Na szczycie. K.N. Haner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 33

Na szczycie - K.N. Haner

Скачать книгу

wręcz najgorsze.

      – Jesteście już! – usłyszałam głos Seda i od razu przestałam grać. Zerwałam się, jakby ktoś przyłapał mnie na gorącym uczynku.

      – Nie przestawaj, Reb, to było super! – powiedział Trey.

      – To było piękne – dodał Sed i uśmiechnął się do mnie. – Często grasz? – zapytał.

      – Nie, kiedyś tam grałam… – speszona miałam ochotę się schować w ciemny kąt, by nikt na mnie nie patrzył.

      – Ale z ciebie skromnisia, Reb. Studiowała to! – wygadał się mój przyjaciel.

      – Zamknij się, Trey! – warknęłam, bo to dla mnie bolesny temat.

      – Studiowałaś grę na pianinie? – Sed zapytał zaskoczony.

      – Tak – odpowiedział za mnie Trey.

      – Nie!

      – Więc tak czy nie?

      – Nie do końca…

      – Dlaczego nie chciałaś się przyznać, gdy pytałem, co studiujesz? – podszedł do mnie i objął mnie czule.

      – To był tylko semestr, mówiłam ci, że zrezygnowałam.

      – Niepotrzebnie! Była najlepsza w swojej grupie! – znowu wtrącił Trey.

      – Zagraj coś jeszcze – zachęcał mnie Sed.

      – Oj, dajcie spokój! – Zdenerwowana wyszłam z salonu na taras. Przywalę Treyowi, jeśli dalej będzie wygadywał takie rzeczy. Nienawidzę o tym rozmawiać i wiele razy mu o tym mówiłam. Myślałam, że to zamknięty temat. Przez szklane drzwi zobaczyłam, jak Trey tłumaczy coś Sedowi, a ten słucha uważnie, kiwając głową. W pewnym momencie zrobił skrzywioną minę i obaj spojrzeli w moją stronę. Odwróciłam wzrok i usiadłam na brzegu basenu.

      – Co tam, kochanie? – przysiadł się do mnie Sed. Odkąd w dość dziwny sposób postanowiliśmy wziąć ślub w Vegas, tak właśnie się do mnie zwraca. To urocze, ale też trochę wkurzające.

      – Nic. Moczę nogi – pomachałam nimi pod wodą.

      – Chcesz gdzieś wyjść dziś wieczorem?

      – A nie zjedzą nas? Po tych zdjęciach w dzisiejszych gazetach… – spojrzałam na niego. Po szalonym weekendzie i niespodziewanych zaręczynach w restauracji na plaży w plotkarskich czasopismach i w internecie pojawiły się nasze zdjęcia jak się całujemy z podpisem: „Sedrick Mills, menadżer Sweet Bad Sinful, na kilka dni po tym, jak zostawił swoją wieloletnią narzeczoną w dniu ich ślubu, zaręczył się ze striptizerką”. Skąd oni mają te wszystkie informacje? Ja tylko czekam na telefon od matki.

      – Zarezerwowałem stolik w „Sunset Boulvard”.

      – Serio? – uniosłam brew, bo to jedna z najlepszych restauracji w Los Angeles, na stolik czeka się tam kilka miesięcy.

      – Masz ochotę się tam wybrać?

      – Pewnie, że tak. Podobno mają tam wielkie morskie akwarium pod podłogą! – chyba się za bardzo podekscytowałam, bo się roześmiał.

      – No mają.

      – Jestem żałosna, prawda?

      Objął mnie i pocałował w czoło.

      – Nie, jesteś urocza.

      – To znaczy to samo – skrzywiłam się i spojrzałam na niego.

      – Rozumiem, że to wszystko to dla ciebie nowość. Nie wstydź się tego, że wcześniej gdzieś nie byłaś albo czegoś nie widziałaś.

      – Przechodziłam kiedyś przed „Sunset Boulvard”! To chyba się liczy, nie?

      – Oj, kochanie! – roześmiał się zaraźliwie.

      – Dlaczego mówisz do mnie „kochanie”? – zapytałam.

      – A jak mam mówić?

      – Mam na imię Rebeka…

      – Mam się zwracać do ciebie tylko po imieniu?

      – No nie, ale kochanie… to takie…

      – No jakie?

      – Wkurwiające.

      – Mój Boże, zero w tobie romantyzmu! – znowu się roześmiał.

      – To źle?

      – Popracujemy nad tym. A teraz chodź, mam coś dla ciebie – wstał i podał mi dłoń, bym poszła za nim. Wyszłam z basenu i dałam się zaciągnąć do sypialni. W świetle dziennym wygląda inaczej, niż ją zapamiętałam. Z toaletki zniknęły kosmetyki Kary i nie czuć już tego kobiecego zapachu. Rany! To teraz też moja sypialnia.

      – Co dla mnie masz? – zapytałam, oglądając zdjęcia w ramkach na komodzie.

      – To – podał mi moją torebkę, którą zgubiłam w piątek.

      – O, dzięki! Gdzie była?

      – W autobusie pod stertą ubrań, znalazłem przy sprzątaniu.

      – Sprzątałeś bus?

      – Erick i Clark tego nie zrobili…

      – Kibel też przepchałeś?! – parsknęłam śmiechem.

      – Co to to nie! Zadzwoniłem po firmę i zrobili z tym porządek. Nie chcesz wiedzieć, co tam było!

      – Kto to? – zapytałam, pokazując kobietę na zdjęciu w srebrnej ramce.

      – To moja matka.

      – Matka? – wzięłam zdjęcie w dłoń i przyjrzałam się kobiecie. Wygląda tak młodo, że w życiu bym nie powiedziała, że to jego mama.

      – Tak, a to moja siostra.

      Ma siostrę? Dobrze wiedzieć.

      – Wyglądają jak siostry! – pisnęłam.

      – Dobrze się konserwuje, jej chirurg zarobił już na niej fortunę – wywrócił oczami.

      – A to? – wskazałam na inną kobietę.

      – Matka Kary – zdjęcie przedstawia ją i Seda na nartach gdzieś w górach. Chyba ich rodziny były blisko, skoro razem wyjeżdżali. Sed wyjął zdjęcie z ramki i wrzucił do szuflady. To miłe, ale na większości zdjęć jest właśnie z Karą. Wyrzuci je wszystkie?

      – Pokażesz mi dom? – zmieniłam temat.

      – Za

Скачать книгу