Punkt widzenia. Małgorzata Rogala
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Punkt widzenia - Małgorzata Rogala страница 15
Danuta i jej mąż Piotr postanowili sprzedać działkę na Bielanach. To tam odbyła się pamiętna impreza, po której życie ich rodziny nigdy nie wróciło do normalności. Żadne z nich nie chciało już tam jeździć, nawet Krzysiek. Mimo atrakcyjnego położenia działki i dobrze wyposażonego domku nie trafił się nikt, kto byłby zainteresowany kupnem, dlatego Danuta, znużona zamieszczaniem w gazetach i w internecie ogłoszeń, przekazała sprawę sprzedaży w ręce obrotnej agentki nieruchomości. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Agentka zadzwoniła przed południem i poinformowała właścicielkę, że potencjalny kupiec chciałby w sobotę obejrzeć posiadłość, więc Danuta zerwała się z łóżka, w którym leniuchowała, żeby wypocząć przed wieczorną zmianą w klubie, zjadła śniadanie, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wysłała do męża esemesa z informacją.
Domek wymagał szczegółowych oględzin, ponieważ żadne z nich nie było w nim co najmniej od roku. Trzeba było posprzątać, zetrzeć kurz, wyszorować łazienkę i kuchnię, więc Danuta, wyposażona w środki czystości, wsiadła do auta. Wyjechała na Drawską, na rondzie skręciła w lewo, w Szczęśliwicką, a później w Bitwy Warszawskiej 1920 r. Korki na Alejach Jerozolimskich i alei Prymasa Tysiąclecia uświadomiły jej, że zbliża się koniec sezonu urlopowego. Nowacka uzbroiła się w cierpliwość i wolno posuwała do przodu. Mijając kolejne ulice, pozwalała myślom swobodnie błądzić do czasu, aż skręciła z ronda Turowicza w Gwiaździstą i zaparkowała.
Po wejściu na posesję, idąc w stronę domu, zauważyła, że teren wygląda lepiej, niż myślała. Jabłoń owocowała, na krzewach czerwieniły się porzeczki, a iglaki porosły tak, że sięgały do krawędzi siatki. Jedynie trawa wymagała skoszenia. Danuta otworzyła drzwi, odnotowując w pamięci, że trzeba naoliwić zamek. Przeszła się po wszystkich pomieszczeniach, otworzyła okna, żeby wywietrzyć i zaczęła sprzątać. Odkurzanie wywołało ból krzyża, więc zaparzyła herbatę, którą znalazła w szafce, i przez pół godziny odpoczywała na tarasie. Gdy kubek został opróżniony, nie miała już żadnej wymówki i musiała zająć się łazienką i kuchnią. Wyszorowała przybrudzone sanitariaty, umyła podłogi i zadowolona, znów usiadła na tarasie, żeby odpocząć. Wtedy jej wzrok padł na niewielkie, zakratowane okno umiejscowione tuż nad ziemią. Gdy budowali domek na działce, Danuta zadbała o to, by zrobiono piwnicę. Trzymała w niej nie tylko różne rzeczy, które mogły przydać się podczas pobytu na działce, jak przenośny grill, rozkładane fotele i zapasowe poduszki, ale także słoiki z przetworami, które były jak znalazł, gdy nastawały jesienne wieczory. Z jej ust wyrwało się westchnienie. Była zmęczona, nie miała ochoty na kolejny wysiłek, ale zdała sobie sprawę, że potencjalny kupiec na pewno będzie chciał zajrzeć i do piwnicy, więc powinna zrobić wszystko jak należy. Weszła z powrotem do domku i otworzyła drzwi obok wejścia do łazienki. Zaskrzypiało, powiało chłodem, wilgocią i jeszcze czymś. Zapach był nieprzyjemny i budził niepokój. Pewnie szczur, pomyślała Nowacka i dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Zapaliła światło i powoli zaczęła schodzić po kamiennych stopniach. Żarówka zamigotała i zgasła.
– Szlag! – wymamrotała i wróciła po latarkę.
O sprzątaniu w takich warunkach nie mogło być mowy, ale chociaż zobaczy, czy wszystko jest w porządku. Jeszcze by tego brakowało, żeby klienta powitał zdechły, śmierdzący gryzoń, pomyślała i omiotła światłem latarki wnętrze piwnicy. Ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk. Danuta dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to ona krzyczy.
Redakcja miesięcznika „Kobieca Przestrzeń” mieściła się na pierwszym piętrze biurowca na Świętokrzyskiej. Dostępu do pracowników strzegła ciemnowłosa recepcjonistka, która siedziała za pulpitem wielkości stołu do gry w ping-ponga, naprzeciwko windy, i z uśmiechem na twarzy przyciskała do ucha smartfon. Na widok Górskiej i Tomczyka uniosła brwi i rzuciła pytające spojrzenie.
– Policja. – Sławek machnął odznaką.
Recepcjonistka spoważniała i zakończyła rozmowę.
– Dzień dobry, jak mogę pomóc? – spytała.
– Chcielibyśmy porozmawiać z panią Emilią Makowską – rzucił Tomczyk.
Dziewczyna podniosła słuchawkę jednego z trzech aparatów telefonicznych.
– Sprawdzę, czy szefowa jest u siebie – powiedziała i zerknęła na zegarek. – Zwykle o tej porze w piątki zaczyna się kolegium redakcyjne. – Wybrała numer. – Emilia? Policja do ciebie… Tak, w recepcji… Dobrze. – Odłożyła słuchawkę i spojrzała na gości. – Proszę chwilę poczekać.
Po pięciu minutach w drzwiach prowadzących do biurowych pomieszczeń stanęła naczelna magazynu. Tomczyk prześlizgnął się po jej niewysokiej, zaokrąglonej we właściwych miejscach sylwetce i zatrzymał wzrok na owalnej twarzy, obramowanej długimi pasmami włosów w kolorze ciemnego piwa. Zdał sobie sprawę, że zna tę dziennikarkę, że spotkał ją kiedyś w okolicznościach, o których wolałby zapomnieć i zrozumiał, dlaczego autorka zbioru reportaży, której twarz widniała na czarno-białej fotografii, wydała mu się znajoma. Sęk w tym, że wtedy Emilia nosiła inne nazwisko i miała krótsze włosy, a dodatkowo na okładkowym zdjęciu jej twarz była częściowo zasłonięta ciemnymi okularami. Nie miał szansy, żeby ją rozpoznać.
– Jasna cholera – mruknął do siebie.
– Komisarz Tomczyk! – zawołała Makowska na jego widok. – Co za spotkanie! – Wyciągnęła rękę.
Wyglądało na to, że dobrze go pamięta i nie zamierza tego ukrywać.
– Rzeczywiście – odparł. – Niesamowity zbieg okoliczności – dodał i zerknął na Agatę, która wbijała w niego zaciekawione spojrzenie. – To moja partnerka – przedstawił.
– Starsza aspirant Agata Górska – powiedziała policjantka i pokazała odznakę. – Chcielibyśmy z panią porozmawiać.
Makowska spojrzała na zegarek.
– Zaraz zaczynam kolegium redakcyjne. To coś ważnego?
– Chodzi o pani reportaż dotyczący Idy Więcek, zgwałconej dziewczyny.
Dziennikarka spoważniała i zerknęła w stronę recepcjonistki, która przysłuchiwała się wymianie zdań bez skrępowania.
– Przekaż, proszę, mojemu zastępcy, żeby zaczął beze mnie – poleciła dziewczynie, a policjantom wskazała drogę zapraszającym gestem.
Poprowadziła