Siła przeznaczenia. Anna Górska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siła przeznaczenia - Anna Górska страница 4

Siła przeznaczenia - Anna Górska

Скачать книгу

pytania mogące pojawić się podczas przesłuchania. Miała nadzieję, że dzieci w odpowiedni sposób przedstawią to, co się działo w domu za zamkniętymi drzwiami. To była w obecnej sytuacji najlepsza z możliwych linia obrony.

      Kilka minut po dziesiątej była na miejscu. Na korytarzu czekała pani Basia, z czwórką dzieci. Wszyscy wyglądali na przestraszonych i niepewnych, co ich czeka. Musiała z nimi porozmawiać, i wyjaśnić, czego mogą się spodziewać. Dwójka najmłodszych prawdopodobnie będzie przesłuchiwana w osobnym pokoju w obecności psychologa, ale starsze mogły zostać wezwane na salę rozpraw. Zresztą decyzja w tej sprawie będzie należała do sędziego. Teraz musiała wszystkich uspokoić i uzmysłowić, jak ważne są zeznania. Podeszła i przywitała się, spoglądając jednocześnie na grafik wiszący na drzwiach, żeby zobaczyć, który sędzia został przydzielony do sprawy.

      – Dzień dobry, cieszę się, że udało się wam dotrzeć. Jak się pani czuje? – Zwróciła się do kobiety, która na jej widok podniosła się z ławki.

      – Boję się… – odparła cicho pani Basia. Była to drobna kobieta, z kręconymi ciemno brązowymi włosami, obciętymi do ramion. Miała trzydzieści osiem lat, chociaż wyglądała na dziesięć lat więcej, brązowe, smutne oczy i usta z kącikami opadającymi do dołu. Była matką czwórki dzieci, dwóch chłopców, siedemnastoletniego Tomka i ośmioletniego Michała oraz dwóch dziewczynek, piętnastoletniej Olgi i sześcioletniej Ani. Kaśka, jako prawnik z kilkuletnim doświadczeniem, widziała objawy świadczące o syndromie osoby maltretowanej, jednak dla postronnego obserwatora nie byłoby to takie oczywiste – ot, normalna, zmęczona matka czwórki rozbrykanych dzieciaków, nic więcej.

      – Proszę się uspokoić. Poradzimy sobie, tylko proszę powiedzieć, czy już rozmawiała pani z dziećmi na temat tego, że będą musiały zeznawać?

      – Coś mówiłam, ale nie wiem, jak to będzie wyglądać… – rozpłakała się, a najmłodsza Ania, mocno się do niej przytuliła.

      Kasia mimowolnie wyciągnęła rękę i pogłaskała dziewczynkę po głowie. Nie mogła zrozumieć, jak ojciec mógł zgotować własnym dzieciom koszmar przemocy domowej. Teraz musi wybronić ich matkę, i uchronić dzieci przed domem dziecka lub nie daj Bóg opieką „kochającego” tatusia. Wiedziała, że zrobi wszystko, żeby pomóc tej rodzinie. To będzie jedna z trudniejszych i emocjonalnych spraw, zdawała sobie sprawę, że prokurator zrobi wszystko, żeby doprowadzić do skazania, a ona musiała temu zapobiec. Zdawała sobie sprawę, że będzie to ciężka przeprawa, tym bardziej, że ona i Rafał Mackiewicz, prokurator wyznaczony do tej sprawy, nie darzyli się sympatią już od czasu studiów. Kaśka pokonała go podczas procesu pokazowego na zajęciach, a Rafał nie potrafił tego zaakceptować. Do zakończenia studiów stale był narażony na docinki ze strony kolegów. Nie potrafił o tym zapomnieć i swoją frustrację przenosił teraz na salę rozpraw.

      – Pani Basiu, przejdźmy do wolnej sali, muszę porozmawiać z dziećmi zanim zacznie się rozprawa. Wyjaśnię wszystko. Zrobię wszystko, żeby wróciła pani dzisiaj z dziećmi do domu. – Wskazała kobiecie prawą ręką salę w głębi korytarza, lewą ręką ujęła dłoń Ani, która natychmiast zacisnęła mocno swoje palce na jej dłoni.

      – Nie wiem, jak pani dziękować… – Basia powiedziała cicho idąc za Anią i prowadząc obok pozostałą trojkę dzieci.

      – Jeszcze nic nie zrobiłam, – Kasia uśmiechnęła się uspokajająco, – ale dam z siebie wszystko, to mogę obiecać.

      – Tylko nie mogę pani zapłacić… – chciała jeszcze coś dodać, ale Kaśka przecząco pokręciła głową.

      – Proszę zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach, zasłużyła pani na najlepszą obronę. Proszę skupić się na dzieciach, teraz to jest najważniejsze.

