Na szczycie. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 34
– Moje ubrania zmieszczą się na tej małej półeczce – pokazałam na jedną z wielu.
– W waszym mieszkaniu były stosy ubrań…
– Większość to Treya, te walizki na dole to jego. Moja jest jedna.
– Nie lubisz robić zakupów? – otworzył jedną ze swoich szaf i zaczął przebierać w garniturach. Ma ich chyba z piętnaście. Po cholerę komuś tyle rzeczy?
– Nienawidzę! Chyba, że spożywcze.
– Przecież ty nic nie jesz!
– Uwielbiam jeść! – podniosłam głos.
– Trudno w to uwierzyć, patrząc na ciebie.
– Co jest ze mną nie tak? – skrzywiłam się i spojrzałam na swój tyłek w lustrze.
– Jesteś taka…
– No, jaka?
– Taka malutka…
– Nic nie poradzę, że jestem niska.
– Nie mówię o wzroście, jesteś drobna.
– Drobna? Mam wielki tyłek i wielkie cycki! – pisnęłam oburzona.
– Masz śliczny tyłek i cudowne piersi. – Podszedł i stanął za mną, kładąc dłonie na moich biodrach.
– To co się czepiasz?
– Nie czepiam, po prostu chciałbym, byś więcej jadła. Jak ty dasz radę tańczyć cały koncert, jedząc banana i popijając go red bullem?
– Tak już mam, że czasami zapominam o jedzeniu. Przyzwyczaiłam się do tego.
– Przyzwyczaiłaś się zapominać o jedzeniu? – skrzywił się.
– Nie. Przyzwyczaiłam się do niezwracania uwagi na uczucie głodu – powiedziałam i już wiedziałam, że znowu zanosi się na rozmowę o mojej matce. Widzę to po wyrazie jego twarzy, a kompletnie nie mam ochoty na tę rozmowę. Na pewno nie dziś i nie teraz. – Przyniesiesz mi walizkę? Wypakuję się – zmieniłam temat.
– Jasne. Która jest twoja?
– Ta granatowa.
Westchnął, bo wiedział, że zrobiłam to specjalnie. Wyszedł, a ja z ciekawością przejrzałam jego garnitury. Po co mu tyle? A jeszcze więcej ma ubrań typu dżinsy, koszulki… A butów… W życiu tyle nie widziałam! Ile biżuterii! O rany! Nie mogłam się powstrzymać i wzięłam do ręki wielkiego rolexa. Całego z białego złota albo platyny… Nie wiem, nie znam się na tym. Tarcza wysadzana diamentami. No, cholera, piękny! Pewnie kosztował z milion dolarów!
– Podoba ci się?
Aż podskoczyłam, słysząc głos Seda. Zegarek wypadł mi z ręki i upadł na drewnianą podłogę i… niech zginę… coś od niego odpadło. Prawie dostałam zawału.
– O Boże, przepraszam! – Rzuciłam się na ratunek zegarkowi za miliard dolarów, chwyciłam go. Szybka. Pieprzona szybka pękła! O ludzie! Spojrzałam na Seda i nie wiedziałam, czy jest zły, czy co?
– Pękła? – zapytał zaskakująco spokojnie.
– Jezu, tak! – pisnęłam i poczułam, że chyba zaraz się popłaczę.
– Wiedziałem, że to podróba – podszedł i wyjął mi zegarek z ręki.
– Sed, przepraszam… – spojrzałam przerażona. Nigdy mu się za to nie wypłacę!
– Daj spokój, to jakieś gówno, nie rolex.
– Nieważne! Zepsułam ci zegarek!
– Nawet gdyby to był rolex, to nic by się nie stało. Nie przejmuj się.
– To nie żadna ważna pamiątka czy coś? – zapytałam, próbując uwierzyć w jego słowa.
– Nie. Dostałem go od jakiegoś sponsora po koncercie, od razu wiedziałem, że to podróba.
– Rany, kamień z serca! Myślałam, że zniszczyłam ci rolexa za miliard dolarów! – Musiałam mieć niezłą minę bo Sed roześmiał się w głos.
– Nie mam pojęcia, jak by wyglądał zegarek za miliard, ale taki za pół miliona masz tutaj… – Wyjął drugi zegarek, tym razem był to oryginalny złoty rolex.
– Mogę przymierzyć? – Oczy zaświeciły mi się jak lampki na choince.
– Oczywiście. – Wyjął go ze specjalnego miejsca w szufladzie.
– Albo nie! Bo ci go zepsuję!
– Daj spokój. – Chwycił nadgarstek mojej lewej ręki i założył mi to cudo.
– Ale ciężki! – Spojrzałam z podziwem na swoją rękę.
– Dlatego go nie noszę, są cholernie niewygodne.
– Skąd go masz?
– Dostałem od ojca.
– Tak bez okazji?
– Z okazji ukończenia studiów.
O! A to nowość, Sedrick Mills studiował!
– Co studiowałeś?
– Marketing i zarządzanie oraz prawo.
– Dwa kierunki?
– Tak.
– Naraz? – Zrobiłam wielkie oczy.
– Tak.
– Masz dwa tytuły magistra?
– Tak.
O rany. A ja co? Ledwo ukończyłam liceum przez problemy z matką, potem jedna nieudana próba studiów, rezygnacja po pierwszym semestrze i praca striptizerki. Właśnie w tym momencie zaczęła dopadać mnie rzeczywistość.
– Więc kiedy zostałeś menadżerem chłopaków?
– Jeszcze na studiach. Pożyczyłem pieniądze od ojca i obiecałem, że w dwa lata oddam mu dwa razy tyle. Udało się, bo akurat wypuściliśmy pierwszy singiel.
– Nothing last forever – wypowiedziałam tytuł tamtej piosenki.
– Dokładnie tak.
– To był hit!
– Oddałem ojcu trzy razy tyle, ile pożyczyłem.
– Rodzice