Zerwa. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zerwa - Remigiusz Mróz страница 24
Forst nie odpowiedział, czekając, aż komputer się włączy. Zaraz potem Gerc wprowadził do Google krótkie zapytanie. Wyników pokazujących wszystko, co wiązało się z „K supermarket”, było około dziesięciu milionów, ale ich interesował tylko ten pierwszy.
– Sieć fińskich marketów – powiedział Aleksander.
– Logo się nie zgadza.
Rzeczywiście, na stronie wypełnionej niezrozumiałymi słowami, ale wiele mówiącymi zdjęciami przecenionych produktów i dań znajdowała się wprawdzie litera „K”, ale pomarańczowa, z dwiema takimi samymi belkami pod i ponad nią.
– Czyli nie to.
– Poczekaj – mruknął Wiktor. – Sprawdź drugi wynik.
– Drugi wynik w Google’u? Musimy być wyjątkowo sfrustrowani.
– Po prostu to zrób, Gerc.
Kolejne miejsce zajmował link z fińskiej Wikipedii. I już po kliknięciu w niego przekonali się, że trafili na to, czego szukali. Nie musieli nawet rozumieć treści, bowiem kilka zdjęć pod artykułem pokazywało to samo logo, które widzieli za Szrebską.
Na samym dole zaś znajdowała się grafika podpisana „K-Supermarketin logo vuosina 2002–2017”.
Wszystko było jasne. W dodatku Forst zyskał jakąś cezurę czasową – zdjęcie musiało zostać zrobione przed dwa tysiące siedemnastym rokiem, kiedy doszło do zmiany logotypu.
Ale co Olga robiła w Finlandii? I jakim cudem Dolly trafiła na jej trop?
Na to drugie pytanie mógł znaleźć odpowiedź. Dolly dysponowała szeroką siatką kontaktów, nie tylko w Hiszpanii. Po pierwsze, korzystała z kontaktów w ramach działalności Bałajewa, po drugie, podczas rejsów sama nawiązywała wiele znajomości.
A po tym, co Forst zrobił dla jej dziewczyn, poczuła się w obowiązku, by jakoś mu odpłacić. Nie mogła lepiej wybrać.
Wiktor zachował jednak te wnioski dla siebie. Gerc być może przez kilka chwil sprawiał wrażenie przyjaźnie nastawionego, ale w gruncie rzeczy był do cna przesiąknięty złem. W licznie prowadzonych przez niego postępowaniach karnych równie dobrze mógłby występować po przeciwnej stronie barykady.
– Ile tych sklepów jest w Finlandii? – zapytał Wiktor.
Gerc wskazał na fragment krótkiego opisu. „Vuonna 2011 K-Supermarketteja oli 205 kappaletta ympäri Suomen”.
– Wygląda na to, że sześć lat temu było ich ponad dwieście – powiedział.
Forst podziękował w duchu Hindusom za wynalezienie uniwersalnego sposobu zapisu liczb, a Arabom za zaadaptowanie go i upowszechnienie na świecie. Nawet bez znajomości języka mogli dowiedzieć się wszystkiego, czego potrzebowali.
Musieli jednak zawęzić tę liczbę. Wiktor rozłożył na łóżku zdjęcia, a potem zaczął wypatrywać innych charakterystycznych punktów. Skupiony na zadaniu, nie zauważył, kiedy Gerc otworzył drzwi na korytarz.
– Będę w knajpie na dole – oświadczył. – Na pusty żołądek niczego nie wymyślę.
Forst mruknął potakująco, niespecjalnie zainteresowany tym, co i gdzie robi Aleks. Istotne było tylko to, że zostawił laptopa. Kiedy drzwi się zamknęły, Wiktor podsunął go sobie, a potem zupełnie pogrążył się w pracy.
Dopiero po dwóch godzinach uświadomił sobie, że Gerca jeszcze nie ma. W tym czasie udało mu się nie tylko skorygować pewne ustalenia, ale także dokonać nowych. W końcu zamknął komputer i wyprostował się, zdając sobie sprawę, że cały czas siedział przygarbiony.
Zszedł na dół i w niewielkiej restauracji zastał Aleksandra z kuflem piwa Mahou. Biorąc pod uwagę zaszklone oczy, nie był to jego pierwszy. Prawdopodobnie także nie ostatni.
Belén stanowił nie tylko hostel, ale także bar i kafeterię – co było właściwie dość powszechnym połączeniem w Hiszpanii, Portugalii czy innych krajach regionu. Forst odnosił wrażenie, że idąc do jakiegokolwiek przybytku, miejscowi oczekują możliwości wypicia czegoś, zjedzenia głównego posiłku i uwieńczenia tego deserem. Piwne kegi stojące obok wyrobów cukierniczych nikogo nie dziwiły.
Forst zajął miejsce obok Aleksa i spojrzał niepewnie na ogromny talerz z paellą. Znajdowały się w niej ryż, krewetki, małże i kilka innych morskich dziwolągów, których nie umiał zidentyfikować.
– Zamówiłeś dla mnie, Gerc?
– Jeszcze tyle nie wypiłem – odparł pod nosem prokurator. – Po prostu nie sprzedają wersji dla jednej osoby. Chcesz, to żryj. Ja jestem już pełny.
Forst wolał zamówić dla siebie nowe danie. Wziął pierwszą lepszą pozycję z menu, byleby coś wpadło do żołądka.
– Masz coś nowego? – zapytał Aleks.
– Całkiem sporo.
– To mów, póki jeszcze cię słucham. Po kolejnym piwie będę mieć wszystko w dupie.
– I bez tego wyglądasz, jakbyś miał.
Aleksander skrzywił się i machnął ręką, po czym jednak sięgnął po krewetkę.
– Pomyliliśmy się co do sieci – zaczął Wiktor. – To nie K-Supermarket, tylko K-Market.
– To rzeczywiście bardzo, kurwa, istotne.
– Ta druga sieć jest obecna tylko w mniejszych ośrodkach. Wsiach, ewentualnie małych miasteczkach.
Gerc odrzucił skorupkę na talerzyk obok i oblizał palce.
– Więc zawęziłeś możliwości.
– Niezupełnie – odparł Forst. – Bo tych sklepów jest w całej Finlandii osiemset. Sieć przeszła rebranding w dwa tysiące szesnastym roku i od tamtej pory ma dzisiejszą nazwę. Logo zmieniło się wiosną tamtego roku.
– Czyli zdjęcie…
– Może pochodzić z dwa tysiące szesnastego, ale równie dobrze mogło zostać zrobione wczoraj. Nie wszystkie placówki zmieniły szyldy, mają obowiązek zrobić to do końca dwa tysiące osiemnastego.
Aleksander spojrzał na kawałek kalmara i odłożył go do paelli.
– Czyli gówno mamy.
– Niezupełnie.
– Bo znalazłeś coś więcej?
Forst sięgnął do kieszeni i wyjął dwie fotografie. Olga była na nich słabo widoczna, ale w tle widać było market z różnych perspektyw. Gerc nawet nie spojrzał na ujęcia.
– Napatrzyłem się na