Na szczycie. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 52
– Tak ci było z nim dobrze? – odezwał się nagle, a mnie sparaliżowało. – Tak cię rżnął? Jak ja teraz?! – wrzasnął i pchnął jeszcze mocniej.
– Sed, boli… – Zacisnęłam powieki, nie mogąc wytrzymać.
– Nie bolało, jak on cię posuwał?!
– Sed… – Zacisnęłam pięści na pościeli.
– Mówiłaś, że jesteś moja… tylko moja! – spojrzał na mnie w końcu i zobaczył mój wyraz twarzy. Zapłakana, z grymasem bólu ledwo mogę złapać oddech.
– Przepraszam – zakwiliłam, patrząc mu prosto w oczy. Sedrick zastygł będąc głęboko we mnie.
– Nie chcę cię więcej widzieć! – powiedział przez zaciśnięte zęby i wyszedł ze mnie gwałtownie. Skuliłam się z bólu, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Sed zerwał się z łóżka, ubrał się i wybiegł z sypialni, trzaskając drzwiami. Zaczęłam płakać. Owinęłam się narzutą z łóżka i po jakimś czasie zasnęłam.
***
Poczułam, że ktoś mnie bierze na ręce.
– Nie! Nie! – zaprotestowałam półprzytomna.
– Spokojnie, to ja, Erick.
Usłyszałam męski głos i otworzyłam oczy.
– Co tu robisz? – Szarpnęłam się i zakryłam pościelą, bo byłam zupełnie naga.
– Sed wybiegł z domu jak oparzony, co się stało?
– Nic.
– Nigdy go takiego nie widziałem. Pokłóciliście się? – Puścił mnie, widząc, że nie chcę, by mnie dotykał. Podsunął mi narzutę i zobaczył ślady krwi na pościeli. Spojrzał na mnie z przerażeniem. – Co on ci zrobił?!
– Nic.
– Jak nic?! – Odsłonił narzutę i zobaczył, że mam całe uda we krwi.
– Krwawię od kilku dni… – odpowiedziałam zażenowana całą tą sytuacją.
– Ale żeby aż tak!
– Gdzie jest Trey? – zapytałam, tylko z nim mogę o tym pogadać.
– Nie wiem, też gdzieś wyszedł wkurwiony. Reb, czy na pewno Sed nic ci…
– Nie, nic mi nie zrobił, Ericku. Sama tego chciałam…
– Na pewno? – Chwycił mnie za rękę.
– Tak.
– Gdzieś ty się podziewała całą noc? Wszyscy cię szukali – zapytał, podając mi szlafrok Seda. Owinęłam się nim i usiadłam na brzegu łóżka.
– Pojechałam na plażę, spotkałam znajomych i urżnęłam się w barze do nieprzytomności.
– I o to się pokłóciliście? – zdziwił się.
– Nie.
– Nie przejmuj się, wkurzył się, bo nie wróciłaś na noc. Martwił się i chodził jak nawiedzony, czekając na ciebie.
– Zrobiłam coś wiele gorszego, Erick.
– Rozbiłaś mustanga? – uśmiechnął się.
– Nie, ale dostałam mandat.
– Więc o co chodzi?
– Muszę pogadać z Treyem.
– Ze mną nie możesz?
– Wybacz, ale prawie się nie znamy.
– Daj spokój, spędzimy razem rok w trasie. A tylko ze mną możesz normalnie pogadać.
– Clark jest miły. Zresztą ja nigdzie z wami nie jadę.
– Co? Dlaczego?! – Wstał i pozbierał moje porozrzucane ubrania.
– Sed kazał mi się wynosić.
– Tak powiedział?
– Nie chce mnie więcej widzieć, więc to chyba to samo oznacza, prawda?
– Coś ty nawyrabiała, Reb?
– Oprócz tego, że zgubiłam pierścionek zaręczynowy, zgubiłam kluczki do samochodu, zniknęłam bez słowa na całą noc, to jeszcze przespałam się z takim jednym facetem.
– Osz, kurwa… – skrzywił się.
– No – pokiwałam głową zażenowana.
– I dlatego tak krwawisz?
– Nie, zaczęłam dopiero teraz.
– To trochę dziwne, że teraz tak, a wtedy nie.
– W sumie to ja nic nie pamiętam, obudziłam się rano na podłodze w jego salonie, obrzygana i bez spodni.
– Nie pamiętasz, czy się pieprzyliście?
– Nie.
– Więc może do niczego nie doszło? – zapytał z nadzieją.
– Cholera, sama już nie wiem, naprawdę nic nie pamiętam.
– A ten koleś? Co to za złamas?
– Taki dupek, prawnik.
– Gadałaś z nim rano?
– Tak, potwierdził, że coś było.
– Gdzie on mieszka?
– Erick, daj spokój.
– Dlaczego? Jedźmy do niego i zapytajmy jeszcze raz. To naprawdę dziwne, że kompletnie nic nie pamiętasz i że teraz krwawisz, a rano nie. No chyba, że ma takiego małego…
– Jezu, Erick!
Roześmiał się.
– Ubieraj się.
– Po co?
– Pojedziemy