Siła przeznaczenia. Anna Górska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siła przeznaczenia - Anna Górska страница 3

Siła przeznaczenia - Anna Górska

Скачать книгу

to, o czym starała się nie myśleć.

      – Nic mi nie mów, też się dowiedziałam, wcale mnie ta perspektywa nie cieszy. Potrafi być bezwzględny, nie dostrzega oczywistych faktów, zwłaszcza jak siedzę po drugiej stronie. – Skrzywiła się ma wspomnienie osoby znienawidzonego prokuratora.

      – Masz jakiś plan obrony? – Agnieszka spojrzała poważnie na siostrę, zdawała sobie sprawę, że ten proces będzie kolejną walką na noże między jej siostrą a Rafałem.

      – Jedyny możliwy w tej sytuacji. Muszę powołać dzieci na świadków, a tego wolałabym uniknąć, ale tylko one wiedzą, co się działo w domu i to będzie najlepszy punkt obrony. Słów dzieci nie podważy, przynajmniej mam taką nadzieję.

      – Obyś miała rację, z Rafałem sobie poradzisz… znowu. – Podniosła się z fotela i poszła zamówić jeszcze dwie kawy.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Kaśka wróciła do domu po dwudziestej. Grzesiek oglądał w salonie mecz popijając piwo. Nawet nie spojrzał, kiedy weszła do pokoju. Wzięła się w garść i podeszła z uśmiechem. Musiała wprowadzić w życie pomysł Agnieszki, a do tego potrzebowała jakoś go przekonać.

      – Co oglądasz? – Usiadła obok, uśmiechając się czule.

      – Przecież widzisz… – Spojrzał niechętnie.

      – Kochanie, przepraszam. Zapomnijmy o całej sprawie – powiedziała cicho i przytuliła się. – Nie kłóćmy się, dobrze?

      – Mówisz o tym absurdalnym pomyśle? Już zapomniałem, nie zamierzam nigdzie iść, – burknął pod nosem – nie chcę więcej słyszeć tych bzdur.

      Słowa bardzo ją zabolały, ale nie dała nic po sobie poznać. Chciała wdrożyć w życie plan, dlatego nie mogła pozwolić, żeby wyprowadził ją z równowagi.

      – Dobrze. – Pokiwała głową. Zdziwiony spojrzał, jakby nie wierzył w to, co słyszy. – Przy okazji, pomyślałam, że może w piątek po pracy pojechalibyśmy do rodziców. Dawno nie byliśmy.

      – Kiedy? W tym tygodniu? – Prawą brew uniósł do góry. Nie znosiła, kiedy tak patrzył i wypowiadał krótkie pytania.

      – Chyba, że nie możesz, ale rodzice na pewno byliby zadowoleni, gdybyśmy ich odwiedzili.

      – Zobaczę, może to faktycznie niezły pomysł. – Po raz pierwszy tego dnia spojrzał z grymasem, który w ostateczności można było uznać za uśmiech.

      – Przyda się trochę odpoczynku i nabierzemy dystansu do kłopotów. – Wyciągnęła rękę.

      – Ale na tamten temat nie chcę już rozmawiać. To nie moja wina. – Grzesiek objął ją ramieniem. Kaśka wewnętrznie aż się skuliła, taki był pewny tego co mówi, tylko ona chciała mieć pewność.

      – Jestem przewrażliwiona i zdenerwowana. Nie powinnam cię oskarżać.

      – Dobrze, że wreszcie to zrozumiałaś. – Był wyraźnie z siebie zadowolony.

      – Tak, tylko to wszystko wina znajomych i rodziców, którzy ciągle dopytują, kiedy będziemy mieć dziecko. Czuję presję.

      – Po co się przejmujesz? W końcu to nie ich sprawa, kiedy będzie to będzie.

      – Wiem, ale źle się z tym czuję, zwłaszcza, kiedy rozmawiam z twoją matką. Stale słyszę, że cię unieszczęśliwiam, że marzysz o dużej rodzinie…

      – Przestań się przejmować. – Znowu stał się czuły i kochający. – To nie jest sprawa mojej matki. Nasze życie i nasza sprawa.

