Zerwa. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zerwa - Remigiusz Mróz страница 16

Zerwa - Remigiusz Mróz Komisarz Forst

Скачать книгу

spowijają nie tylko szczyty, ale całe jego jestestwo. Na powrót podniósł komórkę.

      – On gdzieś tu jest – powiedział.

      Tym razem to Wadryś-Hansen nie odpowiadała. Zbliżyła się jeszcze bardziej do urwiska, a potem kontrolnie objęła spojrzeniem stojących za nią Słowaków. Forst zerknął na telefon. Zasięg miał niewielki, ale wystarczający.

      – Słyszysz mnie? – zapytał.

      Widział, jak Dominika lekko skinęła głową.

      – Więc dlaczego nie…

      – Miałeś rację – przerwała mu. – Ci ludzie chcą cię zatrzymać. Ale nie dlatego, że ktoś widział cię na szlaku, tylko ze względu na tę wiadomość.

      Żółta kartka była swoistym mrugnięciem okiem, potencjalnym dowodem na to, że to rzeczywiście Bestia z Giewontu za tym stoi.

      – Jest jeszcze coś – dodała niepewnie Dominika.

      – Co konkretnie?

      Prokurator znów obejrzała się na stojących za nią mężczyzn.

      – Poznaję ten styl pisma, Forst – powiedziała ciężko.

      Wiktor z trudem przełknął ślinę.

      – Należy do ciebie – dodała Wadryś-Hansen.

      PRZEDTEM

      Calle José Martínez Ruiz Azorín, Torrevieja

      7

      Zdjęcie Olgi Szrebskiej na witrynie było jak błogosławieństwo. Krótkie i złudne, w rzeczywistości będące jedynie ulotnym przebłyskiem szczęścia w całym korowodzie goryczy. Głos krakowskiego prokuratora szybko to Forstowi uświadomił.

      Wiktor obrócił się do Gerca, starając się naprędce poukładać wszystko w głowie. Nie potrafił jednak sformułować choćby jednej zbornej myśli.

      – Twoje metody śledcze pozostawiają wiele do życzenia, ale efekty… – rzucił Aleks i zawiesił wzrok na fotografii. – Cóż.

      Forst sądził, że prokurator doda coś jeszcze, ale ten zamilkł. Wsunął dłonie do kieszeni i spojrzał wyczekująco w oczy człowieka, którego niegdyś nie tylko oskarżył i wsadził do więzienia, ale także naraził na najgorsze, co mogło go tam spotkać.

      – Opanuj gonitwę myśli, Forst – odezwał się Gerc. – Czy jak nazywasz te bzdury krążące ci w głowie.

      Wiktor zbliżył się o krok.

      – Co ty tu robisz?

      – A jak sądzisz?

      – Sądzę, że tylko winni ludzie odpowiadają pytaniem na pytanie.

      – Winni czego?

      – Ty mi powiedz – odparł stanowczo Forst, podchodząc jeszcze bardziej.

      Gerc nie poruszył się ani o centymetr i uniósł lekko podbródek, jakby chciał zamanifestować swoją przewagę. Niewątpliwie w tej chwili ją miał. Był ostatnią osobą, którą Wiktor spodziewał się tutaj spotkać.

      – Śledzisz mnie, Gerc?

      Prokurator parsknął cicho, a potem spojrzał na zdjęcie w oknie.

      – Jak być może pamiętasz, prowadziłem sprawę zabójstwa Szrebskiej.

      – Pamiętam o wszystkim.

      – Świetnie. Może to pozwoli ci w przyszłości nie spartaczyć tylu spraw, co…

      – Zapytam jeszcze raz – uciął Wiktor, napinając mięśnie. – Co tu robisz?

      Wbili w siebie wzrok i sprawiali wrażenie, jakby przeciągali między sobą linę. Forst nie miał pojęcia, jak daleko Gerc był gotów się posunąć ani do czego doprowadzi ta rozmowa. Kluczowe były kolejne sekundy, to one zapewne przesądzą sprawę.

      A konkretnie to, co w ich trakcie postanowi Aleksander.

      Gerc wyprężył klatkę piersiową, zapewne w nieuświadomionym odruchu, a potem wycofał się nieznacznie.

      – Ta sprawa nigdy nie była dla mnie zakończona – oznajmił i wskazał na fotografię. – I najwyraźniej instynkt mnie nie mylił.

      – Gówno prawda.

      – Myśl, co chcesz, Forst, ale…

      – Myślę, że dawno upchnąłeś tę sprawę w archiwum i nie zamierzałeś nigdy do niej wracać. I że od kiedy wróciłem do Polski, miałeś mnie na oku.

      Gerc nie potwierdził ani nie zaprzeczył. Na dobrą sprawę nie musiał, bo Wiktor poznał charakter tego człowieka na tyle dobrze, by wiedzieć, że kiedy otwiera usta, robi to tylko po to, by skłamać.

      Owszem, od czasu do czasu przyświecały mu słuszne intencje. Może nawet chciał usunąć z polskich ulic trochę brudu, które nimi spływało. Ostatecznie jednak posuwał się za daleko, nie bacząc na to, że może się pomylić i wziąć na celownik niewinną osobę.

      Forst nie miał nic przeciwko łamaniu zasad. Stał jednak na stanowisku, że aby to robić, najpierw trzeba je mieć.

      – Namierzyłeś mnie po całej tej sprawie z Robertem Kriegerem, to oczywiste – ciągnął Wiktor. – A potem nie spuszczałeś mnie z oczu. I ostatecznie przywlokłeś się tu za mną jak najgorszy smród.

      – Jedyny, który za tobą idzie, to fetor moralnej zgnilizny, sukinsynu.

      Najwyraźniej mieli o sobie podobne mniemanie, uznał w duchu Forst.

      – Czego ode mnie chcesz? – spytał.

      – Teraz? Niczego – odparł Gerc i znów skierował wzrok na zdjęcie.

      Wiktor miał ochotę się odwrócić i zrobić to samo. Prokurator nie dał mu okazji, by choćby przez moment przyjrzał się Oldze. Właściwie zdążył tylko zobaczyć, że zmieniła fryzurę i kolor włosów, a jej fotografia znajdowała się w otoczeniu całego mrowia innych.

      Żaden z nich nie musiał jednak dłużej analizować zdjęcia, by wiedzieć, że trafili na dobry trop. Aleks z pewnością znalazł się tu tylko dlatego, że liczył na jakieś potknięcie Forsta, ale teraz sytuacja z jego perspektywy musiała zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Mógł rozwiązać niewyjaśnioną sprawę, zyskać splendor w środowisku, być może nawet awans.

      Wiktor nie miał jednak zamiaru pozwolić ani na to, ani na mieszanie się do poszukiwań Szrebskiej. Nie teraz, kiedy zaistniała szansa, że naprawdę mogą one czymś zaowocować.

      – Co chciałeś osiągnąć, Gerc? Liczyłeś na to, że zrobię tu coś, za co w końcu będziesz mógł mnie

Скачать книгу