Jesteś moja dzikusko. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 6
– No to fajnie. – Natalia wyraźnie się ucieszyła. – A… ludzie? Jacy są? – zapytała po chwili z wahaniem.
– Nnno wiesz, różni. Są typowe kujony, trzymający się na uboczu, są ślizgacze, czyli tacy, którzy prześlizgują się z klasy do klasy dzięki pieniądzom rodziców, są gwiazdy, są vip-y, sportowcy, cheerleaderki, pełen przekrój.
Nie wspomniałem o szarych myszach, które chodzą opłotkami, i o tym, że wzorem amerykańskich filmów o zepsutej młodzieży każdy trzyma się ustalonej hierarchii: w szkole i poza nią, co oznacza, że na imprezy zapraszani są wybrani, a w klubie Mantra nie może się pokazać bez pozwolenia ktoś spoza loży.
– Ach tak. Kurczę, jakbym oglądała „Gossip Girl” albo coś w tym klimacie. – Uśmiechnęła się lekko przerażona. – A ty, w jakiej jesteś grupie? Czekaj, niech zgadnę, pewnie należysz do gwiazd! – Teraz już się roześmiała.
– Ja? Jestem poza wszelką klasyfikacją. – Zabrzmiałem nieco ponuro. – Słuchaj, jutro mnie nie będzie cały dzień, jadę z Radem do jego ojca do Poznania, wrócę późno. Jakbyśmy się nie widzieli, to bądź w poniedziałek gotowa dwadzieścia po siódmej, pojedziemy razem do szkoły.
– Wiesz, nie musisz… – zaczęła.
– Nie ma dyskusji, przecież chodzimy razem do szkoły, no nie, siostro? – Mrugnąłem i uśmiechnąłem się krzywo.
Spojrzała na mnie tak jakby z żalem.
– No tak, zatem do poniedziałku.
Wyszedłem od niej i zamknąłem się w moim pokoju. Nie wiem, o co chodziło, może głupio wyszło z tą siostrą, ale chciałem, żeby poczuła się bardziej pewnie, nie wiem, rodzinnie. Co się ze mną działo? Rzucałem jakieś głupie teksty… Zaraziłem się od Rada czy co? Pokręciłem głową i włączyłem muzykę. Dźwięki nowej płyty Offspring rozległy się w pokoju. Nagle zadzwoniła moja komórka, na wyświetlaczu pojawiła się uśmiechnięta twarz Marty.
– Halo – odebrałem.
– Hej, skarbie, to ja! – Głos mojej dziewczyny ociekał słodyczą.
– No przecież widzę… i słyszę. Co tam?
– Nic, chciałam zapytać, czy może wyszlibyśmy dzisiaj gdzieś na miasto? Ostatnia sobota przed szkołą, wiesz, trzeba wykorzystać.
– Nie dam rady, jestem już w łóżku, jutro z samego rana zawożę Rada do Poznania na spotkanie z ojcem.
– Skoro jesteś już w łóżku, to może spędzimy ten wieczór w inny sposób? – powiedziała pociągającym szeptem Marta.
Akurat średnio mi były w głowie wieczorne wizyty Marty w moim łóżku, z Natką po drugiej stronie korytarza.
– Daj spokój, przecież jest już późno, poza tym wiesz, że wiele się u mnie w domu zmieniło – powiedziałem może zbyt ostro.
– No właśnie nie wiem, co się zmieniło, bo nawet ze mną nie porozmawiałeś na ten temat.
– Mam teraz jakby siostrę, młodszą zresztą.
– I co? Musisz ją usypiać czy co? A poza tym co twoim rodzicom odbiło, żeby adoptować prawie dorosłą dziewczynę? – zapytała z przekąsem.
– Pozwól, że to oni będą decydować, kogo i w jakim wieku chcą adoptować. A poza tym Nata to jakby rodzina, córka nieżyjącej przyjaciółki mojej matki. I już, koniec bajki!
