Droga do kariery. Laura Iding

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Droga do kariery - Laura Iding страница 7

Droga do kariery - Laura Iding

Скачать книгу

czas zmienić temat. – Zadziwiające, że szpital jest położony tak blisko jeziora, prawda? Uwielbiam patrzeć na wschód słońca nad wodą. Chyba nigdy mi się to nie znudzi.

      Napotkała świdrujące spojrzenie ciemnych oczu Jake’a. Odgadła, że myśli o tamtym poranku. Czy minęły zaledwie dwa dni? Wydawało się jej, że to było o wiele dawniej. W innym życiu. Przez jedno mgnienie żałowała, że nie mogą znowu być tylko dwojgiem ludzi, którzy spotkali się w barze.

      – Tak, widok na jezioro zapiera dech w piersiach – przyznał lekko schrypniętym głosem.

      A może jej się tylko tak zdawało? W końcu są dorośli, potrafią zachować się profesjonalnie.

      Brzęczyk pagera skrócił jej tortury.

      – Wzywają mnie na OIOM. Muszę biec – wyjaśniła.

      – Dlaczego nie zadzwonisz i nie zapytasz, o co chodzi? Może się okazać, że niepotrzebnie odrywają cię od jedzenia.

      Ale ona musiała uciec od niego, chociażby po to, by nie zwariować. Ucieszyła się więc, że ma pretekst.

      – Chodzi o Turkowa. Ciśnienie spadło.

      Jake spoważniał.

      – Wezwij mnie, gdybyś czegoś potrzebowała. Później do niego zajrzę.

      – Oczywiście.

      Czy miała inne wyjście? W końcu to on jest tutaj szefem. Hannah ugryzła ostatni kęs kanapki, szybko odstawiła tacę i wybiegła z bufetu. Na plecach czuła spojrzenie Jake’a. Dopiero w windzie odetchnęła z ulgą. Da radę. Potrafi traktować Jake’a jak szefa. Nie ma wyboru.

      Koło północy straciła rachubę, do ilu chorych wzywano ją przez pager. Na szczęście miała notatki i prawie w każdym przypadku mogła podjąć skuteczne działania.

      Zgodnie z przewidywaniami Jake’a dopiero o drugiej nad ranem mogła pójść do dyżurki. Wyciągnęła się na kozetce i zamknęła oczy. Godzina. Koniecznie chciała chociaż jedną godzinę pobyć w spokoju i samotności.

      O drugiej czterdzieści pięć zabrzęczał pager. Na oddział ratunkowy przywieziono nowego pacjenta w stanie ciężkim. Odpowiedzialność spoczywająca na jej barkach była przytłaczająca, ale w końcu o tym zawodzie marzyła, odkąd jako trzynastolatka trafiła do szpitala z atakiem wyrostka robaczkowego. Lekarka, która ją operowała, doktor Marilee McDaniel, była niesamowita. Po tygodniu Hannah przysięgła sobie, że w przyszłości będzie taka jak ona.

      Ale żeby to marzenie spełnić, musi ciężko pracować. Zwlokła się z kozetki, zimną wodą obmyła twarz. Czterdzieści pięć minut to prawie godzina, nie?

      Na ratunkowym zastała już Jake’a. Nie wyglądał nawet w połowie na tak zmęczonego jak ona.

      – Co z nim? – spytała cicho.

      – Zespół Ehlersa-Danlosa. Zetknęłaś się z podobnym przypadkiem? – Zespół Ehlersa-Danlosa? Hannah poczuła kompletną pustkę w głowie. – Nie? – Zawód w głosie Jake’a dotknął ją do żywego. – Proponuję, żebyś poszperała w podręcznikach. To rzadka choroba genetyczna.

      Hannah spojrzała na pacjenta, przystojnego chłopaka, na oko dwudziestolatka, który wił się z bólu.

      – Proszę podać dilaudid przez pompę infuzyjną – Jake zwrócił się teraz do pielęgniarki. – I czekam na wynik tomografii komputerowej. Cito.

      Hannah zmobilizowała wszystkie siły, żeby się skoncentrować. Czytała o tej chorobie, na pewno. Gorączkowo szukała w pamięci i znalazła.

      – Zespół Ehlersa-Danlosa to nadmierna elastyczność skóry i ruchomość stawów. Najcięższa jest postać naczyniowa – recytowała – czyli nieprawidłowości budowy naczyń, które mogą powodować pękanie i rozwarstwianie ścian tętnic i samoistne powstawanie przetok naczyniowych. Również tętniaków.

      – Dobrze. – W spojrzeniu Jake’a dostrzegła błysk uznania. – Niestety u naszego pacjenta, Christophera Melbourne’a, chorobę stwierdzono w wieku siedmiu lat.

      Siedmiu lat!

      – To cud, że jeszcze żyje.

      – Owszem. Obawiam się jednak, że bóle w podbrzuszu wskazują na pęknięcie tętniaka.

      Hannah poczuła ucisk w dołku. Pęknięcie tętniaka oznacza śmierć.

      – Można go operować?

      – Nie. Za duże ryzyko. Wszystkie naczynia są tak słabe i kruche, że przeszczep tkanki jest niemożliwy. Długo chodził z tętniakiem aorty. Żaden chirurg nie podjął się interwencji.

      – To co możemy dla niego zrobić?

      Jake spojrzał na Hannah z nieskrywanym smutkiem.

      – Obawiam się, że nic. Możemy tylko zadbać o to, żeby umierając, nie cierpiał.

      ROZDZIAŁ CZWARTY

      Jake z poczuciem bezradności wpatrywał się w wyniki tomografii komputerowej Christophera. Nigdy w życiu nie widział tętniaka podobnych rozmiarów. Operacja była wykluczona. Chłopak zmarłby mu na stole. Dla chirurga nie ma tragiczniejszego doświadczenia niż śmierć młodego pacjenta podczas operacji. Nie, stanie obok i przyglądanie się, jak umiera, było jeszcze gorsze.

      Potarł brodę, westchnął i podszedł do Christophera. Hannah właśnie kończyła badanie chorego.

      – Potwierdziłem pęknięcie tętniaka aorty brzusznej. – Zniżył głos, by chłopak go nie słyszał. – Musimy go przetransportować na OIOM.

      – Pani doktor… – odezwał się Christopher – zawiadomiliście mojego ojca?

      Hannah pochyliła się nad nim i wzięła go za rękę. Jake już wcześniej zauważył, że często dotykała chorych. W ten sposób szybko nawiązywała z nimi bardzo dobry kontakt i zdobywała ich zaufanie.

      – Tak. Jest już w drodze.

      – To dobrze – szepnął Christopher i zamknął oczy.

      Jego twarz znowu wykrzywił grymas bólu.

      Hannah z rozpaczą spojrzała na Jake’a. W odpowiedzi na jej nieme pytanie pokręcił głową. Gdyby miał moc dokonywania cudów, wykorzystałby ją. Ale Christopher umierał. Jego los nie spoczywał już w rękach lekarzy.

      Właśnie gdy mieli przetransportować chłopaka na OIOM, do szpitala dotarł jego ojciec, Allen Melbourne.

      – Chris, dobrze się czujesz?

      – Tato – szepnął Christopher i wyciągnął rękę. – Dobrze, że jesteś. Ból jest silny. Naprawdę bardzo silny.

      Jake poczuł na sobie pytający wzrok pana Melbourne’a i pospiesznie zapewnił:

      – Cały

Скачать книгу