Siła przeznaczenia. Anna Górska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siła przeznaczenia - Anna Górska страница 5

Siła przeznaczenia - Anna Górska

Скачать книгу

Po przeszło czterech godzinach zapadł wyrok. Jej klientka została uniewinniona, wszystkich poddano pomocy psychologicznej w ośrodku interwencji kryzysowej, dodatkowo Bogdan dostał zakaz zbliżania się do rodziny. Rafał wyglądał, jakby po raz kolejny dostał w twarz, przegrał, mimo, że tak bardzo się starał. Nie dość, że nie doprowadził do skazania jej klientki, to ona osiągnęła w trakcie rozprawy wszystko, co zamierzała. Po ogłoszeniu wyroku wyszedł z sali trzaskając drzwiami.

      Coś ostatnio często zdarza mi się słyszeć, takie odgłosy, – Kaśka uśmiechnęła się ironicznie, – najpierw Grzesiek, teraz Rafał. Wkurza ich to, że i tak zawsze stawiam na swoim. Jeden się o tym przekonał po raz kolejny, drugi dopiero się o tym przekona – pomyślała z mściwą satysfakcją. Wygrana sprawa dodała jej sił, aby walczyć o to, co uważała za najważniejsze.

      – Pani mecenas – głos klientki wyrwał ją z zamyślenia, odwróciła się w stronę kobiety, która szła w jej stronę – nie wiem, jak mam dziękować za wszystko.

      – Dobrze, że sprawa tak się skończyła. – Uśmiechnęła się. – Przy okazji, czy spotkałaby się pani ze mną, powiedzmy w przyszły poniedziałek? Mam pewien pomysł, ale potrzebuję kilku dni, żeby się we wszystkim rozeznać.

      – Mamy jeszcze jakieś problemy? – W oczach kobiety pojawiła się panika.

      – Nie. Ta sprawa już jest skończona. Chodzi o zupełnie coś innego. Chciałabym pani pomóc, ale najpierw muszę się wszystkiego dowiedzieć. Proszę mi zaufać.

      – Dobrze. Spotkajmy się w poniedziałek.

      – Przyjadę do pani o trzynastej trzydzieści. Możemy się tak umówić?

      – Tylko wie pani u mnie jest…

      – Proszę się niczym nie martwić, jeśli wszystko uda się załatwić już niedługo zaczniecie nowe życie. – Kaśka mocno uścisnęła jej zimne dłonie, usiłując dodać otuchy.

      Pożegnały się przed wejściem do sądu. Basia obiecała dzieciom, że pójdą na lody, jeśli sprawa dobrze się skończy. Dzieci z nieśmiałymi uśmiechami pomachały Kasi na pożegnanie, kiedy wyjeżdżała z parkingu. Chciała wrócić do domu i odpocząć. Poza tym musiała zadzwonić do znajomej z urzędu i dowiedzieć się o możliwość przydziału lokalu socjalnego. Była środa, ale do piątku powinna coś wiedzieć. Liczyła, że w poniedziałek będzie mogła przekazać klientce dobre wieści. Zanim wróciła do domu zatrzymała się jeszcze przy delikatesach. Zrobiła trochę zakupów. Kupiła krakersy, dojrzałe awokado i cytrynę, czosnek był w lodówce, miała wszystko, żeby zrobić ulubioną pastę z awokado. Była już przy wyjściu, ale cofnęła się jeszcze do zamrażarki, wyjęła duże opakowanie lodów czekoladowych. Zapłaciła przy kasie i wróciła do samochodu. Pięć minut później otwierała drzwi do mieszkania.

      – Już jestem! – Zawołała. Zajrzała do salonu, ale widocznie Grzesiek jeszcze nie wrócił z pracy. Poszła do sypialni, zdjęła żakiet i spodnie, przewiesiła przez oparcie krzesła, mimowolnie spojrzała odbicie w lustrze, widziała młodą kobietę, zgrabną, w samej bieliźnie, nawet te kilka kilogramów więcej nie stanowiło problemu. Ręka mimowolnie znalazła się na brzuchu, jakby chciała coś chronić. Po chwili otrząsnęła się z tego stanu i pokręciła głową. Wiedziała, że jeszcze nie ma kogo chronić, ale może już niedługo, jeśli uda się przeprowadzić plan.

