Siła przeznaczenia. Anna Górska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Siła przeznaczenia - Anna Górska страница 7
– Dobrze, ale najpierw coś zamówmy. – Starała się przeciągnąć tą chwilę jak najdłużej.
– Anka! – Kaśka nie dała się zbyć. – Powiedz wreszcie, o co chodzi.
– Nie bardzo rozumiem…
– Zaczekajcie chwilę. – Wyjęła telefon i gdzieś zadzwoniła, przez chwilę cicho rozmawiała, w końcu odłożyła go do torebki.
– Zaraz go poznacie…
– Przestaniesz mówić zagadkami? – Grzesiek zaczął się śmiać, widząc jak jego żona ma ochotę udusić przyjaciółkę.
– Raczej nie… – Michael ze śmiechem puścił oczko do tajemniczej żony.
– Czyli musimy cierpliwie zaczekać, – Grzesiek wiedział, że na nic zdadzą się naciski – w takim razie zamówmy coś.
– Na początek weźmiemy szampana, bo okazja jest wyjątkowa. – Anka zawołała kelnera, podała zamówienie na najlepszego szampana i jakieś przystawki.
– Nie rozumiem. Kogo mamy poznać? – Kaśka chciała się dowiedzieć, ale przerwała jej przyjaciółka, wskazując ręką na młodą dziewczynę niosącą na rękach śpiące dziecko.
– To James, ma dwa miesiące i chcielibyśmy, żebyście zostali jego rodzicami chrzestnymi! – Twarz Anki rozpromienił uśmiech, kiedy wzięła na ręce dziecko.
– Megi dziękuję. Później zabierzesz małego do pokoju, teraz masz pół godziny dla siebie, zostaw Jamesa tutaj. – Zwróciła się do opiekunki.
– Dziękuję, obiecałam rodzicom, że zadzwonię. – Megi uśmiechnęła się i poszła do windy zostawiając ich samych.
Kasia patrzyła zauroczona na maleństwo śpiące na rękach przyjaciółki.
– Dlaczego nic nie powiedziałaś? Całą ciążę nie pisnęłaś nawet słowa!
– Nie chcieliśmy zapeszyć, ciąża była zagrożona, ale udało się. Dwa miesiące temu na świecie pojawił się ten mały rozdarciuch, – spojrzała na Kaśkę – mówię ci, to najpiękniejszy moment w naszym życiu. Michael był ze mną i nawet dał sobie ze wszystkim radę. – Zaczęła się śmiać na widok miny męża.
– Gratulacje! – Grzesiek wyciągnął dłoń i uścisnął ją świeżo upieczonemu tacie. – Jestem zaszczycony i oczywiście przyjmuję propozycję.
– Ja też się zgadzam… – Kasia pokiwała głową – to dla nas zaszczyt, że akurat o nas pomyśleliście.
– Nie żartuj, nie wyobrażamy sobie lepszych rodziców niż wy, poza tym mamy nadzieję, że dla Jamesa zafundujecie koleżankę lub kolegę.
– Wiesz jak jest, my też się staramy, ale… – Kaśka chciała wytłumaczyć dlaczego wciąż nie mają dziecka, ale gdzieś wewnątrz poczuła dotkliwy ból, dlatego postanowiła zmienić temat. – Powiedzcie lepiej kiedy będą chrzciny?
– W przyszłym tygodniu. Na szczęście rodzice wszystkim się zajęli. Wiedzieliśmy, że na wyjazd was nie namówimy, ale po wszystkim musicie do nas znowu przylecieć. Tym razem się nie wywiniecie. Chrześniakowi nie odmówicie. – Ania uśmiechnęła się łobuzersko a Michael tylko pokiwał głową.
– Czyli mamy kilka dni na załatwienie wszystkich dokumentów… damy radę. – Kaśka uśmiechnęła się, – Teraz daj małego, bo chrzestna nie może się doczekać, żeby porwać ci ten mały skarb.
Ania delikatnie wyciągnęła ręce żeby podać jej dziecko, ale James jakby wyczuł, że jej nie zna, bo spojrzał na twarz pochylającą się nad nim, jego maleńką buzię rozjaśnił uśmiech, ale zaraz usta ułożyły się w podkówkę i zaczął pochlipywać. Kasia usiłowała go ukołysać, ale chyba mu to nie pasowało, bo zaczął płakać coraz głośniej.
– Chyba mnie nie lubi? – Spojrzała zmartwiona na przyjaciółkę.
– Raczej nie lubi być głodny. Spał dwie godziny i teraz domaga się swojej porcji mleka. – Ania wyciągnęła telefon, żeby zadzwonić po opiekunkę, ale ona właśnie wyszła z windy i z uśmiechem skierowała się do ich stolika.
– Widzę, że przyszła pora na karmienie. – zaczęła się śmiać – Zje, to się uspokoi.
– Masz rację… – Ania oddała jej syna, który nagle przestał płakać. Do buzi usiłował włożyć całą zaciśniętą piąstkę.
– Mały jest cudowny! – Kasia siadła wygodnie patrząc za odchodzącą opiekunką z jej przyszłym chrześniakiem – Nigdy nie widziałam tak wielkich i cudownie granatowych oczu.
– Wszystkie maluchy mają taki kolor, – przyjaciółka sięgnęła po szklankę z wodą – zresztą zobaczysz, jak będziecie mieli własne dzieci.
– Miejmy nadzieję, że już niedługo. – Grzesiek spojrzał na żonę, widział jak nagle posmutniała.
– Lepiej powiedzcie, co poza usiłowaniem utrzymania wszystkiego w tajemnicy robiliście. Nie pracujesz? – Kasia spojrzała na przyjaciółkę.
– Przez ten czas cała kancelaria była na głowie Michaela. – Anka uścisnęła go za rękę –Większość czasu spędzałam w szpitalu, albo leżałam w domu. Nic mi nie było wolno robić, więc nic nie robiłam, nawet obiady były na jego głowie.
– Robiłem za gosposię – Michael potwierdził skinieniem głowy i napił się szampana.
– Przez te kilka miesięcy nauczył się nieźle gotować, na tyle dobrze, że ja już tego nie robię. – Przyjaciółka dokończyła ze śmiechem.
– Musimy go w takim razie zatrudnić u siebie. Często nie mamy czasu na gotowanie, – Grzesiek spojrzał na kumpla – jeszcze powiedz, że mnie też to kiedyś czeka.
– No a co? Kobiety mają nosić dziecko, przecisnąć potem kilku kilogramowego waszego potomka przed mały otwór i jeszcze o was dbać? Niedoczekanie. – Ania puściła oczko do Kasi, która zaczęła się cicho śmiać.
– Podoba mi się takie rozwiązanie. Będę leżeć, a Grzesiek zostanie nadworną gosposią…
– Przyhamuj kochanie, nie sądzę, żeby dało się to zrobić. Ktoś musi pracować. – Uśmiechnął się pobłażliwie.
– No zobacz, nawet pomarzyć nie wolno. – Kaśka zrobiła zawiedzioną minę.
– Pomarzyć zawsze możesz, tylko, kto by cię od roboty odciągnął, skoro nawet w nocy myślisz, jak rozwiązać kolejną sprawę.
– Miałam to samo, – Ania przerwała im, – ale kiedy ktoś staje się ważniejszy, praca schodzi na drugi plan. Uwierz mi.
– Miejmy nadzieję, że za rok,