Na szczycie. K.N. Haner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 57

Na szczycie - K.N. Haner

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – No podobno nie, dymała się z całym zespołem. Simon mi opowiadał.

      – Nie chcę wiedzieć! – Zakryłam uszy dłońmi.

      – Powiedział, że statystycznie mówiąc, to może być jego.

      – Dlaczego się temu nie dziwię? – uśmiechnęłam się szyderczo.

      – Powiedział mi, że sypiał z nią od ponad półtora roku.

      – Co? – spojrzałam krzywo.

      – Przyznał się, że za pierwszym razem on ją uwiódł, a potem już przychodziła sama.

      – Widziałeś ją w ogóle?

      – Widziałem.

      – I co?

      – Co co?

      – Co o niej sądzisz?

      – Nie wiem, widziałem tylko na zdjęciach – wzruszył ramionami.

      – Jasne, dobrze wiem, że jest ładna.

      – No i co z tego?

      – Jest wysoka, zgrabna, to modelka.

      – I co w związku z tym?

      – Ja nie jestem modelką – skrzywiłam się.

      – Jesteś tancerką.

      – Striptizerką – skrzywiłam się jeszcze bardziej.

      – Byłaś striptizerką, teraz jesteś tancerką najlepszego zespołu w branży.

      – Nie dorastam jej do pięt, ona skończyła prawo.

      – I co? Sed też skończył.

      – No właśnie – rzuciłam z irytacją.

      – Masz z tym problem?

      – Nie, znaczy fajnie i w ogóle, że jest wykształcony, ale…

      – No co? Co ale? Co ci się już tam ubzdurało? – Popukał mnie palcem w czoło.

      – Ja jestem nikim, nie mam szkoły, nie pochodzę z dobrej, zamożnej rodziny.

      – Ja też nie i wcale nie czuje się przez to gorszy.

      – Ale studiujesz.

      – Oj, mała, nie wydziwiaj! Martwisz się o to, że nie masz studiów?

      – Nie, nie wiem… – westchnęłam. – To wszystko mnie trochę przerasta, rodzice Seda lubią Karę, ich rodzice się znają…

      – Teściami się przejmujesz? – parsknął śmiechem.

      – Ej! – trąciłam go w bark.

      – Przecież nawet ich nie znasz, skąd wiesz, jak się zachowają wobec ciebie?

      – Po prostu wiem, czuję to.

      – Kobieca intuicja?

      Pokiwałam twierdząco.

      – Ty nigdy nie masz kobiecej intuicji! Zawsze, jak się zamartwiałaś i mówiłaś „o Boże, coś się dzieje”, to nic się nie działo.

      – Tak? – spojrzałam na niego.

      – Tak.

      – I nie mam się co martwić?

      – Nie, zacznij lepiej planować ślub. Rozumiem, że jestem zaproszony? – trącił mnie w ramię.

      – Oczywiście, że tak, jako honorowy gość. Mój świadek!

      – Mam zostać twoim świadkiem? – zdziwił się.

      – A co myślisz? Że niby kogo miałabym wybrać?

      – A Sed kogo bierze?

      – Nie wiem.

      – Na pewno któregoś z chłopaków, dwóch świadków to dość dziwne.

      – Nie wierzę w przesądy.

      – No, w sumie to ślub w Vegas.

      – No właśnie.

      – Mam ci urządzić wieczór panieński?

      Uśmiechnęłam się mimowolnie.

      – Cholera, nie wiem. Powinnam mieć wieczór panieński?

      – No jak nie! Sedowi na pewno wyprawią!

      – I tego się boję, znowu pójdą do klubu ze striptizem…

      – Znowu?

      – No, przed ślubem z Karą byli w moim klubie, Sed mnie wtedy zobaczył.

      – Mówiłaś, że przyszedł następnego dnia.

      – Bo tak było. Wrócił, by mnie poznać.

      – Cholera, ale to romantyczne – roześmiał się w głos.

      – Świnia! Sed jest słodki, nawet nie wiesz, jaki potrafi być kochany.

      – Mogę się tylko domyślać. Ale skoro taki z niego romantyk, to gdzie pierścionek? – chwycił moją dłoń.

      – Był pierścionek, ale go zgubiłam.

      – Zgubiłaś pierścionek zaręczynowy? – spojrzał na mnie jak na wariatkę.

      – Tak, wczoraj, razem z kluczykami do auta.

      – Aż tak się nawaliłaś?

      – Jak szpadel.

      Świadomość, że Trey się o mnie martwi, zawsze mi pomagała. Ostatnie dni były ciężkie i myślałam przez chwilę, że go straciłam. Wymusiłam na nim obietnicę, by nie przebywał za dużo z Simonem. Niechętnie się zgodził, on naprawdę uważa, że Simon jest w porządku. Będę miała oko na tę znajomość, bo zdecydowanie mi się to nie podoba. Nie chcę jakichś problemów i kłótni, bo i tak zapowiadają się spore emocje.

      ***

      – Nie! Nie ma mowy, żebym zrobiła sobie tatuaż! – piszczałam i wyrywałam się, gdy Erick i Alex siłą wprowadzali mnie do salonu tatuażu. Sed pojechał gdzieś z samego rana i nie miał mnie kto uratować przed tym durnym pomysłem. Zdrajca Trey nawet ich zachęcał. Zabiję go!

      – Reb, mały tatuaż, jeden. – Erick zbliżył do siebie dwa palce, pokazując rozmiar.

      – Boje

Скачать книгу