      – Najgorszy jest powrót do domu, tam wszystko wraca… tamten dzień, tamta sytuacja i jeszcze Bogdan dzisiaj wyszedł ze szpitala. – Kobieta nagle zamyśliła się, nie zdawała sobie sprawy, że mówi na głos, co myśli.

      Kasia spojrzała na nią uważnie, zupełnie o tym nie pomyślała, przecież dla nich ten koszmar wciąż trwał, kiedy wracali do swoich czterech ścian. Podjęła decyzję, że najpierw oczyści ją z zarzutów, a później pomoże w znalezieniu innego mieszkania, gdzie będą mogli wrócić do normalności, z daleka od męża, który za wszelką cenę chciał posłać ją za kratki. Może uda się też znaleźć dla niej pracę, musi się tylko dowiedzieć, jakie ma wykształcenie, co potrafi robić. Do tej pory zajmowała się tylko dziećmi i nigdzie nie pracowała, ale może wyjście do pracy podniesie jej samoocenę. Na samej pomocy społecznej nie da się długo ciągnąć, tym bardziej przy czwórce dzieci.

      Prawie pół godziny rozmawiała z dziećmi, usiłując wszystko wyjaśnić. W sumie najbardziej obawiała się tego, co powie Tomek. Był w trudnym wieku, impulsywny i uważał, że wszystko wie najlepiej, ale zdawała sobie sprawę, że jedno nieopatrznie rzucone przez niego słowo, Rafał wykorzysta w bezwzględny sposób, byle wygrać sprawę. Dla niego tak naprawdę liczyło się teraz uzyskanie wyroku skazującego, udowodnienie, że jest od niej lepszy. Był tak zacietrzewiony w swojej złości, że mógłby skazać tę kobietę, chociaż to nie jej klientkę powinien oskarżać, ale jej męża. Zanim wyszli z pokoju, wzięła jeszcze Tomka na bok, żeby powiedzieć mu klika słów na osobności. Ostrzegła, że prokurator będzie uważnie analizował każde słowo i jeśli nie chce żeby matka spędziła kilka lat w więzieniu, a on z rodzeństwem w domu dziecka lub z ojcem, ma pilnować tego, co mówi. Pokiwał głową, co by znaczyło, że rozumie, co powiedziała. Miała nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.

      Kwadrans po jedenastej poproszono wszystkich na salę rozpraw. Sprawie przewodniczyła sędzina Patrycja Trzebiatowska. Miała około pięćdziesięciu lat, za sobą niejedną sprawę, z przemocą domową w tle. Stała po stronie maltretowanych kobiet i w prawniczym gronie była z tego znana, ale musiała też być obiektywna. Dlatego tak ważne były zeznania dzieci, wiedziała, że Rafał też starannie się do sprawy przygotowywał, wezwał świadków. Obecny był też mąż klientki jako poszkodowany. Liczyła się z tym, nie będzie łatwo wygrać. Dzieci i dwie sąsiadki, które w końcu udało się namówić do złożenia zeznań, to byli świadkowie obrony. Niewiele, ale zawsze coś. Rodzina pani Basi odsunęła się od niej, kiedy wyszła za mąż za Bogdana. Byli przeciwni temu małżeństwu, ale ona się uparła, wyprowadziła z domu i została żoną mężczyzny, którego kochała, a który naprawdę na to nie zasługiwał. Dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że rodzice mieli rację. Usiłowała szukać u nich pomocy, kiedy zdała sobie sprawę, w co się wpakowała, ale usłyszała, że skoro była taka mądra, kiedy za niego wychodziła, to musi radzić sobie sama. I tak już zostało, aż do teraz.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Wyszła z sądu po trzeciej. Czuła, jakby została przeciśnięta przez praskę do ziemniaków. Rafał nawet na chwilę nie odpuszczał, atakował świadków, musiała czuwać, żeby żadne słowo, które padało nie zostało źle zinterpretowane. Prokurator powołał na świadków znajomych z pracy i rodzinę męża klientki. Bogdan z miną niewiniątka i bez mrugnięcia okiem oskarżał żonę. Twierdził, że on całymi dniami ciężko pracował na utrzymanie rodziny, a jego żona nawet obiadu nie ugotowała. Mówił, że nie dbała o dom ani o dzieci. Właściwie to nie wie, co się wtedy stało, że go zaatakowała, przecież kocha ją i dzieci, nigdy w życiu nie podniósł na nich ręki. Oczywiście wszyscy świadkowie, których wezwał prokurator, potwierdzili to, co Bogdan mówił. Opowiadali, jaki z niego jest dobry mąż, ojciec i oczywiście przyjaciel.

Скачать книгу