      – Ale przecież nie chcesz… – Usiłowała przypomnieć o badaniach, ale nie dał jej dokończyć.

      – Nie chodzi o mnie, musisz zmienić lekarza, leczysz się już pięć lat i bez żadnego rezultatu.

      – No tak… – Zrozumiała tok jego myślenia.

      – Rozejrzyj się za innym specjalistą. Na pewno nie będzie gadał bzdur.

      – Jak chcesz. – Westchnęła, ale nie zamierzała niczego zmieniać. Agnieszka dobrze to ujęła, ona jest prawnikiem i musi to potraktować jak kolejną sprawę. Musi się wykazać zimnym opanowaniem i rozsądkiem. Nie może patrzeć emocjonalnie na swój problem.

      – Mądra dziewczynka. – Grzesiek odwrócił się z uśmiechem i zaczął ją całować. W takich chwilach jak ta dziękowała Bogu, że mieszkają sami.

      Oboje usiłowali uspokoić przyspieszony oddech. Musiała przyznać, że Grzesiek wiedział, co robi. Niejednokrotnie jej wszechświat rozpadał się na miliony kawałków usłanych strumieniem spadających błyszczących gwiazd kiedy wracała do rzeczywistości po dobrym seksie. Ostatnio brakowało w ich związku tej bliskości, zwłaszcza, od kiedy zaczęła toczyć bój o badania i przeniósł się do salonu, zostawiając ją samą w sypialni. Wiedziała, że musi się odstresować, ale ciągle myślała o jednym, dlatego takie dziecioróbne zbliżenia nie dawały jej żadnej satysfakcji. Ot, zwykły seks bez polotu, ale dzisiaj było inaczej.

      – Wrócisz do sypialni? – Oparła brodę na jego piersi.

      – Chcesz? – Uśmiechnął się. Przesuwał dłonią po jej odsłoniętym ramieniu, czuł, jak drży pod dotykiem.

      – Inaczej bym nie pytała.

      – Chciałbym wrócić do sypialni… ta kanapa wcale nie jest tak wygodna. – Wyciągnął rękę i na potwierdzenie poklepał kanapę, jakby ta co najmniej rozumiała o czym mówi.

      – To chyba dobrze, ale teraz nie było tak źle.

      – Na takie zabawy może być…

      – Znowu będziemy małżeństwem nie tylko na papierku? – Wyciągnęła rękę i zanurzyła w jego gęstych, ciemnych włosach.

      – Pewnie tak, a teraz może… – Przewrócił ją na plecy, nachylił się całując twarz i wolno schodząc na dół. Tego dnia nie wrócili do sypialni, całą noc spędzili na podobno niewygodnej do spania kanapie.

      Grzesiek jak zawsze wstał o szóstej, Kaśka spała, więc okrył ją, żeby nie zmarzła. Rozprawę miała dopiero o jedenastej piętnaście, do sądu jechała niecałe dwadzieścia minut. Nastawił budzik na ósmą trzydzieści, delikatnie pocałował ją w czoło i wyszedł do pracy. Musiał wszystko pozałatwiać w firmie, żeby wziąć wolny piątek. Pomysł z wyjazdem do Buska przypadł mu do gustu… miał nadzieję, że uda im się odpocząć, a Kaśka w końcu przestanie się przejmować. Co prawda chciał już zostać ojcem, ale nie bardzo mógł uwierzyć, że jest odpowiedzialny za to, że jego żona nie może zajść w ciążę. Najprawdopodobniej lekarz wyciąga tylko pieniądze za kolejne wizyty, a nie robi nic, żeby znaleźć przyczynę. Cieszył się, że w końcu Kaśka zrozumiała swój błąd.

      Wstała kilka minut po ósmej, jeszcze zanim zadzwonił budzik. Sięgnęła ręką na stolik i wcisnęła przycisk, bolała ją głowa, a przejmujący dźwięk, w niczym by nie pomógł.

Скачать книгу