Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka страница 10
– Czekaj, czekaj – przystopował mnie. – Posłuchaj – złapał mnie za rękę. Te oczy, przyciągały mnie niczym magnez, oby usta miały jeszcze jakieś dobre słowa dla mnie. – Gdy do mnie dotarło, na jakie niebezpieczeństwo naraziłem ciebie, myślałem, że szlag mnie trafi. Na pierwszy ogień poszedł Sebastian, gdybym mógł, zrobiłbym mu powtórkę. Byłem wściekły na niego i siebie. Gdy zobaczyłem tamtą sytuację, ciebie roztrzęsioną to miałem ochotę siebie skopać. Twoje oczy pełne wdzięczności i usta trzęsące się ze strachu były ponad moje siły. Czułem, jakbym sam wyrządził ci krzywdę. Jeśli możesz zapomnij i wybacz każde słowo, które powiedziałem. Gdy uciekłaś poczułem się przegrany. Zawiodłem ciebie. Chciałem sobie i tobie dać czas, ale kiedy następnego dnia przyszedłem, ciebie już nie było.
– Myślałam, że mnie nienawidzisz. Zepsułam ci wieczór. Poza tym wstydziłam się tego co zaszło. – Przymknęłam na moment oczy i wzięłam głębszy wdech. Nie znosiłam ucisku w dołku, który czułam na samo wspomnienie tamtego wydarzenia. Udało mi się wreszcie odezwać. – I tego co ci powiedziałam. W dodatku, rzuciłam się z pięściami na ciebie. Dobrze, że mi na to nie pozwoliłeś, bo nie miałabym teraz odwagi tu wrócić. Twoje słowa bardzo bolały. Ciężko mi było z tymi oskarżeniami. Cieszę się, że mówisz, że nie było w tym mojej winy.
– Bo nie było. Ja żałowałem, że przytrzymałem twoje ręce, należało mi się – wstał i znalazł się blisko mnie. – Teraz powiem ci to, czego wtedy nie zdążyłem. Kocham cię, jesteś dla mnie ważna. – Po tych słowach zapadło między nami milczenie i widziałam, że czekał co mu odpowiem.
– Nie wiem co powiedzieć. – Do końca nie byłam też pewna co mi proponował. Znowu przyjaźń, czy może jednak kochanie?
– Pomogę ci podjąć prawidłową decyzję.
Po tych słowach objął moją twarz dłońmi i delikatnie przytrzymując patrzył w oczy. Pochylał się coraz bliżej, aż nasze usta się spotkały. To był najdelikatniejszy z pocałunków. Muśnięcie ust, które wywołało we mnie trzęsienie ziemi. A jednak kochanie.
– Jesteś słodziutka jak malina – wyszeptał w moje usta. Patrzyłam na niego i czułam się szczęśliwa. Uśmiech nie schodził z moich ust.
– Czy ten uśmiech oznacza tak? – zapytał.
– Ale co tak? – W sercu było mi bardzo radośnie i nie mogłam się powstrzymać, żeby choć trochę się z nim podroczyć.
– Że chcesz być ze mną? – Nie dał zbić się z tropu.
– Właśnie to oznacza. – Zachłysnęłam się tą chwilą.
Wtedy pocałował mnie znowu. Jego usta delikatnie zaczęły przygniatać moje. Jego ręka obejmowała i gładziła moją szyję, a ja czułam się jak w niebie. Chwila zapierająca dech w piersiach. Odsunął się na moment, znów patrząc mi głęboko w oczy.
– Co ty ze mną wyprawiasz? – spytałam niepewnie.
– To raczej co ty ze mną wyprawiasz? – Po tych słowach usiadł z powrotem i pociągnął mnie na ławkę.
– Ja z tobą? Musisz wiedzieć, że nie znam się na tych sprawach. Do tej pory nie miałam chłopaka – i ciszej skończyłam – i z nikim się nie całowałam. Po tamtym, za bardzo się bałam.
– Ale mnie się nie boisz? – Szukał potwierdzenia.
– Nie – zawahałam się – prawie nie – doprecyzowałam.
– Zapewniam, że jestem niegroźny.
Kącikiem ust uśmiechnęłam się na takie sformułowanie. Nagle coś sobie przypomniałam i zebrałam się w sobie, żeby zapytać:
– Czy ty mnie wtedy, w samochodzie, pocałowałeś?
– Tak – powiedział przeciągając głoski – jednak poczułaś. Dlaczego wcześniej nie spytałaś?
– Nie chciałam się wygłupić. Pomyślałam, że pewnie mi się przyśniło.
– Nie mogłem się powstrzymać i nie skorzystać z okazji. – Wyraźnie był z siebie zadowolony.
– Czyli jednak nie byłam tak do końca bezpieczna?
– Współpasażerowie pomogli. – Zaśmiał się mówiąc to.
– Dlatego skończyło się na jednym pocałunku – powiedziałam przyciszonym głosem.
– Zapinając tobie pasy miałem ochotę na twoje usta – przyznał się.
– A ja myślałam, że mi się wydawało i sama nie mogłam uwierzyć, ale żałowałam, że do tego nie doszło.
– A potem byś zwiała – powiedział śmiejąc się znowu.
– Pewnie właśnie tak by było – odpowiedziałam po przemyśleniu jego słów.
– Więc warto było poczekać.
– Byle nie za długo.
Znowu zaczął mnie całować. Spotkanie naszych ust wywołało we mnie nieznane dotąd emocje. Wciągnęłam głęboko powietrze i złapałam go, jakbym miała utonąć.
– Spokojnie maleńka. – Lubił mnie tak nazywać, a mi się to podobało.
– Te pocałunki odbierają mi jasność myślenia – wyznałam.
– Zaraz pójdziemy do pozostałych. – Jednak ociągał się ze wstaniem.
– To takie miłe. Nie moglibyśmy jeszcze trochę? – To było dla mnie takie nowe.
– Raczej nie, chyba że chcesz, żebym cię tu wziął na polanie. – Był mało przekonujący.
– Nigdy nie myślałam, że mój pierwszy raz będzie na trawie. – Flirtowałam z nim, wierząc, że nie zrobi tego, co powiedział.
Przymrużył powieki i przyglądał się mi z namysłem. – Nie sądzę, żebym chciał kontynuować tę rozmowę – i po pauzie dodał – ani nie sądzę, abyś ty chciała.
– Ufam tobie. – Przez moją głowę przeleciały wspomnienia z naszych wspólnych wakacji.
– Ja sobie ufam mniej, dlatego chodźmy w bardziej zaludnione miejsce, bo zaraz zmienię zdanie co do polany. – Mimo sugestywności tonu, nie uwierzyłam mu.
– Nie mam nic przeciwko. – Śmiałam się dopóki nie podniósł się i nie pociągnął mnie za sobą.
– No to chodź. – Staliśmy blisko siebie,