To. Wydanie filmowe. Стивен Кинг

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To. Wydanie filmowe - Стивен Кинг страница 46

To. Wydanie filmowe - Стивен Кинг

Скачать книгу

rozbić na kawałki. Położyła mu rękę na ramieniu i odwróciła go do siebie.

      – No to zabierz mnie z sobą.

      Wyraz przerażenia, jaki pojawił się w tej samej chwili na jego twarzy – i nie był to strach przed nią, lecz o nią – był tak wyraźny, że po raz pierwszy naprawdę się przestraszyła i cofnęła gwałtownie o krok.

      – Nie – powiedział. – Nie myśl o tym, Audro. Nawet o tym nie myśl. Nie wolno ci się zbliżyć do Derry na mniej niż trzy tysiące mil. Mam wrażenie, że w Derry przez najbliższe kilka tygodni będzie naprawdę nieprzyjemnie. Musisz zostać tutaj i przeprosić w moim imieniu wszystkich zainteresowanych, którzy mogliby chcieć się ze mną zobaczyć. A teraz przyrzeknij mi, że to zrobisz!

      – Mam ci przyrzec? – spytała, świdrując go wzrokiem. – Mam ci przyrzec, Bill?

      – Audro…

      – Naprawdę? Ty złożyłeś obietnicę i zobacz, w co przez to wdepnąłeś. I ja razem z tobą, jako że jestem twoją żoną i cię kocham.

      Jego potężne dłonie aż do bólu zacisnęły się na jej ramionach.

      – Obiecaj mi. Obiecaj! O-o-o-o…

      Nie mogła tego znieść. To słowo miotało się w jego ustach jak schwytana na haczyk, walcząca zaciekle ryba.

      – Przyrzekam. W porządku? Przyrzekam! – Wybuchnęła płaczem. – Teraz jesteś zadowolony? Jezu! Tobie chyba odbiło, ta cała sprawa to czyste szaleństwo, ale skoro tak ci na tym zależy, to przyrzekam, przyrzekam, przyrzekam!

      Objął ją i podprowadził do tapczanu. Przyniósł jej brandy. Popijała alkohol i powoli zaczynała się uspokajać.

      – No to kiedy wyjeżdżasz?

      – Odlatuję jeszcze dziś. Concorde’em. Uda mi się, jeżeli zamiast wsiadać do pociągu, pojadę na Heathrow. Freddie chciał, żebym wpadł do niego po lunchu. Zajrzyj do niego o dziewiątej, tylko nic mu nie mów. O niczym nie wiesz, jasne?

      Skinęła głową z wahaniem.

      – Zanim ktokolwiek się połapie, będę już w Nowym Jorku. I jeżeli wszystko p-p-pójdzie d-d-dobrze, przed zachodem słońca dotrę do Derry.

      – Kiedy znowu się zobaczymy? – zapytała cicho.

      Mocno ją uściskał, ale nie odpowiedział na pytanie.

      DERRY:

      PIERWSZE INTERLUDIUM

      Jak wiele ludzkich oczu… zdołało

      dostrzec ich sekretną budowę

      na przestrzeni minionych lat?

Clive Barker, Księgi krwi

      Poniższy fragment i wszystkie pozostałe interludia pochodzą z pracy Derry: Nieautoryzowana historia miasta Mike’a Hanlona. Jest to nieopublikowany zestaw notatek i załączonych fragmentów manuskryptu (który czyta się niemal jak dziennik) znalezionego w piwnicy biblioteki publicznej Derry; tytuł zaczerpnięto z napisu na teczce, w której były przechowywane te zapiski aż do momentu pojawienia się ich w obecnej formie. Autor wszakże kilkakrotnie używa innego tytułu, który pojawia się na kartach jego notatek: Derry: Rzut oka na piekło przez drzwi od zaplecza.

      Ktoś mógłby pomyśleć, że pan Hanlon poważnie się zastanawiał nad spopularyzowaniem niniejszej pracy i jej publikacją.

      2 stycznia 1985

      Czy całe miasto może być nawiedzone?

