W pogoni za Harrym Winstonem. Лорен Вайсбергер

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W pogoni za Harrym Winstonem - Лорен Вайсбергер страница 9

W pogoni za Harrym Winstonem - Лорен Вайсбергер

Скачать книгу

Można by pomyśleć, że to wystarczy, by włączyć system wczesnego ostrzegania przed gnojkami, ale nie, nie u Emmy. Uznała, że facet jest wręcz zniewalający i kilka chwil później radośnie zgodziła się towarzyszyć mu do domu. Oczywiście nie spała z Duncanem ani tamtej nocy, ani w następny weekend, ani w kolejny. W końcu miała przed nim tylko dwóch facetów (francuski szef się nie liczył, planowała seks z nim do chwili, gdy ściągnęła z niego wyjątkowo obcisłe białe spodnie i odkryła, co dokładnie miała na myśli Adriana, upierając się, że Emmy „będzie to po prostu wiedziała”, gdy znajdzie się sam na sam z nieobrzezanym). Do tego obaj byli jej długoletnimi chłopakami. Denerwowała się. Jej pruderyjność, coś, z czym nie spotkał się jeszcze u żadnej dziewczyny, wzmogła determinację Duncana i Emmy zupełnie niechcący zaczęła odgrywać rolę trudnej do zdobycia. Im dłużej się opierała, tym bardziej na nią naciskał i pod tym względem ich kontakty zaczęły przypominać związek. Były wtedy romantyczne kolacje na mieście i kolacje przy świecach w domu, były wystawne niedzielne brunche w modnych bistrach w centrum. Dzwonił tylko po to, żeby powiedzieć „cześć”, przysyłał jej do szkoły gumisie i czekoladki z masłem fistaszkowym, zapraszał z dużym wyprzedzeniem, chcąc mieć pewność, że nie zaplanuje czegoś innego. Kto mógł przewidzieć, że całe to szczęście ze zgrzytem stanie w miejscu pięć lat później, że ona stanie się cyniczna, a Duncan straci połowę włosów.

      I że związek z najdłuższym wśród przyjaciół stażem rozsypie się jak zamek z piasku przy pierwszych oznakach tropikalnej burzy? Emmy zadała to pytanie siostrze w chwili, gdy podniosła słuchawkę. Odkąd Duncan rzucił Emmy, Izzie dzwoniła dwa razy częściej niż normalnie. W tej chwili już czwarty raz w ciągu dwudziestu czterech godzin.

      – Czy naprawdę właśnie porównałaś swój związek do zamku z piasku, a cheerleaderkę do tropikalnej burzy? – zapytała Izzie.

      – Przestań, Izzie, bądź przez chwilę poważna. Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że to się tak skończy?

      Nastąpiła pauza, gdy Izzie rozważnie dobierała słowa.

      – Cóż, nie jestem pewna, czy to dokładnie tak.

      – Dokładnie jak?

      – Krążymy po obrzeżach tematu, Em.

      – Więc mów prosto z mostu.

      – Mówię tylko, że nie jest to całkowite zaskoczenie – miękko stwierdziła Izzie.

      – Nie rozumiem, co masz na myśli.

      – Po prostu nie jestem pewna, czy mówiąc, że wszystko załamuje się na widok… hmm, innej dziewczyny, ściśle trzymasz się faktów. Nie, żeby ścisłość miała jakieś znaczenie, oczywiście. Tak czy owak to idiota i głupek, w ogóle kompletnie nie na twoim poziomie.

      – No dobrze, może nie był to faktycznie pierwszy raz. Ale każdemu należy się druga szansa.

      – To prawda. Ale szósta czy siódma?

      – O rany. Nie żałuj sobie teraz, Izzie. Poważnie, powiedz mi, co naprawdę myślisz.

      – Wiem, że to brzmi brutalnie, Em, ale taka jest prawda.