      Wlała do wanny różany olejek i odkręciła wodę, wróciła do kuchni. Machinalnie przygotowała pastę z awokado i lampkę dobrego wina. Dwadzieścia minut później leżała rozkoszując się ciepłą kąpielą. Zapach róż działał uspokajająco, leżała wygodnie oparta o dmuchany zagłówek. Krakersy z awokado, wino i muzyka, która cicho sączyła się z głośników pomagały się zrelaksować. Słyszała jak ktoś dzwoni, ale nie miała ochoty na rozmowę. Starała się ułożyć dokładny plan rozmowy z Krystyną. Zastanawiała się, co powiedzieć, w jaki sposób pokierować rozmową, chciała mieć plan na każdą, nawet nieprzewidzianą ewentualność. Dwa razy dolewała wody, w końcu jednak musiała wyjść, a Grześka wciąż nie było w domu. Położyła się w salonie i zaczęła przeglądać kolejne programy, szukając czegoś interesującego. Ostatecznie zostawiła na jakimś amerykańskim filmie, nie zauważyła kiedy zasnęła.

      – Skarbie? – Nachylił się. Spała tak spokojnie, zastanawiał się czy jest sens ją budzić, ale postanowił, że chociaż się przywita.

      – Jesteś? Która godzina? – Spojrzała zaspana.

      – Późno, dzwoniłem, ale nie odebrałaś. Nagrałem się na sekretarkę… – Pocałował ją w czubek nosa. Kasia zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła bliżej.

      – Tęskniłam, czemu dopiero teraz wróciłeś?

      – Musiałem zostać w pracy, ale możemy wyjechać już w piątek rano. – Uśmiechnął się.

      – Naprawdę? – Podniosła głowę opierając ją na łokciu.

      – Zadowolona? – Wyciągnął dłoń i zaczął palcem delikatnie zsuwać ramiączka z jej ramion.

      – Domyśl się… – Mruknęła zmysłowo i zaczęła go całować, odnajdując pulsujące miejsce na szyi. Delikatny zarost drapał twarz, ale zupełnie się tym nie przejmowała.

      Grzesiek uwielbiał jej spontaniczność, zsunął koszulkę i patrzył zachwycony. Kaśka była zgrabną dziewczyną i swoim wyglądem doprowadzała go do szaleństwa. Sprawnym ruchem wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, chociaż nie miała nic przeciwko niewygodnej kanapie. Zanim tam dotarł, koszulę miał zsuniętą z ramion, wystarczyło opuścić ręce a koszula sama znalazła się na podłodze. Kasia dokończyła swoje dzieło i chwilę później na podłodze znalazła się reszta jego ubrania.

      – Jesteś wyjątkowa, wiesz? – Wsunął się pod kołdrę i zaczął gładzić jej ramiona. Otworzyła oczy i zobaczył w nich pożądanie, nie potrafił już dłużej nad sobą panować, zatopił się w jej ustach i wszystko wokół przestało istnieć.

      – O której chcesz wjechać? – Patrzył spod półprzymkniętych powiek, obserwując z przyjemnością, jak powoli uspokaja oddech.

      – O dziewiątej, może trochę później… – Pogłaskała go po szorstkim policzku.

      – Mówiłaś rodzicom, że przyjedziemy?

      – Będą mieli miłą niespodziankę. – W oczach dostrzegł łobuzerski błysk, który pamiętał jeszcze ze szkolnych czasów.

      – Już to widzę. – Zaczął się śmiać, przypominając sobie scenę, sprzed kilku miesięcy, kiedy przyjechali bez zapowiedzi.

      – Dlaczego? Powiemy, że to była spontaniczna decyzja…

      – Myślisz, że w to uwierzą? Doskonale wiedzą, że praca to nasze drugie życie.

      – Będzie super. – Machnęła ręką.

      Grzesiek uśmiechnął się.

      – A co mi tam… i tak zawsze wychodzi na twoje. – Objął ją ramieniem, żeby mogła wygodnie się ułożyć, kilka minut później usłyszał jej spokojny oddech. Poprawił rękę i też starał się zasnąć. Niedługo

Скачать книгу