      Nawiedzone, tak jak to bywa z niektórymi domami? Nie pojedynczy budynek w tym mieście, jakiś konkretny róg ulicy czy plac do gry w koszykówkę w parku, z nagą obręczą kosza wyglądającą w promieniach zachodzącego słońca niczym ponure i krwawe narzędzie tortur – nie jeden obszar, ale wszystko.

      Całość. Miasto.

      Czy to możliwe? Proszę posłuchać.

      „Nawiedzony: często odwiedzany przez duchy i istoty z zaświatów”. Funk and Wagnalls.

      „Nawiedzenie: częste i dręczące powracanie do czegoś w myślach, trudne do zapomnienia”.

      Ditto Funk and Friend.

      „Nawiedzać: pojawiać się lub często powracać, zwłaszcza jako duch”. Ale – posłuchajcie – „miejsca często odwiedzane: kurort, jaskinia, miejsca, gdzie znajdowano wisielców…”.

      I jeszcze jedna, ostatnia definicja nawiedzania, która przeraża mnie najbardziej – „miejsce żerowania zwierzyny”. Zwierząt takich jak te, które pobiły Adriana Mellona, a potem zrzuciły go z mostu? Takich jak To, które czekało wówczas pod mostem?

      Miejsce żerowania zwierzyny. Co żeruje w Derry? Co żeruje na Derry?

      Wiecie, to całkiem interesujące, prawdę mówiąc, nie przypuszczałem, że człowiek może być równie przerażony, jak ja byłem od czasu wypadku Adriana Mellona, i może nadal żyć i normalnie funkcjonować. To zupełnie tak, jakbyś wpadł w wir opowieści, a wszyscy wiedzą, że nie powinieneś odczuwać strachu aż do finału, kiedy to istota nawiedzająca mrok wyjdzie w końcu ze swej kryjówki, aby zacząć żerować… ma się rozumieć na tobie. Na tobie.

      Ale jeśli jest to opowieść, to na pewno nie z gatunku, który uprawiali tacy klasycy jak Lovecraft, Bradbury czy Poe. Nie wiem może wszystkiego, ale na pewno sporo. Wpadłem w to w chwili, kiedy owego wrześniowego dnia otworzyłem egzemplarz „Derry News”, przeczytałem o wstępnych przesłuchaniach Chrisa Unwina i zdałem sobie sprawę, że być może klown, który zabił George’a Denbrough, powrócił. To zaczęło się dla mnie około roku 1980 – chyba właśnie wtedy śpiąca część mojego umysłu przebudziła się… ze świadomością, że ponownie zbliża się czas Tego. Jaka część? Ta, która zajmuje się czuwaniem i obserwacją. Tak mi się przynajmniej wydaje.

      A może to był głos Żółwia. Tak… chyba raczej to było to. Wiem, że Bill Denbrough byłby za tym rozwiązaniem.

      Odkrywałem nowinki ze świata grozy w starych książkach. Czytałem o potwornościach sprzed lat na łamach starych gazet i za każdym razem, każdego dnia coraz głośniej, w głębinach mojego umysłu słyszałem szum – jak szum morskiej muszli, czegoś z wolna nabierającego mocy. Wydawało mi się, że czuję w nozdrzach woń ozonu, jak to zwykle dzieje się przed burzą. Zacząłem robić notatki do książki, której z całą pewnością nigdy nie napiszę.

      Jednocześnie żyłem nadal swoim życiem. Z jednej strony trwam i muszę trwać w niekończącym się najgorszym z możliwych koszmarów, z drugiej powinienem prowadzić stateczne i niezbyt atrakcyjne życie małomiasteczkowego bibliotekarza. Ustawiam książki na półkach. Wystawiam karty biblioteczne dla nowych jej członków. Wyłączam projektor mikrofilmów, o czym niekiedy zapominają beztroscy użytkownicy. Dowcipkuję z Carole Danner, mówiąc, jak bardzo chciałbym pójść z nią do łóżka, a ona równie żartobliwie odpowiada,

Скачать книгу