Grawitacja. Тесс Герритсен
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Grawitacja - Тесс Герритсен страница 7
– Spojrzał na siostrę. – Tomografia komputerowa czaszki i kręgów szyjnych.... – przerwał i zaczął nasłuchiwać.
W oddali słychać było syrenę kolejnego ambulansu.
– Proszę zrobić te zdjęcia – polecił i wybiegł z powrotem na podjazd, gdzie zgromadził się już jego zespół.
Do pierwszej syreny dołączyła druga, trochę cichsza. Jack i Anna wymienili zaniepokojone spojrzenia. Czyżby jechały do nich dwie karetki?
– To będzie jeden z tych dni – mruknął.
– Gabinet zabiegowy pusty? – zapytała Anna.
– Pacjentka jest w drodze do rentgena – odparł.
Dał krok do przodu i kiedy pierwszy ambulans zatrzymał się przed izbą przyjęć, otworzył tylne drzwi.
Tym razem był to mężczyzna w średnim wieku, z nadwagą. Miał bladą ziemistą cerę. Jest w szoku, ocenił w pierwszej chwili Jack, ale nie widział krwi, nie było śladu urazu.
– Był w samym środku karambolu – powiedział sanitariusz, kiedy wtaczali pacjenta do pokoju zabiegowego. – Kiedy go wyciągaliśmy, skarżył się na ból w piersi. Rytm serca stabilny, lekka tachykardia, ale bez przedwczesnych pobudzeń komorowych. Ciśnienie skurczowe dziewięćdziesiąt. Podaliśmy mu na miejscu morfinę, nitroglicerynę i tlen z przepływem
6 litrów na minutę.
Wszyscy robili, co do nich należało. Anna zebrała wywiad i zbadała mężczyznę, pielęgniarki podłączyły elektrody.
Z maszyny wysunęła się wstęga elektrokardiogramu. Jack oddarł ją i jego uwagę natychmiast zwróciło uniesienie ST na odprowadzeniach V1 i V2.
– Zawał ściany przedniej – powiedział. Anna pokiwała głową.
– Trzeba mu podać tkankowy aktywator plazminogenu.
– Podjechał kolejny ambulans! – zawołała od drzwi pielęgniarka.
Jack i dwie siostry wybiegli na dwór.
Na noszach krzyczała i wiła się z bólu młoda kobieta. Jack spojrzał na jej prawą nogę z wykręconą prawie zupełnie w bok stopą i od razu zorientował się, że pacjentka wymaga natychmiastowej operacji. Rozciął jej szybko ubranie, odsłaniając złamane biodro. Kość udowa wbiła się w panewkę, gdy kolana uderzyły w tablicę rozdzielczą samochodu. Widok groteskowo zdeformowanej nogi przyprawiał go o mdłości.
– Podajemy morfinę? – zapytała siostra. Jack kiwnął głową.
– Daj jej tyle, ile potrzebuje. Jest teraz w świecie bólu.
Najlepiej od razu sześć jednostek. I ściągnijcie tu jak najszybciej ortopedę…
– Doktor McCallum proszony jest do rentgena. Doktor McCallum proszony jest do rentgena…
Jack podniósł z niepokojem wzrok i wybiegł z gabinetu zabiegowego.
Nad leżącą na stole rentgenowskim Debbie pochylała się pielęgniarka i laborant.
– Zrobiliśmy jej właśnie zdjęcia czaszki i kręgów szyjnych – powiedział laborant. – Ale nie możemy jej obudzić. Nie reaguje nawet na ból.
– Jak długo jest nieprzytomna?
– Nie wiem. Leżała na stole i dopiero po dziesięciu, piętnastu minutach zorientowaliśmy się, że do nikogo się nie odzywa.
– Zrobiliście jej tomografię?
– Wysiadł komputer. Powinni go naprawić za parę godzin. Jack zaświecił latarką w oczy Debbie i poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Jej lewa źrenica była rozszerzona i nie reagowała na światło.
– Pokażcie mi zdjęcia – polecił.
– Zdjęcia szyi wiszą już na podświetlaczu.
Jack przeszedł szybko do sąsiedniego pokoju i przyjrzał się umieszczonym w podświetlaczu zdjęciom. Nie zauważył żadnych uszkodzeń kręgów szyjnych. Zdjął zdjęcia i umieścił w podświetlaczu rentgen czaszki. W pierwszej chwili nie zauważył niczego oczywistego. A potem jego wzrok przykuła prawie niedostrzegalna linia przecinająca lewą kość skroniową, cienka niczym zadrapanie szpilką. Pęknięcie.
Czy pęknięta kość uszkodziła lewą środkową tętnicę oponową? To spowodowałoby krwotok. W miarę gromadzenia się krwi i wzrostu ciśnienia sródczaszkowego, mózg poddany byłby coraz większemu uciskowi. To tłumaczyłoby pogorszenie się stanu mentalnego Debbie oraz powiększoną źrenicę.
Trzeba natychmiast usunąć krew.
– Zawieźcie ją z powrotem do zabiegowego! – polecił. W ciągu kilku sekund pacjentka znalazła się ponownie na wózku i wyjechała na korytarz.
– Zawiadomcie neurochirurgię! – zawołał Jack, kiedy wtoczyli Debbie do pustego gabinetu. – Powiedzcie im, że mamy krwotok nadtwardówkowy i przygotowujemy się do trepanacji czaszki.
W gruncie rzeczy Debbie powinna była znaleźć się na sali operacyjnej, ale jej stan pogarszał się w tak szybkim tempie, że nie było czasu do stracenia. Rolę sali operacyjnej musiał przejąć gabinet zabiegowy. Przenieśli pacjentkę na stół i przymocowali plątaninę przewodów EKG do jej klatki piersiowej. Oddychała z coraz większym trudem, więc trzeba ją było zaintubować.
– Brak oddechu! – zawołała siostra.
Jack rozerwał opakowanie z rurką dotchawiczą i wsunął laryngoskop do gardła Debbie. Kilka sekund później rura znalazła się na miejscu i płuca pacjentki wypełniły się tlenem.
Pielęgniarka włączyła elektryczną golarkę. Jasne jedwabiste loki Debbie zaczęły spadać na podłogę, odsłaniając skórę czaszki.
Do gabinetu zajrzała sekretarka.
– Neurochirurg utknął w korku! Dotrze tu najprędzej za godzinę.
– Więc sprowadźcie kogoś innego!
– Wszyscy są w Texas Med! Zawożą tam wszystkich z urazami głowy.
Jezu, spieprzyliśmy sprawę, pomyślał Jack, spoglądając na Debbie. Z każdą mijającą minutą rosło ciśnienie w jej czaszce. Umierały komórki mózgowe. Gdyby to była moja żona, nie wahałbym się ani sekundy.
Z trudem przełknął ślinę.
– Dajcie mi świder Hudsona-Brace’a. Sam wywiercę dziury. – Zobaczył zaskoczone miny pielęgniarek. – To jak wiercenie dziur w ścianie – dodał z brawurą, której wcale nie odczuwał. – Robiłem to już kiedyś.
Siostry zaczęły przygotowywać Debbie do operacji, a Jack założył fartuch i rękawiczki. Obkładając czaszkę pacjentki sterylnymi chustami, ze zdumieniem stwierdził, że chociaż serce bije mu jak szalone, dłonie ma spokojne