– Okej, okej, rozumiem, czemu się unosisz? Jesteś czasami taki narwany!
– A, i jeszcze jedno, liczę na ciebie w poniedziałek! Nata będzie w twojej klasie. Jeśli chcesz, żebyśmy poszli razem na imprezę do Barta, to mam nadzieję, że odpowiednio ją wprowadzisz do towarzystwa. – Wiedziałem, że to nie fair, ale tylko tak mogłem zapewnić Natce łatwe wejście w to gniazdo os.
– Ależ oczywiście, kochanie, jakżebym mogła nie zająć się odpowiednio twoją siostrą? Bądź pewien, że będzie odpowiednio przedstawiona wszystkim w klasie i oczywiście zaproszona do klubu.
– Dobra, muszę kończyć, zobaczymy się w poniedziałek, pa!
– Okej, miłych snów, Tony, pa!
Wyłączyłem telefon i pomyślałem, że właśnie zawarłem pakt z diabłem.
Niedziela minęła całkiem nieźle, pojechałem z Radem do jego ojca, zjedliśmy dobry obiad, mój kumpel poznał nową laskę swojego starego, która okazała się być niewiele od nas starsza. I obydwoje z Radem daliśmy jej sygnaturę C/3 w naszej sześcioliterowej skali oceniania dziewczyn. To oznaczało, że jest całkiem niezła i że wytrzyma ze starym Rada max trzy miesiące. Zresztą, za sposób w jaki zerkała na mnie, mógłbym jej dać nawet B/1. Nie żebym był jakiś supermanem czy coś, no ale sto osiemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, gęste brązowe włosy, niebieskie oczy i niezłe mięśnie, zbudowane dzięki treningom pływackim, robiły niezłe wrażenie na dziewczynach. Generalnie nie narzekałbym na brak powodzenia, gdyby nie zaborcze działania Marty, które mnie bawiły, oraz gdyby nie totalne olewanie przeze mnie tego tematu. Laski bały się mnie, gdyż zawsze miałem jakąś złośliwą uwagę w zanadrzu, która niejedną pannę doprowadziła do rozmazanego tuszem płaczu. Zresztą wspomniana Marta też niejednokrotnie kończyła w taki sposób nasze dyskusje, ale wracała jak bumerang, i może ta jej nieustępliwość powodowała, że ją jeszcze tolerowałem. A poza tym dostarczała mi innych rozrywek, jakby to ująć… dostawałem to, co chciałem, bez szczególnych zabiegów z mojej strony, a nawet, z reguły, przy jej olbrzymich staraniach.
Nie było to fair, ale kto powiedział, że życie jest łatwe?
Do tej pory nie spotkałem żadnej dziewczyny, która wzbudziłaby we mnie jakieś inne uczucia niż pogarda, złość bądź rozbawienie. Jedyna osoba, która potrafiła się ze mną naprawdę pokłócić, to Nata, ale ona była poza wszelkimi ramami. Poza tym obiecałem sobie, że już jej nie sprawię przykrości, zarówno ze względu na nią, jak i na moją matkę.
Z Poznania wróciliśmy około dwudziestej trzeciej, zawiozłem Rada do domu i pojechałem do siebie.
Mama jeszcze nie spała, widziałem palące się u niej światło. Rozmawiała przez telefon, najpewniej z ojcem. Poszedłem na górę. U Naty było ciemno, wszedłem od razu do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Owinąłem się ręcznikiem i wyszedłem. W jej pokoju paliła się lampka, dostrzegłem, że po cichu otwierają się drzwi. Nata wyszła z zaczerwienioną twarzą, w koszulce z wizerunkiem prosiaczka. Strasznie rozczulił mnie ten widok.
– Co się dzieje? – spytałem cicho.
– Nnic, myślałam, że już poszedłeś do siebie. – Pociągnęła nosem.
No tak, płakała, ewidentnie płakała. Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć.
– Właśnie