Na szczycie. K.N. Haner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 59

Na szczycie - K.N. Haner

Скачать книгу

nie musisz mnie prosić, skarbie… – Pchnął mnie delikatnie tak, że tylko usiadłam na oparciu sofy. Chwycił mnie za uda i rozchylił je jednym ruchem.

      – Simon, nie! – pisnęłam i chwyciłam go za głowę.

      – Ale jesteś słodka! – Musnął nosem cienki materiał moich majtek i wciągnął głęboko powietrze, po czym pocałował mnie… tam.

      – O matko! – Moje ciało napięło się jak struna i wydałam z siebie okrzyk. Przygryzł materiał i znowu mnie pocałował.

      – Mój kutas bardzo się niecierpliwił, by w końcu w ciebie wejść – wyjęczał, zsuwając mi majtki.

      – Nie! Simon, nie! – Zacisnęłam uda, ale rozchylił je ponownie jednym ruchem.

      – Tak, kochanie, jestem tu. – Chwycił mnie za biodra i zaczął całować uda, sięgając dłonią do rozporka spodni.

      – Nie! – krzyknęłam i kopnęłam go w klatkę piersiową, a sama poleciałam do tyłu, zrobiłam fikołka przez sofę i wylądowałam z impetem na podłodze, wpadając na szklaną ławę, która rozbiła się w drobny mak z ogromnym hukiem.

      – Jezu, Reb! – Simon zerwał się i podbiegł do mnie. – Nic ci nie jest? – spojrzał na szkło wokół mnie.

      – Nie wiem – odpowiedziałam zaszokowana faktem, że właśnie rozbiłam własnym ciałem szklany stolik.

      – Lubisz drażnić penisy, co? – uśmiechnął się zadziornie.

      – Lecz się na głowę, Simon! – warknęłam i wstałam.

      – O kurwa! – zaklął przestraszony.

      – Co? – spojrzałam na swoje nogi bo on się na nie patrzy. Zobaczyłam kawal szkła wbity w moją nogę i kilka mniejszych w okolicy łydki, uda i w rękę.

      – Reb! – Simon chwycił mnie, bo od widoku krwi zrobiło mi się słabo. – Trey! Trey! – wydarł się na całe gardło. Trey przybiegł po chwili.

      – Jezu, co się stało?! – krzyknął przerażony moim widokiem.

      – Wpadła na stolik i go rozbiła! – odpowiedział Simon, a głos w mojej głowie krzyczał: „KŁAMCA!”, tyle że nic nie byłam w stanie powiedzieć. Odleciałam kompletnie, tracąc przytomność.

      ***

      Ocknęłam się w karetce pogotowia, która zawiozła mnie do szpitala.

      – Ała! Co pan robi?! – wrzasnęłam z bólu na lekarza, który opatrywał mi nogę.

      – Proszę się nie ruszać, muszę usunąć ten kawałek szkła! – warknął zirytowany.

      – Boli! – Wyrwałam mu nogę, a on na mnie nawrzeszczał. Poczułam się jak dziecko, a na widok krwi znowu zrobiło mi się słabo. Bolało jak cholera. Dał mi w ogóle jakieś znieczulenie? Chyba nie. Palant jeden! Lekarz założył mi prawie trzydzieści szwów na ranę w łydce i po kilka na udzie i dłoni. Widząc Simona, powiedział, że mimo sympatii do zespołu uważa, że powinniśmy przystopować z zabawą, bo w końcu komuś stanie się naprawdę poważna krzywda. Dał mi jakąś maść, by smarować rany przez dwa tygodnie, aż do zdjęcia szwów. Dostałam nawet kulę do chodzenia, bo gdy próbowałam stanąć na nodze, cholernie mnie bolała, a szwy ciągnęły. Pokuśtykałam do domu, Trey mnie asekurował.

      – Jakim cudem ty wpadłaś na ten stolik? – zapytał, pomagając mi wejść na krzesło przy wyspie. Rzuciłam spojrzenie Simonowi, któremu było chyba głupio.

      – Ćwiczyłam i się wywaliłam – skłamałam, by nie wydać Simona. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Przecież powinnam powiedzieć, dostałby po pysku i może w końcu sobie odpuścił. Wyraz jego twarzy, gdy usłyszał, że się nie wygadałam, przyprawił mnie o mdłości. Uśmiechnął się szyderczo i wyszedł z kuchni, bo zadzwoniła jego komórka.

      – Będziesz mogła tańczyć? – zapytał ze współczuciem.

      – Nie wiem – łzy napłynęły mi do oczu, bo właśnie sobie uświadomiłam, że raczej nie będę mogła. Przynajmniej przez jakiś czas, a trasa już za pasem. Jezu! Z tego wszystkiego znowu się porzygałam. Mój żołądek nie najlepiej znosi taki stres, jaki mu funduję. Wściekła na siebie i na Simona poszłam na górę się położyć. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

      ***

      Obudził mnie głos Seda. Wpadł do sypialni jak poparzony.

      – Jezu, kochanie, co się stało?! – Dopadł do mnie i spojrzał na moją poharataną prawą nogę i rękę.

      – Wpadłam na ławę w salonie… – spojrzałam przepraszająco.

      – Jak? Wywaliłaś się tak po prostu?

      – Nie, ćwiczyłam… – znowu kłamstwo.

      – W salonie? – zdziwił się.

      – Wygłupiałam się i o: widać, jak się skończyło.

      – Moje maleństwo. – Pocałował mnie w czoło. – Bardzo boli?

      – Nie, środki przeciwbólowe zaczęły w końcu działać.

      – Czemu nikt, kurwa, do mnie nie zadzwonił? – warknął w końcu.

      – Nie chcieliśmy cię martwić, to nic poważnego, Sed…

      – Jak nic poważnego? Przecież nie będziesz mogła tańczyć! – wypowiedział na głos moje obawy.

      – Może nie będzie tak źle… – Sama chciałabym w to wierzyć.

      – Dopóki rana się nie zagoi, nie będziesz mogła nawet tego moczyć, nie mówiąc o próbach czy wspinaniu się na rurę.

      – Cholera, wiem. Dałam dupy!

      – Co ci przyszło do głowy, żeby tańczyć w salonie, gdzie jest mnóstwo mebli? Mogłaś upaść głową na ten stolik, Reb! – ochrzanił mnie.

      – Bez głowy mogłabym tańczyć bardziej niż bez nogi.

      – Oj, przestań, to nie jest śmieszne! – zganił mnie za mój głupi uśmiech.

      – Będziesz szukał nowej tancerki? – zapytałam cicho.

      – A mam inne wyjście? – Moje serce wpadło do żołądka. O nie!

      – Pewnie nie – odpowiedziałam smutno.

      – Tylko na wszelki wypadek, Reb. Jakbyś nie doszła do siebie do czasu trasy…

      – To jeszcze ponad dwa tygodnie.

      – Chyba

Скачать книгу