontaktować się z prokurator, która go tu wsadziła. Podczas apelacji widział w jej oczach jakąś zmianę. Musiała uświadomić sobie, że przeholowała z zarzutami. Czy to jednak wystarczyłoby, by mu uwierzyła?
Nie, z pewnością nie. Gąbka nasączona perfumami i krótki list byłyby dla niej niewystarczającymi dowodami, by podjąć decyzję o ekshumacji. Poza tym szybko zauważyłaby objawy brania heroiny. I w przeciwieństwie do Osicy natychmiast poinformowałaby władze aresztu śledczego.
Forst zamknął książkę i odłożył ją na bok. Jeszcze przez moment się namyślał, po czym w końcu sięgnął do skrzynki po list, który ostatnio otrzymał. Wyszedł z celi i poczekał, aż nadejdzie strażnik. Poprosił o spotkanie z kimś z personelu obsługi.
W przeciwieństwie do członków pionu ochrony ci ludzie byli bardziej skorzy do rozmów z więźniami. Wiktor szybko został przyjęty do jednego z gabinetów. Klawisz upewnił się jeszcze, czy może zostawić osadzonego bez nadzoru, a potem wyszedł na korytarz.
– Chodzi o korespondencję – zaczął Forst. – Dostałem niedawno list i interesuje mnie nadawca.
Za biurkiem siedział starszy mężczyzna o twarzy pokrytej licznymi zmarszczkami. Siwe włosy miał w zupełnym nieładzie – widać było wyraźnie, na którym boku spał tej nocy. W pomieszczeniu roztaczał się zapach tanich perfum i potu. Wiktorowi przemknęło przez głowę, że dawno nie widział tak zaniedbanego faceta. Ale czego innego można się było tutaj spodziewać? Mężczyzna funkcjonował w świecie właściwie pozbawionym kobiet. Świecie, w którym inni faceci myli się raz w tygodniu i nikogo nie obchodziło, jak kto wygląda.
– Nie wiesz, kto nadał list?
– Nie. Na kopercie nie było informacji.
– A w treści?
Forst pokręcił głową.
– To dziwne.
– Być może – przyznał Wiktor. – Z drugiej strony w tym miejscu mało co mnie jeszcze dziwi.
Pracownik Służby Więziennej przez moment patrzył na niego badawczo. Każdy z nich wiedział, kim jest były komisarz, niektórzy darzyli go nawet niejaką sympatią, w przeciwieństwie do strażników. Podczas głośnego procesu udało mu się zyskać zaskakująco szerokie grono zwolenników – szczególnie wśród skrajnych prawicowców, którzy doceniali egzekucję dokonaną na ukraińskim zbrodniarzu.
Dla reszty imponujące mogło być jedynie to, że udało mu się obalić pozostałe zarzuty. Nie wykazano