Na szczycie. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 60
Spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po szesnastej.
– Nie, jedź. Poleżę sobie i może się zdrzemnę.
– Potrzebujesz czegoś? Pić? Jeść?
– Nie, dziękuję.
– Będę wieczorem. – Pocałował mnie w policzek i wyszedł z sypialni. Ogarnęła mnie wściekłość. Gdzie jest ten dupek? Poczekałam, aż Sed wyjdzie z domu, i pokuśtykałam na dół, by rozmówić się z Simonem. Akurat robi coś na laptopie, jest sam i to doskonała okazja. Gdy tylko mnie zobaczył, zamknął laptop.
– Sed pojechał szukać nowej tancerki? – zapytał z wrednym wyrazem twarzy.
– Dlaczego mnie tak nienawidzisz? – zapytałam spokojnie. Chyba nie mam ochoty na awanturę, widząc jego nastawienie. Nie wygram z nim tej bitwy.
– Nie nienawidzę.
– Więc dlaczego się tak do mnie przyczepiłeś?
– Dla mnie jesteś kolejną głupią cizią, która leci tylko na jego pieniądze. Myślisz, że uwierzę w to twoje gadanie, że go kochasz?
– Wierz, w co chcesz, ale się nie wpieprzaj – nie wytrzymałam i warknęłam.
– Nie wpieprzam się, Rebeko.
– Wpieprzasz się, próbując mnie wyruchać!
Roześmiał się szyderczo.
– Sed jest ślepy, nie widząc, jaka jesteś naprawdę. Po co tak się opierasz?
– Bo mnie nie interesujesz, Simon! Chcę Seda, tylko jego pragnę.
– Myślałaś o nim wtedy, gdy całowałem twoją cipkę? – Wstał i zaczął bawić się kolczykiem w języku.
– Zaskoczyłeś mnie, ja tego nie chciałam – wyszeptałam.
– Jasne, czułem, jaka jesteś mokra. Zresztą sama widzisz, że takie zachowanie nie wyszło ci na dobre. Zostaną ci blizny do końca życia, trzeba było się nie opierać – odpowiedział. Był przekonany, że to tylko i wyłącznie moja wina. Co za idiota!
– Chyba oszalałeś. Naprawdę myślisz, że dam ci się przelecieć?
– Wcześniej niż myślisz, kochanie… – Przeszedł obok mnie i otarł się wymownie.
– Masz kutasa z czekolady, że żadna ci nie odmawia? – zapytałam drwiąco.
– Rozumiem, że chcesz się przekonać. – Sięgnął do rozporka i zaczął go rozsuwać.
– Nie! – krzyknęłam, zasłaniając oczy dłonią. – Jezu, nie! – powtórzyłam i – nie wiem czemu – roześmiałam się.
– Może wstydzisz się tak sama, może chcesz w trójkącie? Ty, ja i Sed? – Stanął naprzeciwko mnie z penisem w dłoni. Mało mi szczęka nie opadła.
– W twoich snach! I ostrzegam! Nie zbliżaj się do mnie, bo powiem o wszystkim Sedowi! – Roześmiał się, jakby usłyszał najlepszy dowcip na całym świecie.
– Myślisz, że komu uwierzy po tej akcji, którą wywinęłaś wczoraj?
– Co? – pisnęłam.
– Uwierzy tobie, tej, co prawie rozłożyła nogi przed innym facetem, czy mnie – jego przyjacielowi, który nie ma problemu z wyrwaniem dupy?
– On ci nie ufa! Wie, jaki jesteś, ostrzegał mnie przed tobą!
– Doprawdy?
– Tak!
– Jakoś się nie zorientował, że dymałem Karę przez prawie dwa lata.
– Bo jesteś dupkiem, a ona jest dziwką! Oboje jesteście siebie warci.
– Ty jesteś taka sama, to tylko kwestia czasu, kochanie.
– Nie mów do mnie „kochanie”! – wrzasnęłam, bo to słowo w jego ustach doprowadzało mnie do szału.
– Polecisz na skargę do Ericka? Już jest twoim dobrym kumplem? – zapytał ironicznie.
– Erick nie jest fałszywy tak jak ty! – wrzasnęłam. Ależ on mnie wkurwia.
– Erick też pieprzył Karę, wszyscy to robiliśmy.
– Wiem, ale on tego żałuje i jest mu wstyd.
– Jemu jest wstyd? – roześmiał się. – Dziwne, bo sam się często przyłączał i to on najczęściej brał udział w trójkątach z Karą i Sedem.
– Co?
– Zgrywa przyjaciela, bo chce to powtórzyć, tyle że z Sedem i z… tobą, Reb.
– Nie wierzę ci.
– Wierz, w co chcesz. Ja chociaż mówię wprost, nie bawię się w podchody. Jeśli się zdecydujesz, to mój kutas jest do usług, kochanie – rzucił i zniknął za ścianką, zostawiając mnie w kompletnym szoku. Nie! To nie może być prawda. Sed coś wspominał o trójkątach, ale z Erickiem? Trudno mi to sobie wyobrazić. Potrząsnęłam głową, by wybić te myśli w głowy.
– Jak noga? – aż podskoczyłam, słysząc Nickiego wchodzącego do kuchni.
– Do wesela się zagoi – rzuciłam głupio.
– Nie byłbym taki pewien, podobno nie wyglądało to najlepiej.
Spojrzałam na niego krzywo.
– Nicki, powiedz mi jedną rzecz.
– No?
– Dlaczego kumplujesz się z Simonem?
– Co to za pytanie? – uniósł brew.
– Odpowiedz, proszę.
– Jesteśmy zespołem, wszyscy jesteśmy kumplami, Reb.
– Ale ty i Simon się przyjaźnicie.
– Można tak powiedzieć.
– Dlaczego on taki jest?
– Jaki?
– Taki wredny.
Nicki się roześmiał.
– Nie jest wredny, stawia sprawy prosto i nie owija w bawełnę.
– Ciągle próbuje mnie przelecieć – wypaliłam.
– Dziwisz mu się? Jesteś seksowna,