      Razem z Leigh i Adrianą Izzie wspierała Emmy przy większej, niż dałoby się policzyć, liczbie „pomyłek” Duncana, błędnych ocen, przeoczeń, wypadków, potknięć i (ulubionych przez wszystkich) „nawrotów”. Emmy wiedziała, że siostra i przyjaciółki nienawidzą Duncana za to, że tak ją dręczył. Ich dezaprobata była wyczuwalna i po pierwszym roku została wyraźnie wyartykułowana. Ale czego nie rozumiały, czego nie potrafiły zrozumieć, to uczucia, którego doświadczała, gdy odnajdował wzrokiem jej spojrzenie na gwarnym przyjęciu. Albo kiedy zapraszał ją pod prysznic i robił peeling pachnącą ogórkiem solą morską, albo kiedy pierwszy wsiadał do taksówki, żeby nie musiała przesuwać się na tylnym siedzeniu. Kiedy wiedział, że ma zamówić dla niej sushi z tuńczykiem z ostrym sosem, ale bez imbiru. Tego typu drobiazgi istnieją oczywiście w każdym związku, ale Izzie i dziewczyny po prostu nie mogły wiedzieć, jakie to uczucie, kiedy Duncan koncentrował swoją rozproszoną uwagę i rzeczywiście skupiał się na niej, nawet jeśli tylko na kilka chwil. W tym momencie wszystko inne wydawało się robieniem hałasu o nic, jak zawsze zapewniał ją Duncan. To były niewinne flirty, nic więcej.

      Co za bzdura!

      Wpadła w złość na samą myśl o tym. Jak mogła akceptować jego wywody, że zejście na kanapie jakiejś dziewczyny było zrozumiałe – cholera, po prostu logiczne, kiedy wypiło się tyle whisky co on. Co sobie myślała, kiedy wpuściła Duncana z powrotem do swojego łóżka, nie szukając zadowalającego wyjaśnienia po odsłuchaniu dość niepokojącej wiadomości na jego poczcie głosowej, wiadomości od „starej przyjaciółki rodziny”? Nie wspominając o zdarzeniu, które wymagało pilnej wyprawy do ginekologa, gdzie, dzięki Bogu, wszystko okazało się w porządku, nie licząc opinii jej lekarza, że „nieistotny wyprysk” Duncana był najprawdopodobniej świeżą zdobyczą, a nie – jak twierdził Duncan – rozdrapanym pryszczem ze studenckich czasów.

      Głos Izzie przerwał te rozmyślania.

      – I nie mówię tego tylko dlatego, że jestem twoją siostrą, którą jestem, ani dlatego, że czuję się do tego zobowiązana, do czego oczywiście czuję się zobowiązana, ale dlatego, że jestem szczerze przekonana: Duncan nigdy się nie zmieni i wy dwoje nie będziecie, nie moglibyście, teraz ani nigdy, być razem szczęśliwi.

      Niemal ją zatkało od prostoty tego stwierdzenia. Izzie, młodsza od Emmy o dwadzieścia miesięcy i będąca niemal jej klonem, jeszcze raz dowiodła, że jest nieskończenie bardziej spokojna, mądrzejsza i znacznie dojrzalsza. Od jak dawna tak myślała? I dlaczego podczas wszystkich tych niekończących się dziewczyńskich rozmów o chłopaku (obecnie mężu) Izzie, Kevinie, albo rodzicach czy Duncanie, Izzie ani razu tak wyraźnie nie wypowiedziała tej jakże oczywistej prawdy?

      – To, że nigdy wcześniej tego nie słyszałaś, nie znaczy, że tego nie powiedziałam. Emmy, wszyscy to mówiliśmy. Powtarzaliśmy. To ty jakby straciłaś rozum na pięć lat.

      – Jesteś po prostu słodka. Założę się, że każdy chciałby mieć taką siostrę jak ty.

      – Proszę cię. Obie wiemy, że jesteś notoryczną monogamistką i masz kłopoty z określeniem się poza związkiem. Brzmi znajomo? Bo jeśli chcesz znać moje zdanie, bardzo mi to przypomina mamę.

      – Dziękuję ci za tę dogłębną analizę. Może oświecisz mnie także, jak to wszystko wpływa na Otisa? Jestem pewna, że zerwania także na papugi mogą wpływać destrukcyjnie. Jeśli się nad tym zastanowić, powinnam pewnie załatwić mu jakąś terapię. Boże, byłam taka samolubna. A ten ptak cierpi!

      – Chociaż Izzie była teraz rezydentką na ginekologii w szpitalu uniwersyteckim w Miami, miała za sobą przelotny flirt z psychiatrią i rzadko kiedy powstrzymywała się od analizowania wszystkiego – rośliny, człowieka czy zwierzęcia – napotkanego po drodze.

      – Żartuj, skoro chcesz, Em. Zawsze radziłaś sobie ze wszystkim dzięki żartom i nie mówię, że to najgorsze rozwiązanie. Chciałabym cię tylko skłonić, żebyś spędziła trochę czasu sama. Skup się na sobie, rób to, co lubisz, kiedy chcesz, nie biorąc pod uwagę niczyich potrzeb.

      – Jeżeli

Скачать книгу