Na szczycie. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 51
– Jeszcze reszta, panienko – zawołał za mną starszy pan.
– Reszta dla pana. Dziękuję – uśmiechnęłam się blado i zamknęłam za sobą drzwi. Na schodach czekał na mnie cały tłum wkurwionych facetów. Jezu!
– Cześć – odezwałam się drżącym głosem.
– Gdzie byłaś? – zapytał Sed, a jego ton był przerażająco spokojny.
– Na plaży.
– Całą noc byłaś na plaży? – spojrzałam na Treya, który aż kipiał ze złości.
– Nie, spotkałam znajomych. Trey, Kris cię pozdrawia. – Trey odwrócił się na pięcie i wrócił do domu. Chyba nie powinnam teraz przekazywać tych pozdrowień.
– Gdzie spałaś?
– U znajomego? – Nie wiem, czy to było pytanie, czy stwierdzenie.
– Jakiego znajomego? – warknął, a chłopaki uciekli jak myszy. Zostałam tylko ja i Sed.
– Możemy porozmawiać w domu?
– A dlaczego nie tutaj?
– Bo mam ogromnego kaca, pragnę usiąść i się czegoś napić – odpowiedziałam szczerze.
– Dobrze – pokazał na drzwi, bym weszła do środka. Nawet bałam się przejść obok niego, bo miałam wrażenie, że na moim czole było wypisane wielkimi literami: DZIWKA. – Idź na górę, przyniosę ci coś do picia – dodał, znowu przerażająco spokojnie. Przeszłam obok salonu, gdzie siedzieli chłopaki i szeptali coś między sobą. Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem Ericka, który posłał mi pocieszający uśmiech. Trey gdzieś zniknął. Doczłapałam do sypialni i usiadłam na łóżku. Miałam ochotę położyć się i przespać ten koszmar, który mnie czeka. Gdy tylko usłyszałam kroki na schodach, mój żołądek wywinął koziołka, popędziłam do łazienki i zwymiotowałam.
– Dlaczego się tak spiłaś? – usłyszałam głos Seda. Obmyłam twarz, wypłukałam zęby i spojrzałam na niego.
– Sed, musimy pogadać…
– Napij się najpierw i zjedz coś. – Podał mi szklankę soku i talerz kanapek. Zrobił mi kanapki? Ale ze mnie idiotka! Wzięłam talerz i weszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i upiłam łyk.
– Muszę ci coś powiedzieć…
– Najpierw ja… Muszę cię przeprosić, nie chciałem się z ciebie śmiać, nie chciałem, byś poczuła się źle. Nie miałem na myśli, że…
– Sed, przespałam się z kimś – przerwałam mu w pół zdania, dłużej nie mogąc tego w sobie dusić.
– Nie chciałem… – nagle spojrzał na mnie i zamarł. – Co?! – krzyknął.
– Poszliśmy ze znajomymi do baru przy plaży i… – zaczęłam się jąkać.
– Kto to jest? – warknął.
– Co?
– Co to za facet?!
– Znajomy… – spuściłam wzrok. Och, Boże! Niech zginę!
– Jak do tego doszło?
– No jak, jak?! – co za głupie pytanie. Zlituj się, pomyślałam, wrzaśnij i każ mi się wynosić, ale mnie nie przepytuj!
– Poszłaś z nim do niego?!
– Chyba tak, niewiele pamiętam…
– Nie pamiętasz, jak się z nim pieprzyłaś?! – wrzasnął i zaczął nerwowo chodzić po sypialni.
– Nawet nie pamiętam, jak tam dotarłam…
– Kurwa, Reb! – Chwycił się za włosy.
– Nie mogę ci powiedzieć nic więcej niż przepraszam.
– Przepraszasz?! – spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Nie chciałam…
– Nie chciałaś?!
– Nie zrobiłam tego specjalnie.
– Kurwa mać! – Przyładował zabandażowaną kostką w ścianę i wykrzywił twarz z bólu.
– Sed! – Zerwałam się, bo od razu polała się krew.
– Nie! Zostaw! – odepchnął mnie i spojrzał nienawistnie.
– Pokaż! – Chwyciłam go za dłoń.
– Nie dotykaj mnie!
– Sed, ja…
– Nie dotykaj mnie! – powtórzył, nawet na mnie nie patrząc.
– Proszę, ja… – Z oczu popłynęły mi łzy.
– Jak mogłaś mi to zrobić?
– Nie chciałam, Boże, wybacz mi, Sed! – Chwyciłam go w pasie mimo jego sprzeciwu i przywarłam mocno do jego ciała. Czułam, jak wali mu serce, jak cały drży.
– Wiesz, ile razy już to słyszałem?!
– Nie jestem nią! Nie jestem jak Kara!
– Dokładnie tak samo się zachowałaś. – Trzyma ręce tak, by mnie nie objąć, a ja bardzo pragnę, by to zrobił, by mnie przytulił.
– Nie chciałam, byłam zła. Na ciebie, na chłopaków, na siebie… Upiłam się i przyszedł ten cały Jack. Zawsze się do mnie przystawiał.
– No i się mu udało!
– On dla mnie nic nie znaczy!
– Ja też dla ciebie nic nie znaczę.
– Wcale nie! Zależy mi na tobie! Boże, Sed!
– Nie wierzę, nie wierzę w ani jedno twoje słowo, Reb! – Chwycił mnie za nadgarstki, bym go puściła.
– Nie! Proszę! Nie odtrącaj mnie! Co mam zrobić? Co zrobić, byś mi uwierzył? – Spojrzał na mnie zrozpaczony. Przez oczy mokre od łez ledwo dostrzegłam, że on też płacze. – Zależy mi na tobie, na tym wszystkim… Proszę. – Dotknęłam jego mokrego policzka. Nie odsunął się. Spojrzał na mnie, chwycił za pośladki, posadził sobie na biodrach i pocałował. Zaskoczona jego reakcją dopiero po chwili odwzajemniłam pocałunek. Gdy to zrobiłam, wydał z siebie niski pomruk jak dzikie zwierzę, oczy mu zapłonęły i po sekundzie leżałam już na łóżku. Zaczęliśmy się chaotycznie rozbierać, praktycznie zdzierając z siebie ubrania. Przyssał się do moich