Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka страница 15
Spojrzeliśmy sobie w oczy i oboje doszliśmy do tego samego wniosku. Jeśli nie skończymy naszej rozmowy, to sytuacja może się nam wymknąć spod kontroli. Wysunęłam się z jego objęć i przesiadłam na miejsce pasażera. To była najwyższa pora, żeby wracać.
Obie nasze babcie dostały ryby na obiad. Po porannej eskapadzie musieliśmy porządnie się wyspać, ale pomogliśmy przy patroszeniu. Na obiad były rybki z rusztu w ogrodzie mojej babci. Zjedliśmy wszystkie, to była prawdziwa uczta. Nasze oczy spotykały się nad stołem, a we mnie cały czas odżywał dzisiejszy poranek, obraz wklejony w pamięć duszy. Te wszystkie widoki, kolory, odgłosy natury, a przede wszystkim słowa, które zostały wypowiedziane i jego dotyk zapamiętany przez moje ciało.
Niepostrzeżenie minął prawie miesiąc. Kamil od kilku dni był bardziej zajęty. Czasami widzieliśmy się dopiero wieczorem. Coraz częściej odbierał pilne telefony. Bywało, że gdy siedzieliśmy ze znajomymi, pracował na tablecie i dopiero po dłuższym czasie dołączał do nas. Pewnego dnia, na grillu u Amandy, po kilku rozmowach telefonicznych podszedł do mnie, usiadł i powiedział:
– W środę jadę do Krakowa na kilka dni, może na tydzień, chcę dopilnować pewnej sprawy.
– Przykro mi – powiedziałam smutno.
– Możesz jechać ze mną, jeśli chcesz. – Zawiesił tę propozycję w powietrzu.
– Nie jestem gotowa – powiedziałam po zastanowieniu.
– Na co? – zapytał.
– Na bycie z tobą sam na sam i tym co za tym idzie. – Poprawiłam się w wiklinowym krześle.
– Zatrzymamy się w hotelu. Weźmiemy oddzielne pokoje – przekonywał – znam twoje zasady i szanuję je.
– Brzmi kusząco. Pozwól mi się zastanowić.
– Jestem do środy, najpóźniej o siedemnastej muszę wyruszyć – położył rękę na moim kolanie. – Wieczorem mam spotkanie na kolacji biznesowej, na którą z przyjemnością poszedłbym z tobą.
– Bardzo bym chciała, jednak potrzebuję to przemyśleć.
– Poczekam.
Do końca zabawy siedzieliśmy nierozłączni. Zrobiło się późno i wszyscy zaczęli się rozchodzić. Pomogliśmy Amandzie uporządkować wszystko i my również poszliśmy. Kamil odprowadził mnie pod drzwi, przytulił czule i pocałował.
– Do jutra.
– Do jutra – odpowiedziałam.
Weszłam do domu i od razu byłam pewna, że chcę z nim pojechać. Był najwspanialszym mężczyzną jakiego znałam. Usłyszałam jak odjechał, więc wysłałam mu SMS. Natychmiast odesłał: „cieszę się, do jutra”. Dobranoc mój ukochany – odpowiedziałam mu w myślach i dalej prowadziłam ze sobą niemy dialog. Jak tu jutro z babcią zagadać? Co ja się nią przejmuję? Przecież dla niej my jesteśmy parą od lat i nie będzie to dla niej żadną niespodzianką, że jedziemy razem do Krakowa. Pewnie byłaby zdziwiona, gdybym nie pojechała. W ten sposób ze spokojną głową poszłam spać.
Rano, tak jak przypuszczałam, babcia nie wykazała żadnego zdziwienia. Zaraz po śniadaniu zaczęłam robić przegląd swoich rzeczy. W trakcie przyszła Amanda.
– Hej, jak wam się podobało na grillu? – Przysiadła na jedynym wolnym miejscu.
– Cześć. Wiadomo było super. – Stanęłam odkładając bluzkę, którą przed chwilą oglądałam.
– Jak dwa gołąbeczki siedzieliście, stroniąc od reszty towarzystwa.
– Czyżby wyrzut?
– Skądże, tylko spostrzeżenie. A co ty właściwie robisz? – Przyjrzała się wnętrzu pokoju. – Wyjeżdżasz? – spytała zaskoczona widząc wszędzie porozrzucane rzeczy.
– Tak i nie. Za dwa dni jadę z Kamilem do Krakowa.
– Fiu, fiu. Takie buty. – Wywróciła oczami.
– Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
– Ależ nie wyobrażam – to był sarkazm. – Jestem pewna, że zadbałaś, żeby wszystko było jak należy.
– Skąd ta pewność? Może to on chciał?
– Wiesz co? Znam was oboje. Twój wykład na temat „pszczółki – kwiatki to po ślubie”, chyba wszyscy zapamiętali.
– Masz rację i co z tego? – zapytałam zaczepnie.
– Nic. Sam fakt, że jedziecie razem. Nikogo do siebie nie zapraszał ani do domu, ani do pracy. A właśnie, widziałaś jego dom? Zżera mnie ciekawość, jak wygląda i gdzie jest. To co, widziałaś? Opowiadaj – powiedziała ponaglająco.
– Nie, nie byłam i naprawdę mało mnie to interesuje. – Nie podzielałam jej ciekawości.
– Nie zaprosił cię? – spytała podchwytliwie, a ja chciałam pominąć milczeniem jej pytanie. – Nie, no oczywiście. Wszyscy by się dali pociachać, żeby zobaczyć jak mieszka Kamil…
– Wszyscy, czyli ty – roześmiałam się. – A poważnie, Kamil powiedział, że wynajmuje coś w pobliżu. O swoim domu nie wspominał.
– Dobra – machnęła ręką – mniejsza o to. Co bierzesz ze sobą?
– No właśnie mam problem. Pakowałam się z myślą o spędzeniu czasu tutaj. Owszem mam kilka ładnych ciuchów, ale nic na tyle wyjściowego, żeby było odpowiednie na kolację w interesach.
– Kolacja z Kamilem brzmi super. Pewnie zabierze cię do jednej z tych ekskluzywnych restauracji. Aż ci zazdroszczę. – Kręciła się niewygodnie na stołku.
– No tak, całkiem mi przeszła ochota na wyjazd. W co ja się ubiorę? – Odgarnęłam ciuchy na bok kanapy i usiadłam.
– Nie przejmuj się. Nawet w dżinsach wyglądasz bosko – powiedziała szczerze, jednak czułam, że nie wypadałoby.
– Nie chcę mu narobić wstydu. – Ani sobie, pomyślałam.
– Na pewno nie narobisz. Zobacz, ta sukienka jest niczego sobie – podniosła jedną z moich ulubionych. – Mogę ci trochę pomóc?
Szło nam całkiem nieźle. Śmiałyśmy się. Przykładałam do siebie różne rzeczy i wymyślałyśmy dokąd mogłabym w nich pójść. Kino, park, pizzeria, a nawet romantyczna kolacja przy świecach w ogródku restauracji, ale nie padło słowo ekskluzywna restauracja. Wymieniałyśmy rzeczy, które powinnam mieć na taki wyjazd i w marzeniach