Na szczycie. K.N. Haner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 53

Na szczycie - K.N. Haner

Скачать книгу

ból. Musiałam założyć podpaskę, bo nadal krwawiłam. Zbiegłam na dół, gdzie Erick już na mnie czekał.

      – Jedziemy? – zapytał, widząc, że jestem gotowa.

      – Gdzie jedziecie, dzieciaki? – zapytał Alex, zataczając się w holu. Jezu! Dopiero pierwsza, a on już jest pijany.

      – Ratować świat! A ty lepiej połóż się spać. – Erick poklepał go po przyjacielsku i mrugnął do mnie.

      – Przywieź mi jakaś cipkę, bo bez tego nie zasnę!

      – Idź do Simona, niech zadzwoni po jakieś. Tylko nie naróbcie znowu bałaganu!

      – Ty też chcesz? – zapytał, bełkocząc. Erick spojrzał na mnie.

      – Nie, ja nie chcę.

      – Odkąd mieszkasz w busie z Clarkiem, przeszedłeś na jakiś celibat czy, kurwa, coś?

      Zdusiłam śmiech.

      – Mój fiut potrafi się opanować.

      Na te słowa Alex klapnął na kanapę i w sekundę zasnął. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Wyszliśmy przed dom, a tam czekał czarny harley.

      – Chyba żartujesz! – pisnęłam.

      – Boisz się jeździć?

      – Nigdy nie jechałam, ale mam kieckę! – pokazałam na swoją sukienkę.

      – Trzymaj się mnie mocno, a kieckę między nogami. – Podał mi kask.

      – Nie spadnę? – spojrzałam przerażona na to wąskie siodełko.

      – Nie. Wskakuj! – usiadł pierwszy i pokazał, bym usiadła za nim. Boże, jeśli teraz zginę? Niepewnie usiadłam okrakiem na tą wielką maszynę, wcisnęłam sukienkę pod tyłek i objęłam go z całej siły. Jest upał, a ja cała drżę ze strachu. Gdy odpalił silnik, myślałam, że zemdleję. Ruszył powoli, bym się przyzwyczaiła, i wyjechał z podjazdu. Już po chwili się rozluźniłam i sama zapragnęłam mieć taki motocykl. To superzabawa, a możliwość prowadzenia takiej maszyny robi wrażenie. Taka maszyna nie stoi w korkach, wszyscy patrzą. Jacyś robotnicy gwizdali, bo podwinęłam sobie sukienkę tak bardzo, że mam prawie pupę na wierzchu. Erick zaparkował pod mieszkaniem Jacka i zadarł głowę w stronę okna.

      – Ale bananowe miejsce! – skomentował okolice. Faktycznie mieszkają tu głównie prawnicy, lekarze i ogólnie takie towarzystwo. Zeszłam z siodełka, prawie nie czując nóg.

      – Miejmy to już za sobą.

      – Która klatka? – zapytał Erick i ruszyliśmy pod rękę. Co za dżentelmen. Śmiać mi się chce, bo wygląda jak buntownik, a tak naprawdę jest przyjacielski, uczynny i słodki. Wjechaliśmy windą na siódme piętro i od razu poszłam pod odpowiednie drzwi. Nawet nie zdążyłam się zastanowić, a Erick już nacisnął dzwonek.

      – Poczekaj! – Chwyciłam go za rękę.

      – A na co tu czekać? Chyba chcesz znać prawdę?

      – Chyba chcę… – skrzywiłam się, słysząc kroki. Jack otworzył po chwili i mało nie dostał zawału na nasz widok.

      – Cześć, jestem Erick, możemy wejść, prawda? – Erick wprosił się, nawet nie czekając na odpowiedź. Wciągnął mnie za sobą. – Okropne mieszkanie! – skomentował fototapetę na ścianie, która mnie też się nie podobała.

      – Sorry, ale kim ty w ogóle jesteś? – zapytał wystraszony, a jednocześnie wkurwiony Jack.

      – Przyjacielem Reb – Erick puścił do mnie oczko.

      – Okej, po co tu przyjechaliście?

      – Podobno twierdzisz, że się pieprzyliście dziś w nocy? – zapytał wprost. Cholera! Jack posłał mi takie spojrzenie, że jeśli mogłoby zabijać, nie miałabym już głowy.

      – Trey już tutaj był, więc po co ten cyrk? – powiedział Jack i schował się za wyspą kuchenną.

      – Trey tu był? – pisnęłam.

      – Tak, wyszedł przed wami.

      – Po co tu był? – spojrzałam na Ericka, a potem na Jacka.

      – Pewnie z tego samego powodu, co wy.

      – Zapytam raz, doszło do czegoś czy nie?! – znowu odezwał się Erick. Jack tylko spojrzał na mnie, a od razu znałam odpowiedź.

      – Ty dupku! Dlaczego mnie okłamałeś?! – wrzasnęłam na niego.

      – To było zabawne, że nic nie pamiętałaś. Taki tam mały żart.

      – No, kurwa, zabawne! Naprawdę! – warknęłam. No wiecie co?

      – Daj spokój, skoro już wiesz, to możecie już iść? Mam trochę pracy… – pokazał na otwarty laptop.

      – Powinnam cię pozwać za coś takiego! Dlaczego zostawiłeś mnie na podłodze?

      – Obrzygałaś mnie! Siebie, mój dywan i podłogę! Ciesz się, że nie wyślę ci rachunku z pralni!

      Erick parsknął śmiechem.

      – Jezu, ale z ciebie palant!

      – A z ciebie zimna, nieczuła zdzira!

      Erick bez zastanowienia przywalił mu prosto w mordę. Jack poleciał na szafkę, zrzucając wazon z kwiatami.

      – Nigdy tak nie mów o kobiecie, skurwielu!

      – Erick! – Złapałam go, by nie posunął się o krok za daleko.

      – Pozwę cię za to, pierdolony dziwaku! – krzyknął Jack, trzymając się za policzek.

      – A pozywaj! Ciekawe, co powiesz policji, jeśli zrobimy badania krwi i wyjdzie, że wczoraj dosypałeś jej czegoś do drinka!

      – Nie udowodnisz mi tego! – spojrzał na mnie nienawistnie. Dosypał mi czegoś? No bez jaj!

      – A zdziwisz się, lalusiu! Wiem, jak działa tabletka gwałtu, znika z organizmu po dwudziestu czterech godzinach, a tyle jeszcze nie minęło, spędziłeś z Reb cały wieczór i są na to świadkowie. Na to, że ją tu przyprowadziłeś, też, bo w budynku są kamery…

      – Reb, to nie tak – Jack spojrzał na mnie.

      – Nie złożysz pozwu, to i ja zapomnę o tej całej sprawie.

      – Przepraszam, myślałem, że to trochę ułatwi, że jesteś chętna, ale się boisz…

      – Dobra, skończ już – powiedział Erick.

      – Przepraszam.

      Nic

Скачать книгу